Dzieciństwo krótsze o rok
We wrześniu przyszłego roku do pierwszych klas szkół podstawowych obok 7-latków trafią też 6-latki. Na razie nieobowiązkowo...

Jak wygląda pierwszy dzień nauki w szkole podstawowej? Od pokoleń prawie tak samo. Tłum ubranych odświętnie dzieci, obok grupa dumnych rodziców, potem pierwsze spotkanie z wychowawcą i nowymi kolegami... Ile z tego później pamiętamy? Niewiele, a dzisiejsze maluchy mają szansę pamiętać jeszcze mniej. Bo trafią w szkolne mury nie jako siedmio, ale sześciolatki.
Najlepiej znają dzieci
Takie zasady będą obowiązywać jeszcze w przyszłym roku szkolnym. Ale za trzy lata, decyzją Ministerstwa Edukacji Narodowej, rozpoczęcie nauki w wieku sześciu lat stanie się już obowiązkowe.
- Nauka w pierwszych klasach podstawówki będzie bardziej zbliżona do metod pracy z dziećmi w przedszkolach, czyli będzie to nauka poprzez zabawę - obiecuje MEN.
W krajach europejskich wiek rozpoczęcia przez dziecko edukacji jest bardzo różny. W Luksemburgu maluchy idą do szkoły najwcześniej, bo już w wieku 4 lat, w wieku 5 lat: na Cyprze, w Holandii i w Wielkiej Brytanii. Reforma edukacji wprowadzi u nas standard, który od lat obowiązuje w szkołach podstawowych m. in. na Węgrzech, w Austrii, Belgii, Francji, Hiszpanii, Irlandii, Islandii, na Litwie, w Niemczech, Czechach, na Słowacji i we Włoszech.
W Bułgarii, Danii, Estonii, Finlandii, Łotwie, Rumunii i w Szwecji obowiązek rozpoczęcia nauki dotyczy dzieci siedmioletnich.
Wśród najważniejszych przesłanek, przemawiających za obniżeniem wieku obowiązku szkolnego, ministerstwo zwraca uwagę na wyrównywanie szans edukacyjnych, podnoszenie jakości kształcenia i upowszechnienie edukacji przedszkolnej. Ale są też inne, bardziej konkretne korzyści. Przez kilkanaście lat będzie funkcjonować w systemie edukacji jeden rocznik dzieci więcej, co przełoży się na więcej miejsc pracy dla nauczycieli. Warto jednak podkreślić, że obniżenie wieku szkolnego nie oznacza wydłużenia nauki o rok.
- Naukę w szkole będą kończyć osoby o rok młodsze. Czyli maturę młodzież będzie zdawać w wieku 18 lat, a nie, tak jak obecnie, w wieku 19 lat - informuje szefowa resortu, Katarzyna Hall. Tym samym, absolwenci szkół zaczną rok szybciej niż obecnie wchodzić na rynek pracy.
Eksperci pracują, a rodzice swoje
W tej chwili zespoły eksperckie powołane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej pracują nad zmianami w podstawie programowej i dostosowaniem jej do wieku uczniów. Już w kwietniu poznamy szczegółowe założenia projektu o zmianie ustawy o systemie oświaty. Dwa miesiące później powstanie projekt podstawy programowej dla całego kształcenia ogólnego. O tym, jak w praktyce będzie przebiegał proces obniżania wieku szkolnego, dowiemy się do września 2008. Ale wdrożenie wszystkich zmian ma potrwać 6 lat.
Dyskusje nad reformą edukacji obniżającą wiek szkolny trwają od kilku lat. Dowodem na to mogą być wyniki badań przeprowadzonych w 2001 roku przez Uniwersytet Zielonogórski. Ponad 80 proc. rodziców przedszkolaków stwierdziło wówczas, że nie zgadzają się, by ich sześcioletnie dzieci rozpoczęły naukę. Argumentowali, że nie mają zamiaru skracać maluchom dzieciństwa, a poza tym - dzieci są za mało dojrzałe, aby podołać szkolnym obowiązkom i dyscyplinie. Minusy dostrzegali też w fakcie, że lekcje w klasach pierwszych kończą się wcześnie, co jest nieporównywalne z opieką przedszkolną, która trwa nawet 8-9 godzin. A przecież większość rodziców pracuje do późna...
Zwolennicy ewentualnej reformy (14 proc. z 1.6 tys. ankietowanych) uzasadniali swoją odpowiedź między innymi tym, że obecnie dzieci szybciej się rozwijają. Dostrzegli też edukacyjną szansę: sześciolatek szybciej przyswoi pewne wiadomości i umiejętności, np. opanuje czytanie i pisanie. 70 proc. rodziców zwróciło jednak uwagę na to, że - póki co - szkoły nie spełniają warunków odpowiednich do edukacji małych dzieci. Zanim maluchy zasiądą w ławkach, należałoby pomyśleć o bezpieczeństwie uczniów, szczególnie podczas przerw. Dlatego dla najmłodszych powinno zostać wydzielone osobne skrzydło lub piętro szkoły. Nauka powinna bardziej przypominać zabawę, a ławki, szafki na książki i pomoce szkolne i wystrój klas muszą zachęcać małych odkrywców do zdobywania wiedzy - argumentowali badani.
Podpowiedzi dla nauczycieli
Po raz pierwszy badania gotowości szkolnej dzieci sześcioletnich na dużą skalę odbyły się w Polsce w 2006 roku. Równolegle realizowano wtedy dwa projekty badawcze - w Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach i w Centrum Metodycznym Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej w Warszawie. Projekty sfinansowano ze środków Unii Europejskiej i MEN.
Zespół badawczy Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach przebadał łącznie w dwóch etapach 70 tys. dzieci sześcioletnich (18 proc. populacji ), a zespół CMPPP - 4 tys. przyszłych uczniów. Efektem badań były ogólnopolskie raporty "Sześciolatki w Polsce" (zespół AŚ w Kielcach) oraz " Doradca Nauczyciela Sześciolatków" (zespół CMPP w Warszawie). Na podstawie analizy tych badań opracowano Skalę Gotowości Szkolnej i udostępniono ją nauczycielom. Wyniki badań też pozwoliły na sformułowanie wskazówek dla nich i zaprojektowanie scenariuszy zabaw edukacyjnych. Autorzy badań podkreślają, że w pracy z sześciolatkiem najważniejsze jest zaspokajanie i budzenie ciekawości dziecka, a także możliwość powiązania nowych wiadomości z tymi, które są już maluchowi znane. Aby sześciolatek chciał się uczyć, musi czerpać poczucie własnej wartości z tego, że jest samodzielny i tworzy część zespołu.
Rekomendowaną formą pracy jest zabawa w grupie, pod warunkiem, że towarzyszy jej "zaangażowanie, radość i współdziałanie". Zabawy z wykorzystaniem historyjek obrazkowych i różnych sytuacji społecznych poprawiają spójność i komunikatywność wypowiedzi dzieci, uczą chronologicznego przedstawiania przebiegu zdarzeń, ujmowania związków przyczynowo-skutkowych i wzbogacają słownictwo.
Jak sprawdzić, czy sobie poradzi?
Arkusz obserwacji Skali Gotowości Szkolnej składa się z kilkudziesięciu pytań, podzielonych na pięć części. W pierwszej, nauczyciel zwraca uwagę na zachowania i umiejętności związane z poznawczą aktywnością dziecka. Sprawdza m.in., czy sześciolatek rozróżnia kierunki, dni tygodnia, pory roku (i związane z nimi zjawiska), czy potrafi opowiedzieć o tym, co już umie, porównać obrazki, które różnią się pewnymi szczegółami, a także - czy potrafi przewidzieć zachowania innych dzieci. Obserwuje także, czy dziecko uważnie słucha i czy łatwo się rozprasza. Druga część obserwacji dotyczy zachowania w grupie i umiejętności społecznych. W arkuszu pojawiają się pytania m.in. o to, czy sześciolatek wywołuje konflikty, czy jest nastawiony "pokojowo" do rówieśników, czy pomaga innym, staje w ich obronie, ale także o to, czy lubi zajęcia sportowe.
Kolejne pytania pozwalają ocenić samodzielność - od ubierania się, wiązania butów, poprzez wytrwałość w podejmowaniu samodzielnych prób jakiejś czynności. Nauczyciel sprawdza, jak często maluch prosi o pomoc dorosłych, czy naśladuje inne dzieci, a także - czy unika sytuacji, w których musi radzić sobie samodzielnie. Następnie ocenia aktywność dziecka podczas wykonywania przedszkolnych zadań. Ostatnia część arkusza pozwala stwierdzić, czy dziecko jest przygotowane do rozpoczęcia nauki czytania, pisania i matematyki, czy potrafi m. in. dzielić wyraz na sylaby, czy podejmuje próby samodzielnego czytania, rysuje szlaczki, które przypominają literki, liczy w pamięci w zakresie stu, zna liczebniki porządkowe, a nawet, czy... lubi układać puzzle.
Odpowiadając na każde z pytań, nauczyciel ma do wyboru cztery odpowiedzi: "tak", "raczej tak", "raczej nie", "nie".
Nie tylko zdaniem rodziców...
Jak każda reforma edukacji, także ta - obniżająca wiek szkolny - budzi kontrowersje dorosłych.
- Uważam, że moje dzieciństwo było stratą czasu - przyznaje Paweł Stankiewicz z Krakowa, ojciec 2,5 rocznego Dominika. - Z drugiej zaś strony rozumiem, że dzieci w tym wieku są na różnym etapie rozwoju i niektórym z nich mogłoby być w szkole bardzo trudno. Dlatego wydaje mi się, że start powinien być bardzo łagodny - więcej zabaw edukacyjnych, mniejsze grupy, mniej godzin nauki dziennie - sugeruje.
- Reformę i przyspieszenie wieku szkolnego uważam za kompletny absurd! Moje 6 letnie dziecko emocjonalnie nie jest gotowe na podjęcie obowiązków szkolnych - uważa Sylwia Pachota-Rura z Bochni, mama prawie sześcioletniej Kasi.
Kasia uczęszcza do "mieszanej", przedszkolnej grupy pięcio- i sześciolatków.
- W trakcie zajęć widać, jak młodsze dzieci nie potrafią skupić uwagi na zajęciach dłużej niż przez kilkadziesiąt minut. Takie maluszki wolą się pobawić, pobiegać - ciągły ruch jest ich najmocniejszą stroną. Nie wyobrażam sobie, by moja córka miała usiąść w ławce o godzinie ósmej rano i mieć zajęcia do godziny jedenastej, z kilkoma krótkimi przerwami - argumentuje Sylwia.
- Owszem wszystko można wdrożyć, ale najpierw należy dokładnie przeanalizować skutki. Położyć na szalach za i przeciw, dokonać symulacji. Obawiam się, że zostanie zastosowany znany mechanizm - mianowicie zlecenie przez resort edukacji kilku ekspertyz. Wykonają je z pewnością znani psycholodzy "z tytułami". Będą to jednak ekspertyzy pod określone potrzeby - uważa Mirosław Bar dyrektor Szkoły Podstawowej nr 15 w Przemyślu.
- Jestem przekonany, że zostaną uwzględnione czynniki rozwojowe, konieczność zmiany programów nauczania, być może ktoś pomyśli nawet o szkoleniu nauczycieli... - wylicza.
Jego zdaniem, należałoby jednak reformować przede wszystkim dydaktykę, bo zmian strukturalnych w ostatnich latach było pod dostatkiem.
Joanna Dolna