Cisza towarem luksusowym. Smog akustyczny to już plaga i powód chorób
Zanieczyszczenie powietrza, zwłaszcza zimą, to realne zagrożenie, z którym wszystkie większe miasta podjęły już walkę. O smogu akustycznym, który szkodzi nam tak samo, a nawet bardziej, nadal jest za... cicho. Decybele rozstrajają nasze organizmy i głowy do tego stopnia, że mogą skutkować pojawieniem się groźnych chorób cywilizacyjnych. Cisza staje się towarem niemal luksusowym i coraz bardziej niedostępnym.
Za głośno, by być zdrowym
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza." Autorem tych słów jest Antoine Saint-Exupery, który stworzył pełną refleksji nad życiem i światem perełkę książkową "Mały Książę". Skoro cisza jest niezbędna do samorozwoju i umożliwia osiągnięcie wewnętrznego samozadowolenia, jak udaje nam się to we wszechogarniającym hałasie? Zanieczyszczenie akustyczne, jak udowadniają przeprowadzone badania, jest tak samo niebezpieczne jak smog. Wpływa bezpośrednio na nasze samopoczucie, ale także wyniki badań. Niektórym trudno w to uwierzyć, ale długotrwałe narażenie na głośne dźwięki powoduje realne choroby cywilizacyjne, takie jak:
- cukrzyca ,
- choroby układu krążenia,
- zaburzenia hormonalne,
- spowolnienie metabolizmu,
- pogorszenie/utrata słuchu.
Ostatnie z wymienionych schorzeń jest wyjątkowo "popularne". Przewidywania jeżą włosy na głowie: do 2050 roku 25 proc. populacji ziemi, będzie zmagać się z ubytkiem słuchu, z czego 700 milionów będzie potrzebować specjalistycznego leczenia. A to wszystko przez... hałas. Postępująca urbanizacja nie zostawia zbyt wiele przestrzeni na odpoczynek dla naszego systemu nerwowego. Szczelne zabudowy, coraz mniej zieleni w miastach, narażenie na całodobowe dźwięki: pociągów, tramwajów, startujących samolotów oraz głośnych samochodów czy motocykli przejeżdżających pod oknami. To wszystko ma wpływ na jakość naszego życia i funkcjonowania naszych ciał.
Walka z (głośnymi) wiatrakami?
Aktywnie działająca fundacja Orion, zajmująca się przeciwdziałaniu hałasowi, kampania "Wiele hałasu o hałas" oraz głośny pozew aktorki Grażyny Wolszczak, która pozwała państwo za niewystarczającą walkę ze smogiem, a wygrane w ten sposób pieniądze przeznaczyła na cele charytatywne dają nadzieję na lepsze. Ale przed nami trudna droga, by dostać to, co jest naszym niezbywalnym prawem: ciszę. Wdrażanie nowoczesnych rozwiązań zmniejszających poziom decybeli w mieście i poza nim musi następować już na etapie planowania wszelkich przebudów, remontów i zmian w przestrzeni, w której żyjemy.
Istnieją rozwiązania realnie "wyciszające" miasta: we Francji popularne są tzw. "meduzy", czyli radary wykrywające zbyt duże natężenie hałasu, które wytwarzają samochody. Kierowcy za niedopilnowanie obowiązku "cichego auta" otrzymują mandaty. Z podziwem powinniśmy także patrzeć na państwa skandynawskie, w których powstają "ścieżki ciszy", z dala od źródeł męczących hałasów, pełne jedynie kojących dźwięków natury, obwarowane znakami zakazującymi wszelkich praktyk zaburzających spokój.
Wprowadzenie ograniczeń prędkości w terenach zabudowanych także przynosi ogromne korzyści dla ograniczenia wpływu decybeli na nasze zdrowie: wystarczy zmniejszenie prędkości do 30 km/h, by odczuć pozytywne skutki mniejszego natężenia hałasu.
W Barcelonie wprowadzono ograniczenia przesiadywania w ogródkach gastronomicznych. Aby zapewnić komfort mieszkańców wystawionych na działania hałasu i gwaru ulicznego, parasole i stoliki są zwijane, a ewentualne "nasiadówki nocne" muszą zostać przeniesione do środka lokalu.
Ucieczka przed przebodźcowaniem
Twierdzenie, że rzekomo przeprowadzka na wieś, lub po prostu poza miasto (ewentualnie na jego obrzeża) zdecydowanie ma na nasz komfort zbawienny wpływ niestety nie dkońca jest zgodna z prawdą. Okazuje się, że uciekanie przed gwarem i hałasem miejskim nie jest takie proste. Aby rzeczywiście odczuć wymierne efekty braku drażniącego hałasu, a co za tym idzie, permanentnego przebodźcowania, nie wystarczy domek na wsi.
Mit cichej wioski powinien być już dawno obalony, bowiem aby rzeczywiście odczuć dobroczynne działanie ciszy, nasze lokum powinno być ustawione minimum 8 km od jakiejkolwiek drogi. Owszem, ruch będzie mniejszy niż w mieście, ale co z zakładami przemysłowymi mieszczącymi się często na terenach sąsiadujących z zabudowaniami? Centra rozrywkowe również mają swoją siedzibę poza miastem. Po podjęciu decyzji o kupnie domu na rzekomych "peryferiach", możemy wpaść z deszczu pod rynnę, bo natężenie pracującej pełną parą i przez całą dobę zakładu czy nisko latające samoloty sprawią, że narazimy się na jeszcze wyższy poziom decybeli niż mieszkając w blokowisku.
Jak więc my sami możemy walczyć o ciszę? Sposobów jest kilka: popularna medytacja połączona z jogą pozwoli wyciszyć się wewnętrznie, co przełoży się bezpośrednio na nasze samopoczucie i zdrowie. W sklepach internetowych dostępne są słuchawki wygłuszające, które wyciszają gwar i ruch uliczny, a jednocześnie nie odcinają nas od dźwięków domowników chcących się z nami skomunikować. Stanowią niejako "filtr dźwiękowy", zmniejszając nasze narażenie na hałasy dobiegające spoza naszego mieszkania.
Przebywanie w lesie lub parku również znacząco zmniejsza podrażnienie naszego systemu nerwowego przez irytujące dźwięki. Drzewa mają "działanie dźwiękoszczelne" niemal wpisane w swój zasób dobroczynnych działań dla ludzi. Bądźmy aktywni. Wymagajmy od lokalnych władz wprowadzania ekranów dźwiękochłonnych podczas planowania przyszłorocznego budżetu, stosowania rozwiązań minimalizujących wpływ hałasów na nasze zdrowie, domagajmy się karania tych, którzy burzą spokój, zwłaszcza nocą. Cisza się nam po prostu należy.