Dziecko nie przeżyło nawet godziny. Lekarka "gratuluje" Kai Godek
Około 18. tygodnia ciąży matka usłyszała przerażającą diagnozę: wada letalna. Wiedziała już, że dziecko nie przeżyje, ale znalazła w sobie siłę, by donosić ciążę. Wielowodzie narastało, a skóra na brzuchu przeraźliwie pękała. Traumatyczny poród, ciężko gojąca się rana i cień kobiety, której Trybunał Konstytucyjny odebrał szansę na zakończenie ciąży. Ginekolożka-położniczka opublikowała na Instagramie tragiczną historię matki, której synek zmarł po 30 minutach.
Lekarka, która prowadzi w sieci profil "Położnik.Bez.Lukru", zamieściła na Instagramie post opisujący ze szczegółami traumatyczną historię ciąży, porodu zakończonego śmiercią dziecka i ciężkiej rekonwalescencji, która trwa do dziś. Jak wynika z komentarzy, które lawinowo pojawiają się pod postem lekarki, nikt nie jest w stanie przejść obok jej relacji obojętnie.
- Około 18. tygodnia ciąży usłyszała diagnozę. Wada letalna. Dziecko z dużym prawdopodobieństwem zginie w czasie porodu lub krótko po nim. Cały Jej świat rozpadł się. Wspaniałomyślny TK odebrał Jej szansę na zakończenie ciąży. A nie każda kobieta ma w sobie siłę i zasoby finansowe na wyjazd za granicę. Była silna i dumna. Powiedziała, że da radę. Urodzi i pochowa dziecko. Oglądałam Ją co 2 tygodnie. Wada płodu uniemożliwiała mu połykanie płynu owodniowego. Narastało wielowodzie. Pękała skóra na brzuchu. Proponowałam amnioredukcje, ale bała się. Nie wyraziła zgody
"Kaju Godek możesz być z siebie dumna"
- Obwód zniekształconej główki miał 39 cm. Długi drugi okres porodu, nacięcie krocza, krwotok, przetaczanie krwi. Synek zmarł po 30 minutach. (Kaju Godek możesz być z siebie dumna) - relacjonuje na Instagramie ginekolożka, zwracając się do konserwatywnej aktywistki antyaborcyjnej.
Pacjentka pojawiła się na kontroli w czternastej dobie. Gdy lekarka zobaczyła jej krocze, osłupiała. "Ohydnie, niechlujnie, krzywo i wbrew anatomii" - tak, według ginekolożki opatrzono ranę. Z dziurki obok pochwy przerażona lekarka wyciągnęła dwanaście pełnych szwów chirurgicznych z węzłami. Wytworzyła się przetoka, szycie było źle wykonane, a użyty materiał niewłaściwie dobrany. By oddać skalę tragedii, lekarka zamieściła na Instagramie szokujące zdjęcie:
Pod postem lekarki pojawiło się już mnóstwo komentarzy, większość z nich porównuje poród pacjentki do rzezi, a ją samą do inkubatora.
"Czytam i płaczę", "Gdzie te hordy psychologów, które miały według, tfu, rządzących, służyć wsparciem Kobietom w takiej sytuacji?", "Nie wiem, kim trzeba być żeby głosić dumnie, że kobieta ma obowiązek urodzić dzieciątko, które zaraz umrze... chory kraj", "Jest mi tak bardzo przykro, kiedy czytam, co przechodzą niektóre kobiety! Ile bólu i cierpienia muszą znieść przez czyjeś wymysły... Boję się zachodzić w ciążę i rodzić w tym kraju" - piszą przerażone kobiety, zgłaszając jednocześnie chęć pomocy straumatyzowanej pacjentce.
Polska, zaostrzając prawo antyaborcyjne, stoi w kontrze do przepisów i rozwiązań procedowanych na szczeblu unijnym. Pod koniec czerwca Parlament Europejski przyjął rezolucję, wzywającą kraje wspólnoty m.in. do wprowadzenia powszechnej edukacji seksualnej oraz zagwarantowania bezpiecznego dostępu do bezpiecznej aborcji, antykoncepcji oraz opieki lekarskiej w zakresie seksualności i leczenia niepłodności.
Autorzy rezolucji wzywają również kraje Unii do uznania, że ograniczanie dostępu do m.in. aborcji i antykoncepcji stanowi naruszenie praw człowieka. Za przyjęciem rezolucji opowiedziało się 378 posłów, przeciw było 255. Warto dodać, że rezolucja nie jest wiążąca, jest ona jedynie wezwaniem do podjęcia działań, skierowanym do państw członkowskich.
***
Zobacz również: