Dymki pomocne w lekcjach

Z komiksów edukacyjnych od lat z powodzeniem korzystają uczniowie francuskich podstawówek. Próby wprowadzenia literatury obrazkowej do polskich szkół traktuje się raczej nieufnie. Wciąż jeszcze panuje przesąd, że czytanie komiksów... ogłupia.

Dzieci chętnie uczyłyby się historii z komiksów
Dzieci chętnie uczyłyby się historii z komiksówDzień Dobry

Drwimy, ale czytamy

Zła opinia na temat komiksów to często jeszcze pokłosie PRL-owskiej propagandy, traktującej ten pseudoliteracki twór jako atrybut "zgniłego Zachodu".

Jeden z największych komiksów świata
AFP

Tymczasem francuskie szkoły od wielu lat z powodzeniem sięgają po literaturę obrazkową w procesie dydaktycznym. Z badań francuskich pedagogów wynika, że dzieci zdecydowanie lepiej zapamiętują treść z obrazkami niż sam tekst. We Francji nakłady wydawnicze komiksów edukacyjnych przekraczają dziś pół miliona egzemplarzy.

Co na to resort?

Właśnie tym tropem zapragnęło pójść wrocławskie wydawnictwo Mandragora. Wyspecjalizowane w komiksie, postanowiło skierować do Ministerstwa Edukacji i Nauki pismo, w którym zaproponowało, by jedna z wydawanych przez nie serii o tematyce historycznej pt. "Strażnicy Orlego Pióra" została włączona do programu nauki w szkołach podstawowych i gimnazjach. Komiks, przybliżający sylwetki kolejnych władców Polski, miałby szansę stać się jednym z wielu środków dydaktycznych, obok zalecanych w programie podręczników i lektur. - Niestety, ministerstwo nie poparło naszego projektu - skarży się szef Mandragory, choć - jak mówi - do swojego pomysłu zdążył już przekonać wielu nauczycieli.

- Resort twierdzi, że komiksu nie można traktować jako środka dydaktycznego. To dziwne, bo przecież może być nim wszystko, co pomaga uczniowi w nauce. Skoro oficjalnymi środkami dydaktycznymi mogą być gry edukacyjne, dlaczego nie miałyby nimi być komiksy?

Resort nie da glejtu

Stanowisko resortu w sprawie zastosowania komiksów w szkolnictwie jest jasne. - Minister nie zaleca wykorzystywania tego typu publikacji do celów dydaktycznych - tłumaczy Marian Romanowski z Ministerstwa Edukacji i Nauki.

- Nie znaczy to jednak, że zabrania nauczycielom sięgania po tego typu pomoce na lekcjach. Komiks w szkole może oczywiście zaistnieć, ale nie dostanie na to ministerialnego glejtu. W podobny sposób myśli Kinga Skiba-Kuna. - Nie mam nic przeciwko obecności komiksów w szkole. Nauczyciel ma obowiązek w taki sposób dobrać środki dydaktyczne, by w możliwie najbardziej efektywny sposób pomogły dziecku w nauce. Ale stanowczo uważam, że komiks, który jest z natury swej wybiórczy, nie może być traktowany jako jedyna forma przekazu wiedzy. Sytuacja przypomina problem korzystania z ekranizacji lektur szkolnych, o których jeszcze do niedawna nauczyciele nawet nie chcieli słyszeć. Dziś często dopuszczają filmy, pod warunkiem że są jedynie dodatkiem do przeczytanej lektury.

Drugi gatunek?

W Polsce niestety wciąż pokutuje opinia, że komiks to literatura drugiego gatunku. Na temat literatury obrazkowej nienajlepsze zdanie mają przede wszystkim przedstawiciele starszego pokolenia. Ich zarzuty odpierają czytelnicy i wydawcy komiksów w Polsce. Przekonują, że literatura obrazkowa może mieć bardzo wysokie walory artystyczne i merytoryczne. Spór trwa.

Łukasz Kuźmiński

Tekst pochodzi z gazety

Dzień Dobry
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas