Czy to były narkotyki?
Podkusiło mnie, żeby posprzątać pokój mojego 15-letniego syna. Marcin to straszny bałaganiarz, dlatego też zwykle swoje pobojowisko sprząta sam. Odsunęłam łóżko syna i znalazłam za nim, w kłębach kurzu jakąś małą, foliową torebkę. miałam ją wyrzucić ale coś mnie tknęło. W środku był osad, jakby pyłek.
- Ciocia, to po "maryśce" - nie miał wątpliwości. - Młody próbuje. Lepiej niech ciocia z nim porozmawia - dodał niezbyt przejęty sprawa.
Jakbym dostała obuchem w głowę.
"Marcin i narkotyki..." - myślałam przerażona.
Opowiedziałam wszystko mężowi. Bardzo się zdenerwował. Lepiej nie wspominać, co się działo po powrocie syna. do domu. Krzyki i awantura. Marcin wszystkiego się wypierał i w końcu wrzasnął:
- To nie moje!
- A czyje? - to moje pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Resztę wakacji Marcin spędził w domu. Nie dostaje kieszonkowego. I nadal milczy. Teraz mąż jeździ po niego do szkoły. Postanowiłam porozmawiać z pedagogiem szkolnym.
- Chyba zwariowałaś?! Rozniesie się, a za narkotyki wyrzucą go ze szkoły. Sam go upilnuję - stwierdził mąż.
Ale przecież nie da rady tego robić stale. A jeżeli Marcin się przyzna, że spróbował, to co dalej? Co robić, żeby uchronić go przed narkotykami?
Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 37 (w sprzedaży od czwartku 15 września br.) i na stronie: www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne