Jak skończą mi się pomysły na powieści, zostanę poławiaczką bursztynów

W swoich książkach nie ucieka od problemów, ale każda z nich niesie pozytywne przesłanie. Krystyna Mirek zachęca kobiety, by walczyły o miłość, marzenia i rodzinę. Przy okazji premiery najnowszej książki "Tam, gdzie serce twoje" autorka zdradziła, gdzie pojedzie, gdy skończą się jej pomysły na powieści i jaki jest jej przepis na szczęśliwe macierzyństwo.

"Z obserwacji oraz rozmów z wieloma kobietami wynika, że nasze życie, choć pod wieloma względami w ostatnich czasach diametralnie się zmieniło, to jednak w niektórych aspektach wciąż pozostaje takie samo"
"Z obserwacji oraz rozmów z wieloma kobietami wynika, że nasze życie, choć pod wieloma względami w ostatnich czasach diametralnie się zmieniło, to jednak w niektórych aspektach wciąż pozostaje takie samo"Lukasz SzelagEast News

Justyna Chaber: Spotykamy się dzisiaj, żeby porozmawiać o powieści "Tam, gdzie serce twoje". Pierwsze czytelniczki mają książkę w swoich rękach, jakie emocje towarzyszą tak uznanej i lubianej przez Polki autorce?

Krystyna Mirek: - Ogromne. To się z czasem nie zmienia. Każda powieść to ogrom pracy, emocji, wątpliwości, pisania i kasowania tego, co się wcześniej stworzyło. Zawsze bardzo mocno czekam na ten moment, gdy kurier przywozi do domu charakterystyczne pudło i wciąż otwieram je drżącymi dłońmi, by zobaczyć  najnowszą książkę. Ta jest piękna. Okładka przywodzi na myśl wiosnę i liczę na to, że słońce zawita do nas wraz z premierą.  Podobnie jest z oczekiwaniem na recenzje. Zawsze zamykam oczy, zanim spojrzę na pierwsze zdania. Głos czytelników jest dla mnie ważny. Lubię się z nimi kontaktować zarówno przez media społecznościowe, jak i poprzez spotkania na żywo. Co roku jeżdżę z walizką po całej Polsce, pokonując setki kilometrów, by odpowiedzieć na ich zaproszenie.

Wiem, że w każdej swojej książce poruszasz problem "bliski kobietom". W tej najnowszej wchodzisz na delikatny grunt. Czy będzie spoilerem jeżeli powiemy o co chodzi?

- Ciąża i rodzicielstwo to wciąż trudny temat. Ciągle oceniany. Krytykuje się kobiety, że mają, czyimś zdaniem, za dużo dzieci lub za mało, za wcześnie lub zbyt późno. Jeśli matki zostają w domu, zarzuca im się, że się nie rozwijają a, jeśli wracają do pracy, to są oskarżane, że myślą tylko o karierze. Często jak w przypadku Laury, głównej bohaterki powieści ,,Tam, gdzie serce twoje" oceniają teściowie. Uważają, że mają prawo tworzyć plan życia dla swoich dzieci i ich małżonków. Zwłaszcza, jeśli pomagają finansowo lub w jakiś inny sposób. Wtrącają się, oceniają, oczekują. Bywa, że taka postawa potrafi naprawdę zatruć życie.

Możemy zdradzić, że w wielu przypadkach presja społeczna, a także ta ze strony najbliższych, dotycząca wielu różnych aspektów, może zniszczyć związek. Czy z twoich obserwacji wynika, że dzisiejsze czasy "wyleczyły" ludzi z oczekiwań czy wręcz przeciwnie "nic nie jest tabu"?

- Z obserwacji oraz rozmów z wieloma kobietami wynika, że nasze życie, choć pod wieloma względami w ostatnich czasach diametralnie się zmieniło, to jednak w niektórych aspektach wciąż pozostaje takie samo. Stereotypy niestety trzymają się mocno. Podobnie jak uprzedzenia. Laura, główna bohaterka powieści pochodzi z rozbitej rodziny, matka i ojciec niespecjalnie się nią interesują, nie krzywdzą wprawdzie, ale są obojętni. To też może bardzo ranić. Laura nie jest zamożna. Wychodzi za mąż za lekarza ze znanej krakowskiej rodziny. I pada ofiarą rozczarowania teściów. Do tego wszystkiego nie może zajść w ciążę, by wywiązać się ze swojego - zdaniem teściów - podstawowego kobiecego obowiązku. Ale najgorsze jest to, że mąż początkowo kochający z czasem zaczyna nasiąkać poglądami swoich rodziców. Sytuacja staję się bardzo trudna.

Otwarcie mówić: To moja sprawa. Mój dom. Moje życie?

Tak. Łagodnie, w miarę możliwości taktowanie, ale stanowczo trzeba znaczyć swoje granice. Laura, główna bohaterka powieści ,,Tam gdzie serce twoje" została skrzywdzona, ale ona w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że też zawiniła. Za późno zaczęła protestować, mówić otwarcie o emocjach i potrzebach, zbyt mocno się wycofała. Ale ja ją dobrze rozumiem. To trudne, walczyć o siebie, zwłaszcza jeśli człowiek zmaga się z niskim poczuciem własnej wartości. Jest jednak konieczne, by ocalić siebie, miłość i rodzinę.

Krystyna Mirek - autorka książki "Tam, gdzie serce twoje"
Krystyna Mirek - autorka książki "Tam, gdzie serce twoje" INTERIA.PL/materiały prasowe

Czytając powieść zapamiętałam przesłanie, że zadaniem rodzica jest nauczyć dziecko dobrze żyć. Jako doświadczona mama podpowiesz, jak rozpoznać granicę między motywowaniem dziecka, a presją? Czy na przykładzie bohaterów będziemy w stanie wynieść lekcje?

- Sądzę, że zadaniem rodziców jest sprawić, żeby dzieci miały mocne skrzydła, na których kiedyś będą w stanie poszybować. Naszym głównym zadaniem jest przygotować je do dobrego samodzielnego życia. Jeśli nie opiekujemy się nimi zbytnio, są za słabe, by potem dobrze sobie radzić, nie mają odwagi pofrunąć, ale z kolei jeśli męczymy je nadopiekuńczością, wtedy sprawiamy, że ich skrzydełka są maleńkie, słabiutkie i do niczego nieprzydatne. Pomiędzy tymi dwiema skrajnościami jest dobra droga. Złapanie  balansu, złotego środka, to zadanie na całe życie. Ciągle trzeba to robić od nowa, każdego dnia zadawać sobie pytanie, czy słusznie postępujemy. Czy nie skręcamy przesadnie, w którymś kierunku. Bardzo skuteczne jest pytanie: W jakiś sposób mogę ci pomóc? Często odpowiedź może nas zaskoczyć. Nieraz się mylimy, sądząc, że dziecko na przykład potrzebuje rady, a tymczasem  ono chce tylko wysłuchania i przytulenia. Czasem jednak właśnie chce usłyszeć opinię. Nie zawsze można trafić, tylko się domyślając. To się sprawdza także w relacjach z dorosłymi. Warto pytać i słuchać odpowiedzi. Pomaga też uważność na drugiego człowieka, wnikliwe słuchanie, życzliwe nastawienie, gotowość do poświęcania czasu. W miarę jak dzieci dorastają, powinny dostawać coraz bardziej poważne zadania, by przejmować odpowiedzialność za swoje życie. To niełatwe, bo chciałoby się swoje skarby mieć zawsze przy sobie. Wiem coś o tym. 

Normalnym jest, że kiedy pojawiają się problemy zaczynamy szukać rozwiązań. Główna bohaterka Laura rzuciła wszystko i udała się w podróż na drugi koniec Polski, nad morze, by odzyskać swoje serce. Chwilowy odwrót to dobre rozwiązanie? 

- Laura wyjeżdża na dobre. I jest to pewna nowość w moich książkach. Napisałam dwadzieścia trzy powieści. W wielu z nich pojawiają się problemy małżeńskie, to temat który bardzo interesuje czytelniczki. Ale zawsze jakoś udawało się znaleźć rozwiązanie. Zawsze stałam po stronie tych, co naprawiają, ratują. Uważam bowiem, że zanim człowiek się podda, powinien zawalczyć, upewnić się, że nic się nie da zrobić. Ale czasem tak jest, że trzeba stanowczo powiedzieć: Dość. I Laura to robi, w pewien poranek o czwartej nad ranem. Zabiera jedną walizkę i swojego  psa, po czym zamyka drzwi domu męża, by już do niego nie wrócić.Jak to się skończy? Zdradzę tylko, że nad morzem nie spotka na pierwszym skrzyżowaniu przystojniaka, który wszystko zmieni, w takie proste rozwiązania nie wierzę. Ale jej się uda. Inaczej, niż ona sama się spodziewa i co więcej zupełnie inaczej, niż podejrzewa jej mąż. Dla niego to też będzie terapia szokowa.

Ciekawi mnie jeszcze kwestia bursztynów. Jak autorka, która serce zostawiła w górach zainteresowała się poławianiem urokliwych kamieni. Mam przeczucie, że kryje się za tym ciekawa historia. 

- Bardzo lubię bursztyny. Zawsze mnie ciekawiły. Pierwszy naszyjnik w życiu dostałam od taty, był to sznur bursztynowych korali. Pięknych. Zawsze też bardzo mnie ciekawił zawód poławiacza bursztynów. Wiem, że kiedyś były całe rodziny, które przez pokolenia trudniły się tym zajęciem. Nie jest ono łatwe, ale wyjątkowe. Spotkałam kiedyś mężczyznę, który mi o tym opowiedział. Resztę wiadomości odnalazłam już samodzielnie. Zawsze wiedziałam, że kiedyś powstanie z tego opowieść. Czasem myślę, że kiedyś pojadę daleko nad morze i sama zostanę poławiaczką bursztynów. Jak już skończą mi się pomysły na powieści.

Więcej o książce "Tam, gdzie serce twoje" Krystyny Mirek przeczytasz TUTAJ 

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas