Kobiety do garów, a nie w góry! Czyli o dyskryminacji na szlaku

Chodzenie po górach cieszy się coraz większą popularnością wśród turystów. Tatry, Bieszczady czy Beskidy są w sezonie letnim przepełnione wędrowcami. Wśród nich pojawia się coraz więcej kobiet, które we wspinaczce czy trekkingu znalazły pomysł na relaks, a nawet... na całe życie. Niestety, łączy się to także z przykrym zjawiskiem, jakim jest dyskryminacja kobiet na górskich szlakach.

Kobiet na górskim szlaku jest coraz więcej. Sporo kobiet z tej grupy narzeka na nierówne traktowanie ich podczas wędrówki właśnie ze względu na płeć
Kobiet na górskim szlaku jest coraz więcej. Sporo kobiet z tej grupy narzeka na nierówne traktowanie ich podczas wędrówki właśnie ze względu na płeć123RF/PICSEL

"No wy dziewczynki to często tak macie"

Ludzi jest sporo mimo wczesnej pory, zaczął się już sezon letni tak bardzo wyczekiwany przez miłośników górskich wędrówek. Na szlaku widać sporo kobiet i młodych dziewczyn i nie jest to żadne nowe zjawisko. 

Grupkę wchodzących na szczyt kobiet mija dwóch mężczyzn:

"A co to takie zasapane? Kondycji nie ma... No wy dziewczynki to często tak macie" - powiedział jeden z nich z dziarskim uśmiechem, wyraźnie zadowolony ze swojej uszczypliwości. 

Dziewczyny nie odpowiedziały nic, poszły dalej w milczeniu. Dopiero później na szczycie, kiedy odpoczywały, można było usłyszeć ich oburzenie. 

Niegdyś górski świat należał tylko do mężczyzn. Gdy kobiety zaczęły pojawiać się w towarzystwie wspinaczy, budziły one wielkie emocje. 

Pierwszą turystką tatrzańską, o której można przeczytać, była Beata z Kościeleckich Łaska. Była ona żoną wojewody sieradzkiego i nadżupana spiskiego - Olbrachta Łaskiego. W 1565 roku wyruszyła ona w drogę do doliny Zielonego Stawu Kieżmarskiego.

Nikogo nie dziwi fakt, że kobiety w męskim świecie nie miały wówczas łatwego życia. Takie osoby jak Wanda Rutkiewicz, Halina Kruger-Syrokomska czy Dobrosława Miodowicz-Wolf, czyli najsławniejsze polskie alpinistki i himalaistki, musiały walczyć o swoją pozycję i szacunek w ówczesnych czasach. 

Od momentu przecierania przez nie szlaków dla kobiecej grupy w górach minęło już trochę lat i wiele poglądów uległo zmianie. 

Dziś sporo mówi się o dyskryminacji ze względu na wiek, kolor skóry, orientację seksualną czy właśnie płeć, i problemy te wciąż istnieją.

Kobiety w górach od lat mierzą się z dyskryminacją ze względu na płeć. Przejawów tego zjawiska jest sporo: żarty o płci, catcalling, czy podkreślanie słabszej kondycji fizycznej
Kobiety w górach od lat mierzą się z dyskryminacją ze względu na płeć. Przejawów tego zjawiska jest sporo: żarty o płci, catcalling, czy podkreślanie słabszej kondycji fizycznej

Martyna Wojciechowska o dyskryminacji płci

Martyna Wojciechowska w rozmowie z Magdą Mołek wyjawiła, jak trudno było jej walczyć o swoją pozycję w świecie motoryzacji, podróży i właśnie w świecie gór. 

Martyna Wojciechowska - prezenterka telewizyjna i podróżniczka, ukończyła Rajd Sahara-Dakar 2002 jako pierwsza Polka i kobieta z Europy Środkowo-Wschodniej.

W 2003 wzięła również udział w rajdzie Transsyberia, gdzie zajęła wraz z partnerem rajdowym Andrzejem Derengowskim drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Zdobywczyni Korony Ziemi, a jej wyczyn zdobycia Mount Everest w 2006 roku odbił się szerokim echem. 

To właśnie Martyna Wojciechowska opowiedziała, ile te zwycięstwa kosztowały ją cierpliwości i walki o swoją pozycję wśród mężczyzn.

"W tym świecie motoryzacyjnym, kiedy robiłam licencję i byłam jedyną dziewczyną w ogóle wtedy w tym środowisku i te uśmieszki, dowcipy seksistowskie moich kolegów, sprawiły, że nauczyłam się lawirować. Mówię to dlatego, bo bardzo nie chcę, żeby młode dziewczyny lawirowały. Ja to robiłam, bo uważałam, że nie ma innego sposobu" - powiedziała Martyna Wojciechowska w programie "W moim stylu" Magdy Mołek.

Podróżniczka podkreśliła również, że, czy to w towarzystwie rajdowym, czy górskim, traciła wiele energii na odpieranie żartów mężczyzn dotyczącym tego, że jest kobietą. 

Przytoczyła również historię, gdy wspinała się na Masyw Vinsona i opisała, z jaką dyskryminacją spotkała się tylko dlatego, że niewiele wcześniej została mamą. 

"Marysia była mała, ja nie tłumaczyłam ludziom, dlaczego to robię, ale czułam, że bardzo potrzebuję tego dokonać. Wtedy nie wiedziałam kim jestem i chciałam się przekonać ile jest Martyny w Martynie, czy jestem w stanie coś robić, spełniać marzenia i wspinać się" - mówi Martyna Wojciechowska Magdzie Mołek.

Opinia publiczna niezbyt pozytywnie wyrażała się na temat jej decyzji o pozostawieniu dziecka i pojechaniu na wspinaczkę. Co ciekawe, słowa krytyki padały wówczas częściej z ust kobiet niż mężczyzn.

Martyna była także wielokrotnie pytana przez dziennikarki i redaktorki w wywiadach jak godzi podróże i pracę z tym, że jest matką. Zauważyła, że jej kolegów ze środowiska wspinaczy, nikt nie pyta o to, jak godzą bycie ojcami z wyprawami górskimi. 

"To nieodpowiedzialne. Jaka z pani będzie matka?"

Nie tylko wielkie alpinistki, himalaistki mierzą się z takim traktowaniem. Postawy i wypowiedzi kierowane przez mężczyzn w stronę kobiet na górskim szlaku padają każdego dnia, co niektórym potrafi odebrać radość ze wspinaczki.

Komentarze osób, którzy nie są proszone o swoją wypowiedź, dotyczą wyglądu, kondycji czy po prostu samego faktu, że ktoś jest kobietą.

"Początek stycznia, głęboka zima, bardzo silny wiatr. Po nocy w Murowańcu przed schroniskiem z dwiema koleżankami zakładamy raki. Dwaj dzielni panowie stojący obok, nabijają się z tego między sobą, komentują złośliwie, tak żebyśmy słyszały. Ruszają w dół, my za nimi kilka chwil później. Po 20 minutach spotykamy ich tuż za Przełęczą między Kopami. Cofają się, mówią do nas, niepytani o zdanie: 'NATYCHMIAST ZAWRACAJCIE, W TYM WIETRZE NIE DA SIĘ TAM PRZEJŚĆ'. Panom chodziło o fragment odkrytej grani w kierunku Skupniowego Upłazu. Patrzymy na ich buty i mówimy, że bez raków pewnie rzeczywiście jest trudno. Poszłyśmy, przeszłyśmy bez większych przygód" - mówi Marianna, kochająca górskie wycieczki.
W maju, na zejściu ze Szpiglasowej do Morskiego Oka spotkałam grupę chłopaków, którzy idąc na tą przełęcz zapytali, czy z nimi pójdę, czy jestem zbyt zmęczona. Odpowiedziałam, że jestem zbyt zmęczona, bo idę z Kuźnic. Roześmiali się i już między sobą mówili, że dziewczynce się myli. Dopiero koledze, który szedł za mną uwierzyli. Niby nic, ale zawsze jest tak, że kiedy zrobię długi dystans, to są śmiechy" - zwierza się Justa.

Karolina, która cieszy się z pokonania dość długiej i dla wielu osób, wymagającej trasy w Tatrach mówi, że zarówno koleżanki, jak i koledzy, nie wierzyli w jej wyczyn i pytali z przekąsem, ile razy płakała podczas wędrówki. Za to chłopakowi każdy pogratulował świetnej trasy. 

Kobieta w ciąży na górskim szlaku również jest powodem do komentowania:

Wczesna wiosna - 7. miesiąc ciąży, w której czułam się doskonale. Byłam na szlaku na Halę Stoły. 'A pani to nie powinna leżeć? To nieodpowiedzialne. Jaka z Pani matka będzie' - usłyszałam i podziękowałam za troskę i życzliwość w męskiej formie i poszłam dalej" - mówi Jagoda.
Jestem kobietą krągłą. Jakoś tak się złożyło, że zostałam tydzień sama w górach i pierwsze co zrobiłam, to poszłam na szlak, a konkretnie na Trzy Korony. Za mną szła 3-osobowa grupa, ewidentnie byli 'wczorajsi' po imprezce. Weszłam przed nimi, ale jak już weszli, to zagadywali do mnie i usłyszałam pytanie 'jak Pani tu weszła'? Miałam ewidentne poczucie, że nawiązują do mojej postury. Może pytanie nie jest takie oczywiste w tym kontekście, ale spojrzenie było już bardzo wymowne.

Sytuacja wciąż się zmienia, ale słowa krytyki, niewybredne, seksistowskie żarty, zaczepki, można usłyszeć zarówno od kobiet, jak i od mężczyzn. Kobiety, które zdaniem niektórych, powinny siedzieć w kuchni, mają w sobie jednak odwagę i determinację, by stawać na górskich szczytach.

Obecnie rozwija się spore grono osób, które zamiast żartować, drwić i krytykować, wspiera się wzajemnie w górskich ekspedycjach.

W internecie powstają fora lub grupy społecznościowe, gdzie kobiety umawiają się na wspólne wycieczki, poznają osoby o tej samej pasji, a także mogą zwierzyć się z problemów i zaczerpnąć wiedzy lub podzielić się górskim doświadczeniem. 

Ludzi gór łączy miłość do natury i do zapierających dech w piersiach widoków. Łączy ich też ta sama pasja. Czasem można zrozumieć się z drugim człowiekiem bez słów, gdy idzie się razem po jednym szlaku. Dlatego brak dyskryminacji ze względu na jakikolwiek aspekt, ze względu na płeć również, nie powinien mieć miejsca ani wśród szczytów, ani na dole - w miejskiej dżungli. 

Kobiety potrafią okazać sobie wzajemne wsparcie. Również i mężczyźni coraz częściej deklarują się jako feminiści, walcząc o równość płci. Może właśnie takie zachowania odmienią w końcu patrzenie na kobietę gór, która nie jest gorsza od mężczyzny, również i w górach.

Kobiety w górach padają ofiarami seksistowskich komentarzy, które tyczą się ich wyglądu
Kobiety w górach padają ofiarami seksistowskich komentarzy, które tyczą się ich wyglądu 123RF/PICSEL
Pocieszającym jest fakt, że na górskim szlaku można spotkać także osoby życzliwe, motywujące się wzajemnie podczas wędrówki i deklarujące się jako feministki i feminiści
Pocieszającym jest fakt, że na górskim szlaku można spotkać także osoby życzliwe, motywujące się wzajemnie podczas wędrówki i deklarujące się jako feministki i feminiści 123RF/PICSEL
Jaskinia Hang Son DongAFP

***

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas