Kardynał Stefan Wyszyński. Droga na ołtarze nie była usłana różami
Beatyfikacja prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego odbędzie się 12 września 2021 r. w Warszawie. Msza beatyfikacyjna transmitowana w telewizji POLSAT rozpocznie się o godz. 12.00. Wiele osób zadaje sobie pytanie "Co wiem na temat prymasa Stefana Wyszyńskiego?" Skąd pochodził? Jak wyglądało jego dzieciństwo? Jak przyjmował kolejne nominacje i z czym zmagał się, będąc głową polskiego Kościoła?
Biskup, kardynał, prymas, a może... nauczyciel, dyplomata, patriota lub jeszcze inaczej mąż stanu, interrex. Na kanwie każdego z tych sformułowań można byłoby zorganizować wykład poświęcony "Człowiekowi Tysiąclecia", bo tak na kartach historii zapisał się prymas Stefan Wyszyński. Napisania jego biografii podjęło się wielu, ale w aktach IPN-u nadal brakuje dokumentacji, którą uczeni z mozołem starają się skompletować i niczym puzzle złożyć w krystaliczną całość.
Beatyfikacja prymasa Stefana Wyszyńskiego szczególnie ucieszyła rodzinę, której kolejne pokolenia od lat spotykają się na rodzinnych zlotach w Zuzeli. To miejscowość położona nad Bugiem na pograniczu Podlasia i Mazowsza, w której 3 sierpnia 1901 roku na świat przyszedł Stefan Wyszyński.
Był drugim, ale nie ostatnim dzieckiem Julianny i Stanisława. Sielankę przerwała śmierć matki i siostry, których szanse na przeżycie malały z każdą chwilą po porodzie. Po śmierci żony ojciec zdecydował się na drugi związek. Mały Stefan dorastał w wielodzietnej rodzinie. Może stąd wzięła się empatia i zrozumienie dla innych, w których problemy wsłuchiwał się w seminarium oraz na każdym etapie duchownej kariery. Człowieka zawsze stawiał na pierwszym miejscu, a o posłudze mówił od dziecka. Marzeniem chłopca z Zuzeli było noszenie sutanny. Będąc wikarym, nie przypuszczał, że zajdzie tak daleko, a jego wpływ na Polskę będzie komentowany nie tylko w ojczyźnie, ale także w Stolicy Apostolskiej. Świętując swoje siedemdziesiąte piąte urodziny i trzydziestolecie biskupstwa Wyszyński powiedział jasno:
Zatem czy rola męża stanu była misją wybitnego duchownego? Naukowcy nie mają wątpliwości, że tło historyczne nie pozostawiało wyboru, naród wypatrywał świętobliwego duszpasterza, który stanąłby w jego obronie. A taki był właśnie biskup Stefan Wyszyński. Choć w momencie nominacji na arcybiskupa gnieźnieńskiego i warszawskiego zastanawiał się, czy decyzja Piusa XII nie wpędzi go w grzech pychy. Miał wątpliwości, czy rola prymasa nie jest dla niego na wyrost. Wolał pracę z parafianami lub studentami. Idealnie czuł się w roli wykładowcy i publicysty.
Nie lubił poklasku, nie chciał być w centrum uwagi, wolał pracę kameralną z tylnej pozycji, bez zwracania na siebie szczególnej uwagi, ale na "fotel" szarej eminencji musiał jeszcze poczekać trzydzieści lat. Dopiero z chwilą wybrania kardynała Karola Wojtyły na papieża korelacje na mapie kościelnych funkcji się zmieniły. Od tej pory na świeczniku był Jan Paweł II...
Choć nominacja na prymasa wprawiała Wyszyńskiego w zakłopotanie, ostatecznie przyjął ją, bo jak stwierdził kardynał August Hlond "Ojcu Świętemu się nie odmawia", z takim argumentem trudno było dyskutować. Od 1948 Wyszyński objął przewodnictwo w polskim Kościele.
Dzieciństwo w pobożnej rodzinie organisty, okres dojrzewania pod dyktando rosyjskiego cara, zderzenie ze śmiercią i okrucieństwem podczas pierwszej wojny światowej, studia na KUL-u, praca publicysty, zaangażowanie w duszpasterstwo, funkcje kapelana podczas Powstania Warszawskiego grupy Kampinos AK... Z takim bagażem doświadczeń Prymas Stefan Wyszyński przekroczył próg do nowej rzeczywistości uwikłanej w komunistyczne represje wobec Kościoła i obywateli, którzy bronili chrześcijańskich wartości.
Nie wiedział jeszcze, jak ta walka i ścieranie się każdego dnia z władzami będą wyglądały. Strategia Wyszyńskiego opierała się na dyplomacji. Był dobrym strategiem. Z jego inicjatywy w 1950 roku została podpisana ustawa regulująca stosunki państwo-Kościół. Został tu wypracowany duży kompromis, Kościół musiał zaakceptować m.in. kolektywizację wsi i kiedy wydawało się, że wszystko zostało ustalone, władze centralne miały chrapkę na ingerencję w wewnętrzne sprawy Kościoła. Języczkiem u wagi było obsadzanie kościelnych stanowisk. Wówczas po raz pierwszy Wyszyński postawił kościelne veto mówić "non possumus" tzn. nie możemy. Kołatanie do drzwi w 1953 roku było już kwestią czasu. Klamka zapadła.
Prymas Stefan Wyszyński został uwięziony i do 1956 r. internowano go w Rywałdzie, Stoczku, Prudniku i Komańczy.
Czasy internowania, choć trudne nie poszły na marne. Prymas pod lupę wziął życie religijne w Polsce i za cel postawił sobie jego uzdrowienie. Odrzucenie marksistowskiej ideologii oraz obrona godności praw człowieka były szkieletem koncepcji, które miał w głowie przywódca polskiego Kościoła. Odnowa życia religijnego i praca nad obchodami 1000-lecia Chrztu Polski szły równoległymi torami. Przełomowym wydarzeniem, które zostało zauważone na arenie międzynarodowej i odcisnęło trwały ślad w historii, było orędzie biskupów polskich w liście do biskupów niemieckich.
"Wybaczamy i prosimy o wybaczenie"- to zdanie nie pozostało bez echa. Od 1965 roku represje wobec biskupów i prymasa ze strony PZPR. W żyłach robotników także buzowała krew, kiedy pięć lat później w Gdańsku doszło do jej rozlania, prymas Wyszyński przemówił do robotników z Pomorza.
Bez wątpienia kardynał Stefan Wyszyński był autorytetem dla wiernych, ale w swojej posłudze zwracał się też do tych, którzy nie byli związanie z kościołem katolickim. Ekumenizm traktował jako przepustkę do rozmów z każdym i o wszystkich. Cenił bohaterstwo, ale uważał, że prawdziwa siła tkwi w solidarnym narodzie, dlatego kibicował społecznym przemianom. Śmierć kardynała Stefana Wyszyńskiego 28 maja 1981 r. w Warszawie pozostawiła w polskim Kościele pustkę, która po dekadach jest trudna do wypełnienia.
***
AUTOR: Lidia Ostólska, INTERIA.pl
Zobacz także:
Pogrzeb kardynała Stefana Wyszyńskiego zgromadził tłumy. Tak żegnano prymasa Tysiąclecia
Jak ksiądz i zakonnica donosili na kardynała
Na jaw wyszła korespondencja kardynała Wyszyńskiego i Jana Pawła II