Ginekolodzy chcą rejestrować efekty in vitro
Polskie Towarzystwo Ginekologiczne przygotowuje specjalny program komputerowy, by rejestrować procedury i efekty pozaustrojowego leczenia niepłodności.
Dotąd w kraju nie ma żadnych tego typu rejestrów. Inne państwa, np. Unii Europejskiej a także Czesi czy Węgrzy oraz Słowenia mają takie narodowe rejestry. Zdaniem lekarzy, utworzenie polskiego rejestru zostanie wymuszone przez wejście do UE.
12 listopada 2002 minie 15 lat od pierwszych w Polsce narodzin dziecka poczętego metodami zapłodnienia pozaustrojowego. Stało się to w Białymstoku w 9 lat po pierwszych takich narodzinach na świecie. Prof. Szamatowicz kierował wówczas i kieruje do dziś zespołem białostockich lekarzy.
Z powodu braku rejestrów nie wiadomo dokładnie ile dzieci urodziło się w Polsce po zapłodnieniu poza ustrojem matki, ile takich zabiegów się wykonuje, jakie są efekty i skutki takiego leczenia. Polskie Towarzystwo Ginekologiczne chce to zmienić. Według prof. Szamatowicza, udział w przedsięwzięciu zadeklarowały wszystkie polskie ośrodki zajmujące się pozaustrojowym zapłodnieniem.
- Rejestrowano by, ile procedur wykonano, na czym one polegały, sposób ich wykonania, np. rodzaje użytych stymulacji, rodzaje podanych i zużytych leków i - co najważniejsze - jaka jest efektywność leczenia. W krajach gdzie pozaustrojowe leczenie niepłodności jest refundowane, taki rejestr to wymóg, a w Polsce zaczynamy robić ten rejestr bez refundacji. Chcemy dorównać temu, co dzieje się w innych krajach - powiedział prof. Szamatowicz.
Według jego szacunków, w Polsce w ostatnich latach dzięki metodom in vitro rodzi się - tylko po leczeniu w Białymstoku - rocznie około 200 dzieci. Przez pierwszych 10 lat kiedy stosowano w Polsce te metody, urodziło się ponad tysiąc dzieci. Zebranie danych jest też trudne dlatego, gdyż ze względu na presję społeczną i sprzeciwianie się "in vitro" przez Kościół katolicki, wiele kobiet po zajściu w ciążę zrywa kontakty z kliniką.
Lekarze specjalizujący się w leczeniu niepłodności metodami pozaustrojowymi bezskutecznie apelują też od lat o uznanie takich technik za procedury medyczne i objęcie ich refundacją.
Według ginekologów, co szósta para ma problemy z rozrodem, a tylko 1-2 proc. z ponad 200-250 tys. małżeństw, które mogłyby być leczone tymi metodami ma szanse na takie leczenie. Główny powód to ich zdaniem właśnie brak refundacji przez kasy chorych czy ministerstwo zdrowia.
W Polsce nie udało się też dotąd wprowadzić certyfikacji i nadzoru nad klinikami prowadzących takie leczenie, zwłaszcza ośrodkami prywatnymi, których przybywa.
Lekarze powtarzają, że zapłodnienie "in vitro" to szansa a nie gwarancja na ciążę i dziecko. Przyjmuje się, że jeśli te procedury są powtarzane, to udaje się pomóc około połowie zgłaszających się par.
W Polsce są 24 ośrodki, które stosują leczenia niepłodności metodami zapłodnienia pozaustrojowego. 6 z nich to kliniki akademickie: Białystok, Bydgoszcz, Poznań, Warszawa, Katowice i Szczecin. Pozostałe to prywatne kliniki.