Kasy samoobsługowe. Dobrodziejstwo czy przekleństwo?

Obecnie coraz więcej sklepów jest wyposażane w kasy samoobsługowe. Chociaż z jednej strony mają być sporym ułatwieniem nie tylko dla klientów, ale także obsługi, to okazuje się, że momentami jest zupełnie inaczej. Przyjrzyjmy się więc, czy rzeczywiście stanowią rozwiązanie i dlaczego nie warto próbować na nich oszukiwać.

Z kas samoobsługowych chętnie korzystają osoby, którym zależy na czasie
Z kas samoobsługowych chętnie korzystają osoby, którym zależy na czasie123RF/PICSEL

Jak to jest z tymi kasami samoobsługowymi?

Będąc w sklepie, dość często można usłyszeć komunikat mówiący o tym, że płacący kartą mogą skorzystać z kas samoobsługowych. O ile jeszcze jakiś czas temu wiele osób próbowało unikać bliższego kontaktu z nieznanym dotąd urządzeniem, dziś jest zdecydowanie więcej śmiałków. 

Kasy samoobsługowe pojawiły się w Polsce kilkanaście lat temu. Miały być czymś, co nie tylko zniweluje długie kolejki w sklepach, ale także odciąży pracowników. Jak się okazuje, rzeczywistość wygląda nieco inaczej i zarówno ci pierwsi, jak i drudzy widzą pewne niedociągnięcia w tym technologicznym wynalazku.

Urządzenie zamiast człowieka?

Kasjerzy pracujący w hipermarketach zapewne niejedno już widzieli, jednak nadal największym zaskoczeniem jest dla nich zachowanie klientów przy kasach samoobsługowych. Jak można przeczytać na stronie jestemkasjerem.pl, wiele osób nie chce poświęcić chwili na zapoznanie się z urządzeniem. Z jednego z wpisów można się dowiedzieć, że niecierpliwy klient próbował skanować produkt nawet za pomocą terminala płatniczego. 

Wiadomo, że kasy samoobsługowe w każdym sklepie różnią się od siebie. Na ogół jednak tylko w nieznacznym stopniu, ale już w tym momencie pojawia się problem. O ile kasa samoobsługowa, jak sama nazwa wskazuje, ma umożliwić klientowi samodzielne zeskanowanie i zakup produktów, to nie zawsze jest jednak tak kolorowo. W wielu przypadkach pomoc pracownika jest jednak niezbędna. Nie tylko w przypadku wytłumaczenia, jak si, ale także, gdy urządzenie nie współpracuje. 

Od razu nasuwa się pytanie, czy urządzenie kiedykolwiek zastąpi człowieka. Chociaż nie wiemy, jak będzie wyglądała przyszłość pod względem technologicznym, to już dziś można zaryzykować stwierdzeniem, że jest to mało prawdopodobne.

Złośliwość rzeczy martwych

Powstanie kas samoobsługowych było odpowiedzią na potrzeby klientów. Nikt z nas nie lubi stać w długich kolejkach i tracić czasu czekając na swoją kolej. Chociaż można dzięki nim nieco przyspieszyć cały proces, to znajdą się osoby, które za nic w świecie z nich nie skorzystają, a wszystko to przez świadomość, że kasjer poradzi sobie zdecydowanie lepiej.

Z kas samoobsługowych chętnie więc korzystają osoby, którym zależy na czasie. Chcą zeskanować produkt, przyłożyć kartę do terminala i szybko stamtąd wyjść. W przypadku małych zakupów sprawdzają się więc bardzo dobrze i poza tym z łatwością niwelują długie kolejki, a teraz w czasach pandemii umożliwiają zachowanie większego dystansu. 

Jak wiadomo, medal ma dwie strony i tutaj też trzeba wziąć to pod uwagę. Okazuje się, że wad kas samoobsługowych jest znacznie więcej. Po pierwsze rzadko się zdarza, że można zrobić zakupy bez pomocy pracownika sklepu. Przede wszystkim jest on potrzebny podczas kupowania alkoholu. Druga kwestia odnosi się do problemów wynikających z obsługi samego urządzenia. Trzeba liczyć się z tym, że podczas skanowania jest szansa na zawieszenie się interfejsu, wagi lub samego czytnika. Oprócz tego trzeba wziąć pod uwagę listę produktów. Nie zawsze skanowanie polega na znalezieniu kodu kreskowego i przyłożeniu go do czytnika. Są przecież takie produkty, chociażby jak pieczywo, których bez znajomości konkretnej nazwy nie kupimy. 

Powstanie kas samoobsługowych było odpowiedzią na potrzeby klientów
Powstanie kas samoobsługowych było odpowiedzią na potrzeby klientów123RF/PICSEL

Chociaż sama pomoc pracownika nie powinna stanowić problemu dla klienta, to trzeba liczyć się z tym, że oczekiwanie na kasjera może trwać nieco więcej niż tylko chwilę. Po pierwsze, nawet jeśli jest wyznaczona osoba, która w danym czasie kontroluje kasy, to trzeba mieć na uwadze, że takich urządzeń jest zazwyczaj kilka, a pracownik tylko jeden. Po drugie w niektórych sklepach jest także nieco inne podejście. Teoretycznie klient skanuje i dokonuje płatności sam, więc pracownicy w tym czasie mogą robić inne rzeczy takie jak np. wykładanie towaru. Zatem jeśli kasjer jest po drugiej stronie sklepu, to nikła szansa, że pomoc nadejdzie natychmiastowo.

Co grozi za oszustwo przy kasie samoobsługowej?

Przyglądając się kasom samoobsługowym, warto również mieć na uwadze pewne nadużycia ze strony nieuczciwych klientów, które narażają sklepy na straty. Niekiedy jest to po prostu nieskanowanie produktów lub ważnie ich jako tańsze produkty. Jeszcze nie tak dawno było głośno o studentce z Wrocławia, która za spore zakupy zapłaciła jedynie kilkanaście złotych. Wszystko przez to, że produkty z koszyka kasowała jako tanie buraki. Nie umknęło to jednak uwadze ochrony, a próba zaoszczędzenia skończyła się wezwaniem policji. Oczywiście trzeba też mieć na uwadze, że nie zawsze klienci narażają sklep na straty z premedytacją. Zdarza się, że to kasa samoobsługowa jest winna całemu zamieszaniu. 

By uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, właściciele sklepów stawiają oczywiście na monitoring. Zabezpieczeniem jest również waga zamontowana w kasach. Dzięki niej nie ma możliwości pominięcia zeskanowania któregoś z produktów. Ponadto w jednej z popularnych sieci sklepów można zauważyć bramki, które umożliwiają wyjście ze strefy kas samoobsługowych tylko za pomocą zeskanowania paragonu. 

Chcesz oszukać kasę samoobsługową? Lepiej nie próbuj
Chcesz oszukać kasę samoobsługową? Lepiej nie próbuj123RF/PICSEL

Warto jednak pamiętać, że za próbę nieuczciwego zaoszczędzenia kilku złotych można słono zapłacić. Za nabijanie na kasę innych, tańszych produktów, zamiast tych, które rzeczywiście znajdują się w naszym koszyku, grozi kara nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności. Polskie prawo taki czyn uznaje za oszustwo, a więc nie ma tutaj znaczenia wysokość strat tak jak w przypadku kradzieży. 

Art. 286 §1 Kodeksu karnego jasno mówi, że kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Natomiast §3 tego samego artykułu wskazuje, że w wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.      

Czytaj więcej:

"Burek sam nie poprosi o pomoc": Apel Renaty PrzemykINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas