Druga strona podrywu

Kobiety obruszają się, kiedy słyszą, że są podrywane. Niesłusznie. Przecież chyba właśnie o to chodzi. No bo czy ona może podrywać jego? Tak, bo podrywać każdy i każda może.

Wśród młodych, zdrowych mężczyzn panuje raczej powszechne przekonanie, że są najlepsi.Co to znaczy - 7 razy w ciągu nocy? Przecież nie o to chodzi! Przecież tu nie liczy się ilość!! Intymność, delikatność, wrażliwość i proste, zwyczajne, ludzkie traktowanie - za tymi cechami tęsknią najbardziej - zarówno one, jak i oni! Każdy jednocześnie chciałby podrywać i być podrywanym...

Nazwa nie jest tu istotna. Podrywanie to takie staroświeckie i niemodne określenie. Teraz zastąpiło go tysiące innych, ale każdy przecież wie, o co chodzi. Ciągle o to samo!

Roześmiani, buńczuczni, na oko pewni siebie, na pozór dowcipni, z głowami pełnymi pomysłów na przyjemne spędzenie czasu zaczynają, zagadują, nawijają, kręcą, wstawiają bajer... Czasem mają to, czego chcą, od razu, czasem z opóźnieniem.

Czy jednak wszyscy "podrywacze", także dziewczyny i kobiety, są tacy pewni siebie? Czy za minami, dowcipami i wystudiowanymi odzywkami nie kryje się przypadkiem coś - nieoczekiwanie dla nich samych - innego?

Chwalą się, opowiadają o swoich podbojach, potrafią w nieskończoność opisywać swoje przygody ("wszedłem do pubu i od razu wiedziałem, że ona będzie moja", "kiedy go zobaczyłam, byłam pewna, jak się to skończy"). Czasem nawet zbyt natarczywie i natrętnie.

Tymczasem osoby, które poprosiliśmy o wypowiedź na temat współczesnego podrywu, odnosiły się do tej dziedziny aktywności raczej z rezerwą: "To się już tak teraz nie nazywa", "Podryw? To termin z jakiegoś romansidła", "Jaki tam podryw? Branie, to proste".

Bardziej rozmowny był psycholog: - Taka jawnie głośna postawa, którą można nazwać podrywem, świadczyć może przede wszystkim o kompleksach, a dopiero w drugiej kolejności o intencjach kogoś, kto tę postawę prezentuje! Podobnie jak bardzo częste przeklinanie: klnąc jak szewc, maskujemy nasza bezsilność...

Aha! Więc coś tu jednak zgrzyta! Podrywanie jak przeklinanie? No, no... Więc tu już nie chodzi o to, żeby za rękę, przy świecach, w jakiejś spokojnej atmosferce, po kinie... Czyżby była jakaś druga strona podrywu?

Hmm... Nie sobie psycho- i socjo- i seksuologowie badają! Niech się wypowiadają na ten temat mniej lub bardziej naukowe gremia! Niech powstają prace naukowe, badania, filmy, książki...

Na szczęście nikt nie jest w stanie zmienić jednego, tego, co raczej napędza świat i czyni go atrakcyjnym: że możemy się komuś podobać, że ktoś chce z nami bardzo długo przebywać, że ze sobą rozmawiamy, że mamy się ku sobie - po prostu. A podryw? Jak zwał, tak zwał - był jest i będzie, no bo trzeba przecież jakoś zacząć!!!

Kamil

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas