Dziewczyna z piwnicy
Natascha Kampusch spędziła w piwnicy 3096 dni. Kiedy trafiła do swojego podziemnego więzienia miała 10 lat, wyszła z niego jako dorosła kobieta.
Nowe życie
W dniu porwania Natascha wyszła z domu bez pożegnania z matką, z którą wcześniej się pokłóciła, choć matka wielokrotnie powtarzała, że nie wolno rozstawać się w gniewie, bo nie wiadomo, czy jeszcze się spotkamy.
Najpierw myślała, że podzieli los dziewczynek, o których wcześniej słyszała w mediach: zostanie wykorzystana i zabita. Tak się jednak nie stało, porywacz utwierdzała ją w przekonaniu, że to porwanie na zlecenie i że wkrótce ma ją ktoś odebrać od niego, później mówił, że czeka na okup, którego jej rodzice nie chcą zapłacić.
Mijały kolejne dni, jednak sytuacja Nataschy nie zmieniała się.
"Jako osoba dorosła często rozmyślałam o tym, w jaki sposób przetrwałam tamtą chwilę. Cała ta sytuacja była tak przerażająca, że już na samym początku uwięzienia mogłam się całkowicie załamać. Jednak umysł ludzki jest w stanie dokonywać rzeczy zadziwiających - poprzez oszukiwanie siebie i redukowanie własnych możliwości, aby nie poddać się w sytuacji, która z logicznego punktu widzenia byłaby nie do pojęcia." - pisze dorosła Natascha Kampusch, wspominając moment porwania.
Dziś Kampusch uważa, że przetrwała, bo wówczas, w momencie porwania, umysł dziesięciolatki cofnął się do stadium pięcioletniego dziecka, które wszystko akceptuje. Kiedy zrozumiała, że porywacz jej nie uwolni i może w tej kwestii liczyć tylko na siebie, podjęła decyzję, że ucieknie, kiedy będzie odpowiednio duża i silna - " Zabiorę cię stąd, przyrzekam. Teraz nie możesz jeszcze uciec, jesteś jeszcze zbyt mała. Ale kiedy będziesz miała osiemnaście lat, obezwładnię porywacza i zabiorę cię z tego więzienia. Nigdy cię nie opuszczę" - obiecała samej sobie Natascha. - "Zawarłam umowę własnym późniejszym "ja". Dotrzymałam słowa."
Stosunek porywacza do Nataschy zmieniał się w czasie jej uwięzienia. W pierwszych dniach po porwaniu "(...)poprosiłam, żeby został przy mnie, położył mnie do łóżka tak, jak trzeba,i opowiedział bajkę na dobranoc. Poprosiłam nawet, żeby mnie ucałował na noc, tak jak robiła moja matka, zanim po cichu zamknęła drzwi do mojego pokoju. Wszystko po to, aby zachować pozory normalności. A on wdał się w tę grę. Z mojego plecaka, który postawił gdzieś za drzwiami więzienia, wyciągnął książeczkę z bajkami krótkimi historyjkami, położył mnie na materacu, przykrył cienkim kocem, a sam usiadł na podłodze. Potem zaczął czytać. "
Stosunek Wolfganga Priklopila diametralnie zmienił się, gdy Natascha zaczęła dojrzewać. Wówczas coraz częściej dawał jej do zrozumienia, że jest jego niewolnicą, że porwał ją i uwięził po to, by wychować sobie odpowiednią partnerkę - taką, która będzie gotowała, prała, sprzątała i spełniała jego zachcianki nie przestając go uwielbiać.
"Teraz znajdowałam się pod nieustanną obserwacją. Nie mogłam zrobić ani kroku, który nie były mi wcześniej nakazany. Musiałam tak stać, siedzieć albo chodzi, jak mi nakazał porywacz. Musiałam pytać o pozwolenie, kiedy chciałam wstać albo usiąść, zanim przekręciłam głowę na bok albo wyciągnęłam rękę. Nakazywał mi, gdzie mam skierować wzrok, i odprowadzał mnie nawet do toalety. Nie wiem już, co było gorsze: czas spędzony samotnie w piwnicy czy też okres, kiedy przez sekundę nawet nie byłam sama."
Izolacja, władza nad całym życiem dziewczyny regulowana dostawami pożywienia (porywacz przez całe lata powtarzał, że Natascha jest zbyt gruba, choć były momenty w jej życiu, kiedy była na granicy śmierci głodowej), bodźcami w postaci nieustannego światła lub ciemności, przemowami przez zainstalowany w piwnicy nadajnik, przemoc fizyczna i psychiczna, nieustanne upokorzenia to system wychowawczy wielbiciela Hitlera - technika telekomunikacyjnego Wolfganga Prikolopila. Maltretowanie i głód stały się codziennością Nataschy - "kto nie pracuje, ten nie musi jeść" - mawiał Priklopil.
Nie ma absolutnego zła
Natascha nigdy nie potępiła Priklopila, uważając, że także on sam jest ofiarą, przede wszystkim nadopiekuńczej matki. Sprzeciwia się jednak klasyfikowaniu jej przypadku jako syndromu sztokholmskiego, więziona przez osiem lat w piwnicy Natascha Kampusch uważa, że nie ma absolutnego zła.
Zdaniem Kampusch to właśnie dzięki wybaczeniu porywaczowi udało jej się przetrwać koszmar, który zgotował jej Priklopil. Dzięki temu, że w najtrudniejszych dla niej sytuacjach poniżenia, bólu i upokorzenia potrafiła dostrzec w porywaczu człowieka, jej samej udało się zachować godność i siłę do walki.
"Czułam wtedy, że sprawca nie zdoła złamać mnie przemocą fizyczną. Kiedy ciągnął mnie po schodach w dół do piwnicy, moja głowa uderzała o każdy stopień i żebra były obtłukiwane, wtedy osobą, którą rzucał w ciemności na podłogę, nie byłam ja. Kiedy przyciskał mnie do ściany i dusił, aż robiło mi się czarno przed oczami, to nie ja walczyłam o każdy haust powietrza. Ja byłam bardzo daleko, w miejscu, gdzie nie mógł mnie dosięgnąć najsilniejszymi nawet kopniakami ani ciosami."
Dla świata zewnętrznego porywacz pozostawał zapewne człowiekiem uprzejmym i nieśmiałym. Porządek i zasady były dla niego najważniejsze. W piwnicy do głosu dochodziła jego natura i uczucia, które na górze musiał tłumić.
"Poznałam dwie twarze Wolfganga Priklopila, których nikt chyba nie zdołał dojrzeć. Jedna sygnalizowała silne dążenie do władzy i ucisku innych. Drugą charakteryzowała niezrealizowana potrzeba miłości i uznania." - pisze Kampusch.
23 sierpnia 2006 roku Natascha Kampusch, korzystając z tego, że po raz pierwszy od ośmiu lat porywacz spuścił ją z zasięgu wzroku, uciekła. Wolfgang Priklopil popełnił samobójstwo.
Anna Piątkowska
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Nataschy Kampusch 3096 dni, która ukazała się nakładem wydawnictwa Sonia Draga.