Niepokojące zjawisko w Bałtyku. Komu zagrażają sieci widmo?
Na pierwszy rzut oka Bałtyk nie ma żadnych problemów. Wchodząc na plażę, większość interesuje jedynie słoneczna pogoda i wolne miejsce, by rozłożyć się z parawanem. Żyjące w Morzu Bałtyckim stworzenia są jednak narażone na niebezpieczeństwo. Mowa m.in. o tzw. sieciach widmo, które każdego dnia zbierają śmiertelne żniwo.
Wakacje nad Bałtykiem
Od lat toczy się dyskusja, czy aby na pewno warto wypoczywać nad Morzem Bałtyckim. Na niekorzyść przemawiają wysokie ceny, tłumy na plażach, niekoniecznie satysfakcjonująca pogoda i do tego lodowata woda. Mimo to, co roku tysiące Polaków kierują się na północ kraju, by wypocząć na polskim wybrzeżu.
Jednak mało kto, słuchając szumu morza, zastanawia się, co skrywa się pod jego wodami. Niewielu przejmuje się losem zwierząt morskich, których bezpieczeństwu zagrażają różnego rodzaju odpady. Jednym z nich są narzędzia połowowe.
Bałtyk w tarapatach
Nie od dziś wiadomo, że Bałyk nie jest w najlepszym stanie. Zyskał on miano "wrażliwego", a wszystko przez to, że z każdej strony jest otoczony lądem, a z oceanem łączą go jedynie wąskie cieśniny duńskie. Wymiana wody jest więc ograniczona.
Jak czytamy na oficjalnej stronie WWF, obecnie 18 proc. powierzchni morza to tzw. martwe strefy. To nic innego jak obszary o zbyt niskiej zawartość tlenu, gdzie życie po prostu zamiera.
Poza tym, co roku słyszymy o zamkniętych plażach z powodu sinic. Wbrew pozorom nie jest to problem jedynie z turystycznego punktu widzenia. Cierpi na tym również morska toń. Do ich pojawienia się przyczynia się m.in. nadmierna ilość związków azotu i fosforu. Trafiają one do morza wraz z innymi zanieczyszczeniami za pośrednictwem rzek.
Warto podkreślić, że do rozkładu sinic potrzebny jest znajdujący się w wodzie tlen. To prowadzi do jego szybkiego zużycia, więc w grę wchodzą bakterie beztlenowe, a przy okazji powstaje szkodliwy dla morskich stworzeń siarkowodór. To również przyczynia się do powstawania przestrzeni, w których nie ma szans, by dalej rozwijało się jakiekolwiek życie.
Innym zagrożeniem jest plastik. W morskiej wodzie pływają opakowania po żywności, butelki oraz inne plastikowe i foliowe przedmioty. Często są mylone przez zwierzęta morskie z pożywieniem, co prowadzi do ich śmierci. Zapewne każdy choć raz widział dramatyczną fotografię przedstawiającą pływającą masę odpadów.
Śmierć morskich zwierząt w sieciach widmo
Niepokojącym zjawiskiem w Bałtyku są zerwane i zgubione sieci rybackie, które są nazywane sieciami widmo.
Intensywne rybołówstwo skutkuje tym, że wiele narzędzi połowowych dryfuje w morskich wodach i stanowi zagrożenie dla fauny. Do zgubienia sieci dochodzi, mimo że rybacy kierują się przepisami. Wszystko to chociażby przez złe warunki pogodowe, czy błędy mechaniczne.
Mimo że sieci wyrwały się rybakom, nadal spełniają swoją funkcję i łowią wszystko, co napotkają na swojej drodze. Przez to, że są wykonane z wytrzymałych materiałów, mogą nawet przez kilka lat nieść śmierć w morskiej toni.
Jak podaje WWF, zwierzęta takie jak foki i morświny, które zaplątały się w sieci widomo, nie mają szans na ratunek. Często umierają w męczarniach przez uduszenie lub z wyczerpania. Szacuje się, że sieci widmo to nawet 10 proc. wszelkich zanieczyszczeń morskich, a co roku do morza trafia kilka tysięcy takich narzędzi połowowych.
Ponadto sieci widmo są kolejnym plastikowym odpadem w morzu. Rozkładają się do mikrocząsteczek plastiku, który trafia do organizmów ryb, a później do naszych żołądków.
Jak można przeczytać na stronie WWF, by rozwiązać problem z sieciami widmo, konieczne jest ich wyławianie. W tym celu wykorzystuje się kutry rybackie, które ciągną za sobą sprzęt pozwalający je wyłapać z wody. Poza tym są podejmowane próby oczyszczania wraków statków znajdujących się na dnie morza. Pomocne są sondy, ale niezbędna jest przede wszystkim praca profesjonalnych nurków.
***
Zobacz także: