Bałtycka "strefa śmierci" zbliża się do Polski. Eksperci alarmują

Czym są strefy martwych wód, które pochłaniają Morze Bałtyckie? To gigantyczne obszary, w których woda jest niewystarczająco natleniona. Organizmy, które do życia potrzebują tlenu – nie tylko zwierzęta, ale i roślinność – nie są w stanie przetrwać w tak trudnych warunkach. „Są zmuszone wygrzebać się na powierzchnię, gdzie czekają na nie drapieżniki – tłumaczy dr Jacob Carstensen w rozmowie z tvnmeteo.pl. „Jeśli nie uda im się uciec, duszą się” – zaznacza. Bałtyckie „strefy śmierci” coraz bardziej się rozszerzają.

Jeśli tempo zmian się utrzyma, "strefy śmierci" mogą w przyszłości zbliżyć się Zatoki Gdańskiej i Mierzei Wiślanej
Jeśli tempo zmian się utrzyma, "strefy śmierci" mogą w przyszłości zbliżyć się Zatoki Gdańskiej i Mierzei WiślanejRobert Neumann / ForumAgencja FORUM

Strefy martwych wód. Życie w nich zamiera

Bałtyk od dziesięcioleci cierpi z powodu niedoboru tlenu. To właśnie tu występują największe na świecie strefy martwych wód. To rozległe obszary o powierzchni kilkuset lub nawet kilku tysięcy kilometrów kwadratowych, w których życie prawie nie występuje. Dlaczego? Woda w martwych strefach jest bardzo uboga w tlen. Ryby i inne organizmy potrzebujące go, by żyć, nie mogą więc normalnie funkcjonować. Te zdolne do przemieszczania się, uciekają. Pozostałe po prostu obumierają.

Martwe strefy powstają wskutek eutrofizacji zbiorników wodnych, a więc wzrostu zawartości chemicznych substancji pokarmowych w wodzie. Występują zarówno w wodach śródlądowych, jak i otwartych morzach. Zazwyczaj swoim zasięgiem obejmują partie wód głębinowych i przydennych.

W strefach martwych wód na próżno szukać jakiegokolwiek życia. Nie ma tam ryb ani innych organizmów wodnych. Nie ma także roślinności. "Strefy śmierci" nie są zjawiskiem nowym - martwe obszary wodne zaobserwowano już dawno temu. Jednak, wraz z upływem dekad ich powierzchnie są coraz bardziej rozległe. Szacuje się, że obecnie na świecie może występować nawet kilkaset wodnych "stref śmierci". Profesor Sandra Díaz w 1995 roku zaczęła analizować "wodne obszary śmierci" w wodach mórz świata. Wówczas naliczyła ich ponad 300. Ponadto prof. Diaz zgromadziła badania, z których wynika, że od lat 60. liczba martwych stref podwaja się co dziesięć lat.

Badania ekspertów potwierdzają, że największe martwe obszary występują w Morzu Bałtyckim. Dlaczego?

Martwe strefy w Bałtyku. Czy musimy się obawiać?
Martwe strefy w Bałtyku. Czy musimy się obawiać? JACEK KOSLICKI 123RF/PICSEL

Martwe strefy w Bałtyku. Czy musimy się obawiać?

Martwe strefy nie są wynikiem szkodliwej działalności człowieka, jednak szybkie powiększanie się "wodnych obszarów śmierci" już tak. Wymiana wód Morza Bałtyckiego utrudniona jest przez liczne wyspy i wąskie przesmyki. Jednak nie tylko o ukształtowanie terenu tu chodzi. Bałtyk to jedno z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie. "W XX wieku został ciężko doświadczony przez zanieczyszczenia wprowadzane przez człowieka i wciąż odczuwa skutki takich działań" - stwierdził profesor Tom Jilbert z Uniwersytetu w Helsinkach, analizując badania nad "wodnymi strefami śmierci" Morza Bałtyckiego.

Sytuacja od dekad tylko się pogarsza. Przyczyną galopującej eutrofizacji zbiorników wodnych jest przede wszystkim przedostawanie się do wód substancji chemicznych, obecnych w nawozach sztucznych azotowych i fosforowych, ściekach i zanieczyszczeniach ze spalania paliw kopalnych.  Przeżyźnienie wód morskich sprawia, że w wodzie namnażają się algi oraz sinice, a rozkładając się, zużywają duże ilości tlenu, "zabierając"  go innym organizmom.

Problem pogłębia także globalne ocieplenie, a dokładnie coraz wyższa temperatura wód. Im woda cieplejsza, tym uboższa w tlen - alarmują  eksperci i podkreślają, że nawet minimalne wahania mają tu kolosalne znaczenie.

Zmiany klimatyczne nie są główną przyczyną powstawania obecnie istniejących martwych stref, ale są ważnym czynnikiem, który opóźnia odradzanie się tych obszarów
zaznaczył Sami Jokinen z Uniwersytetu w Turku, jeden z badaczy, który analizuje sytuację w Morzu Bałtyckim.

Dalekosiężne konsekwencje. Co z rybami w Bałtyku?

Martwe strefy wodne Bałtyku nieustannie są przedmiotem badań naukowców. Zgodnie z szacunkami obecnie stanowią około 60-70 tysięcy kilometrów kwadratowych. Na niektórych obszarach niewystarczająca ilość tlenu w wodach głębinowych utrzymuje się przez cały rok. To szczególnie niepokojące zjawisko.

"Strefy śmierci" zbliżają się do Polski. Obecnie występują głównie w okolicach Archipelagu Zachodnioestońskiego. Otaczają także Gotlandię. Ich obszar stale się jednak powiększa. Jeśli tempo zmian się utrzyma, mogą w przyszłości zbliżyć się do Zatoki Gdańskiej i Mierzei Wiślanej. Eksperci już teraz alarmują i obawiają się o przyszłość. Jeśli wodne strefy o zbyt małej ilości tlenu dosięgną polskie Morze Bałtyckie, konsekwencje będą bolesne.

Eksperci przewidują dalekosiężne konsekwencje. Co z rybami w Bałtyku?
Eksperci przewidują dalekosiężne konsekwencje. Co z rybami w Bałtyku? Robert Neumann / ForumAgencja FORUM

"Powstaną problemy dla turystyki nadmorskiej i dla rybołówstwa, ale przede wszystkim pojawią się zakłócenia w funkcjonowaniu ekosystemu morskiego. Kolejnym problemem będzie zmiana morskich krajobrazów, które stanowią istotny czynnik tworzenia się więzi emocjonalnej między ludźmi a morzem. Zakłócenie tego procesu może skutkować zmniejszeniem wsparcia dla działań publicznych zmierzających do zachowania dobrego stanu ekologicznego morskich ekosystemów" - tłumaczy prof. Jacek Zaucha z Instytutu Morskiego w Gdańsku w rozmowie z tvnmeteo.pl i tłumaczy, że aby spowolnić szkodliwe procesy, należy działać wieloaspektowo.

Z jednej strony potrzebne są zachęty finansowe do stosowania metod, które nie skutkują eutrofizacją (np. ekologiczne uprawy), a z drugiej strony działania administracyjne, w tym zakaz obsiewania pól i nawożenia łąk nad ciekami wodnymi
podkreśla prof. Jacek Zaucha.

***
Zobacz również:

Korba na rower, odc. 2: Rowerem wzdłuż BałtykuINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas