Bałtyk się dusi? Martwe strefy rosną w oczach

Ekologiczny dobrostan Morza Bałtyckiego pogarsza się z roku na rok. Szacuje się, że nawet 22 proc. powierzchni akwenu zamieniło się w martwe strefy. Co dzieje się w takich obszarach? Skąd się biorą i dlaczego ich przybywa?

Co się dzieje z polskim morzem? "Martwe strefy" w Bałtyku
Co się dzieje z polskim morzem? "Martwe strefy" w Bałtyku123RF/PICSEL

Morski ekosystem naszego morza jest od wielu lat zagrożony. Już w ubiegłym roku temperatura wody w Bałtyku sięgała 28 st. C, a ekolodzy alarmują, że nie powinna przekraczać 24.

W obszarach o podwyższonej temperaturze spada zawartość uwodnionego tlenu, co z kolei jest zagrożeniem dla życia zwierząt i roślin. Cieplejsze wody są także odpowiedzialne za mniejsze zasolenie. Wpływa to destrukcyjnie na istniejące w tych regionach łańcuchy pokarmowe. Wodne zwierzęta migrują z nich w inne miejsca, a pozostałe na miejscu rośliny i inne organizmy niedysponujące możliwością ucieczki umierają. Właśnie takie miejsca nazywane są martwymi strefami.

Efekt cieplarniany podgrzewa Bałtyk

Amerykańska instytucja rządowa zajmująca się prognozowaniem pogody, National Oceanic and Atmospheric Administration, definiuje martwe strefy właśnie jako obszary o obniżonej zawartości tlenu, a powodem ich rozrostu na całym świecie są zanieczyszczenia trafiające do mórz i oceanów, a także w dużej mierze wzrost średnich temperatur wynikający z efektu cieplarnianego.

"Wody Bałtyku coraz mniej się ze sobą mieszają, przez co zmniejsza się ilość składników odżywczych pochodzących z głębin. Bez nich maleje ilość planktonu, którym żywi się wiele morskich organizmów. Bez planktonu nie będzie ryb" - ostrzegała w 2021 roku organizacja World Wide Fund for Nature Polska.

Czytaj także: Zabytki Sopotu

Martwe strefy, powstałe wskutek eutrofizacji wód, stanowią od 17 do 22% dna Bałtyku
Martwe strefy, powstałe wskutek eutrofizacji wód, stanowią od 17 do 22% dna Bałtyku 123RF/PICSEL

Azot z pól do morza

Kolejnym powodem rozrostu martwych stref jest wpływ rolnictwa na stan mórz. Azot i fosfor pochodzące ze ścieków i odpadów rolniczych powodują efekt eutrofizacji, czyli wzbogacania zbiorników wodnych w pierwiastki biofilne, skutkujący wzrostem żyzności wód.

Zjawisko to zostało odkryte zaledwie 30 lat temu, a jego skutki są równie niepokojące, jak ocieplenie klimatu i zatruwanie wód.

"Jak wygląda ten proces krok po kroku? Azot jest rozpuszczalnym związkiem mineralnym i jest transportowany do Bałtyku drogą wodną. Z kolei fosfor trafia do morza z cząstkami gleby, które tworzą się w wyniku erozji gruntów. Obydwa wspomniane składniki odżywiają rośliny uprawne, a późnej - kwitnące wiosną algi i cyjanobakterie (sinice) latem. Organizmy te zakwitają, przekwitają, opadają na dno, a potem rozkładają się, dopóki mają dostęp do tlenu. Kiedy go zabraknie, kontynuują rozkład w warunkach beztlenowych - pojawia się wtedy siarkowodór i uwalnia fosfor. Fosfor wędruje na powierzchnię wody i od tej pory nieustannie krąży w ekosystemie. Bardzo trudno jest przerwać ten cykl, a ten stan jest jeszcze pogłębiany przez niewłaściwe praktyki rolnicze" - tłumaczy proces eutrofizacji Maria Staniszewska z Polskiego Klubu Ekologicznego w rozmowie z serwisem "Teraz Środowisko".

Sinice na gdyńskiej plaży
Sinice na gdyńskiej plaży123RF/PICSEL

Martwe strefy na całym świecie

Problem martwych stref nie dotyczy jedynie Bałtyku. Intensywność życia spada w niektórych obszarach wszystkich oceanów i mórz świata. Badacze z Massachusetts Institute of Technology opracowali najdokładniejszą jak dotąd mapę stężenia tlenu we wszechoceanie - czyli sumie mórz i oceanów Ziemi.

Do stworzenia tego niepokojącego atlasu wykorzystali 15 milionów pomiarów, które zostały przeprowadzone na przestrzeni 40 lat. Pozwoliło to między innymi na odkrycie dwóch ogromnych rozmiarów martwych stref na Pacyfiku - mierzącą 600 tys. kilometrów sześciennych wody u wybrzeży Peru i nawet trzykrotnie większą strefę w okolicach Ameryki Środkowej.

"Powszechnie oczekuje się, że oceany będą tracić tlen w miarę ocieplania klimatu. Ale sytuacja wydaje się bardziej złożona, zwłaszcza w tropikach, gdzie już teraz występują duże strefy niedoboru tlenu" - podkreślają autorzy projektu, Jarek Kwiecinski i Andrew Babbin na stronie MIT News. Równocześnie zapowiadają kontynuowanie swojej pracy.

Chociaż suma wszystkich "dziur tlenowych" stanowi 1 procent objętości wszystkich wód naszej planety, to obszar przez nie zajmowany wciąż rośnie, a ich wpływ na klimat i gospodarkę wodną już teraz jest ogromny.

Zobacz także:

Zdanowicz pomiędzy wersami. Odc. 16: Oskar CymsINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas