Kochamy Bollywood

Dwu-, trzygodzinny seans filmowy, podczas którego na przemian śmiejesz się i płaczesz, wzruszając się miłosnymi perypetiami bohaterów.

Gwiazda kina Bollywood Mallika Sherawa
Gwiazda kina Bollywood Mallika SherawaAFP

Kobiety oszalały na punkcie Bollywood! Namiętnie oglądamy filmy z indyjskiego Hollywood. Słuchamy ilustrującej je hinduskiej muzyki, uczymy się pokazywanych w nich układów tanecznych. Wnętrza, w których rozgrywa się akcja filmów, inspirują nas do nowych aranżacji własnych mieszkań, a stroje noszone przez hinduskie gwiazdy ośmielają do odważnego eksperymentowania z kolorem i fasonem.

Jakby tego było mało, masala movies, bo tak fachowo nazywają się filmy z Bollywood, wpływają na nasze upodobania kulinarne! Na modnych ostatnio spotkaniach kulinarnych eksperymentujemy z przyprawami, na własną rękę szukając orientalnego smaku.

Leniwi nie muszą ślęczeć nad książką kucharską, ale wybierają się do modnych klubów serwujących muzykę i potrawy rodem z hinduskich produkcji. Wcześniej oczywiście, "łapiąc się" na komórki z dzwonkiem z filmu "Czasem słońce, czasem deszcz".

Skąd nasza podatność na bollywoodzką "chorobę"? Wi sposób coś, jeszcze niedawno odbierane niemal jako symbol złego smaku, kiczu, zawędrowało na salony i stało się supertrendy?

Tysiące w kinach, miliony przed telewizorami

Aby przekonać się o rozmiarach bollymanii wystarczy wpisać w internetową wyszukiwarkę hasło: "Bollywood". Wyskakuje około czterystu tysięcy polskich stron, w tym kilkanaście portali społecznościowych, fanklubów czy forów tematycznych. Internet pomaga bollymaniakom odnaleźć się w gąszczu filmów produkowanych w Mumbaju (nowa nazwa Bombaju), donosi o nowych rolach gwiazd, ich życiowych i filmowych perypetiach. Ale uczestnicy forum wymieniają się także innymi, cennymi informacjami: gdzie kupić tradycyjne indyjskie sari czy nauczyć się języki hindi, spotykają się na imprezach tematycznych. A jeszcze pięć lat temu hasło "Bollywood" było dla nas pustym dźwiękiem, a filmy z Indii synonimem kiczu...

Polska przygoda z masala movies zaczęła się od hitu "Czasem słońce, czasem deszcz". Najpierw obejrzeli go widzowie jednego z niszowych festiwali. Do dziś wspominają, że film ich zahipnotyzował: kołysali się w rytm muzyki, płakali, śpiewali. Zafascynowany obrazem dyrektor Gutek Film kupił prawa do dystrybucji "Czasem słońce...". W styczniu 2004 roku siedem kopii filmu zaczęło krążyć po Polsce. Mimo dobrych recenzji, w kinach obejrzało go tylko 30 tys. osób. Wszystko zmieniło pojawienie się wersji DVD. Przez 5 tygodni bollywoodzki hit utrzymywał się w dziesiątce najlepiej sprzedających się filmów w salonach Empik. To uruchomiło prawdziwą lawinę...

Od tamtej pory na naszym rynku pojawiło się ponad czterdzieści bollywoodzkich produkcji z polską wersją językową. Kilka kin - w tym warszawska Luna - na bieżąco pokazuje najnowsze hity bolly. Kanał filmowy Ale kino! od dłuższego czasu ma stały, bollywoodzki kącik. "Czasem słońce, czasem deszcz" w noworoczną noc obejrzało kilka milionów widzów Polsatu. Nie da się ukryć! To, co kiedyś było niszowe, dziś trafiło pod strzechy.

Bollyemocje: Mężczyźni płaczą, kobiety mdleją

- Gdyby Bollywood nie istniało, ktoś musiałby je wymyślić - uśmiecha się psycholog Marta Wałęga. - Ciepłe, przepełnione emocjami filmy działają na nas jak gorąca kąpiel po męczącym dniu. Uspokajają, wyciszają. Z drugiej strony nasycone kolory, wszechobecna w filmach czerwień, pomarańcz, zieleń, błękit dodają nam energii, stawiają na nogi. Trwający trzy godziny seans możemy porównać do zabiegu koloroterapii! - Produkcje Bollywood to bajki dla dorosłych - uzupełnia psychoterapeutka Olga Libich-Bluszcz. - Nie zawsze rozumiemy, co się dzieje na ekranie - reżyserzy przemycają wiele aluzji do indyjskich eposów - ale wyczuwamy, że za opowiadanymi historiami kryje się istotne przesłanie. Każda opowieść niesie ze sobą prawdę: ważna jest rodzina, miłość, przyjaźń. Wartości, o których czasem zapominamy.

Socjolodzy zajmujący się fenomenem masala movies podkreślają, że głównym źródłem popularności bolly jest przerysowana uczuciowość bohaterów. W hinduskich hitach mężczyźni płaczą z miłości, a kobiety mdleją z rozkoszy na widok ukochanego. Pocałunek jest tu jedynym dozwolonym kontaktem fizycznym, a nagość można zasygnalizować np. mokrą, przyklejającą się do ciała koszulką. Mimo to masala movies aż kapią od erotyki! Wszystko jednak dzieje się w naszej wyobraźni, a nie na ekranie. - W kulturze europejskiej seks bywa uproszczony, zwulgaryzowany, obciążony poczuciem wstydu, mroczny - mówi Olga Libich Bluszcz. - W bolly to sfera lekkości, fajnej energii, swobody. Dlatego z taką przyjemnością patrzymy na miłosne zmagania bohaterów. Dzięki nim uczymy się na nowo akceptować swoją seksualność, traktować ją jak nieprzebrane bogactwo doznań.

W bolly bohaterowie nie tylko mówią o miłości. Śpiewają o niej j tańczą. Wkomponowane w filmy teledyski są znakiem firmowym masala movies. Tu wszystko jest możliwe. Jeden układ taneczny zaczyna się w Indiach, a kończy w Wielkiej Brytanii. Inny ma początek pod wodospadem Niagara, a finał pod polskim Giewontem (jeden z filmów bolly powstał w naszych Tatrach!). Teledyski jeszcze bardziej odrealniają i bajkowy świat masala movies. Ale za to je kochamy! I jeszcze za coś: odwzorowując pokazywane w nich układy taneczne, możemy wejść w magiczny świat hinduskiej fabryki snów! Mamy szansę na własnej skórze poczuć, "jak to się robi" i przy okazji zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Nic dziwnego, że szkoły bolly dance rosną jak grzyby po deszczu. W samej Warszawie działa kilkanaście szkół z wpisanymi w grafik zajęciami z bolly. Wielbiciele hinduskich rytmów mogą porównywać swoje postępy z dokonaniami fachowców. Na, kiedyś niszowe, pokazy tańca indyjskiego w ramach stołecznego festiwalu Queen of Bollywood dziś nikogo nie trzeba namawiać. Wystarczy wpisać w google hasło: "Pokaz tańca bolly", a wyskakuje wiele informacji o imprezach. We jeden tylko październikowy weekend możemy wybrać się na festiwal tańca w Łodzi, zabawę bolly w Poznaniu i kolorowe rytmy prosto z Indii we Wrocławiu. - Bolly dance to kilka tańców w jednym. Być może stąd bierze się jego popularność - wyjaśnia instruktorka, Aleksandra Wachacz. - Układy zawierają elementy tańca indyjskiego, arabskiego, latynoamerykańskiego i irlandzkiego. Ale też motywy hip-hopu, a nawet hiszpańskiego flamenco.

Lekcja bollytańca: radość bycia kobietą

Jednak największym atutem bolly jest to, że jak żaden inny taniec uczy nas... seksapilu. - Odkryłam, że tańcząc, czuję się jak bogini pełna kobiecości i siły. To samo uczucie chciałabym wyzwolić w innych, na co dzień zabieganych Polkach - mówi Magdalena Niernsee-Durbacz, trenerka bolly. Zauważyła, że po kilku miesiącach kursów jej uczennice zaczynają się inaczej poruszać. Nie garbią się, nie chowają głowy w ramionach. Chodzą z gracją, wyprostowane. - Za zmianą wyglądu idą inne, ważniejsze. Nieśmiałe dziewczyny stopniowo zamieniają się w świadome swojego uroku kobiety - uśmiecha się Magdalena Niernsee-Durbacz. Uczestniczki kursów potwierdzają: to działa! - Na zajęciach wykonuję 200 procent miesięcznej normy uśmiechów - mówi Justyna, pracownik działu personalnego dużej firmy. - Na co dzień rzadko pozwalam sobie na kokieterię. W naszej kulturze strzelanie oczami czy zalotne minki nie przystoją tzw. porządnej kobiecie. Ale na zajęciach mogę być niegrzeczną dziewczynką. Tańcząc, mogę uwodzić i kokietować. To odblokowuje, pozbawia kompleksów. Pozwala cieszyć się swoją kobiecością.

Strój bollyksiężniczki: magia kolorów i biżuterii

A nic tak nie eksponuje kobiecości jak strój. Księżniczki z bolly noszą sari: sześciometrowy pas materiału seksownie udrapowany na sylwetce. Oczy podkreślają czarną kreską, na czole przytwierdzają bindi, hinduski symbol trzeciego, mistycznego oka... Dłonie i stopy ozdabiają połyskującymi łańcuszkami, w uszy wkładają bogato zdobione kolczyki.

- Nawet jeśli nie jesteś fanką bolly, byłaś lub jesteś pod jego wpływem! - śmieje się jedna ze stołecznych stylistek. - Przejrzyj dokładnie swoją szafę. Modne w roku kolorowe tuniki, długie, kwieciste spódnice to właśnie efekt fascynacji stylem bolly. Z zainteresowania kulturą Indii wzięła się też moda na tzw. sindbadki, czyli modne spodnie z obniżonym krokiem, bluzeczki z błyszczących materiałów, kapiące od ornamentów chusty, którymi lubimy się owijać w chłodne dni. Europejscy projektanci są wręcz zafascynowani bogactwem wzorów hinduskich strojów folklorystycznych. Wiedzą, że to nieprzebrane bogactwo, z którego mogą czerpać przez następne sezony!

Styl bolly w twoim domu: ciepło barw i zapachów

Bardziej lub mniej świadomie wprowadzamy też bolly do naszych mieszkań. To nie przypadek, że malujemy ściany na modne ostatnio barwy Orientu: pomarańcz, fiolet, indygo. Nie bez powodu wydajemy pieniądze na kadzidełka, kominki zapachowe, atłasowe zasłony w oknach. Czym innym jeśli nie dowodem na naszą miłość do bolly jest powrót mody na wzorzyste tapety, połyskujące poduchy i kryształkowe żyrandole... - Żyjemy w chłodnym klimacie, przez większą część roku brakuje nam ciepła - tłumaczy Joanna Zięba, dekoratorka wnętrz. - Elementy Orientu ogrzewają nasze wnętrza. Są naszą namiastką szalonego i magicznego Bollywood. Dzięki nim, zmęczeni codziennością, możemy uciec w bajkowy świat.

Bollypotrawy: podpatrzone na ekranie filmowym

Ucieczką od codzienności kotletów schabowych z kapustą są popularne tzw. gastrofazy, czyli spotkania wielbicieli eksperymentów kulinarnych. Umawiają się za pośrednictwem internetu i... gotują. A potem degustują i dzielą się przepisami. Od kilku miesięcy hitem tych kulinarnych spotkań są potrawy wypatrzone właśnie w filmach z Bollywood.

- Kilka dni temu zrobiłam furorę daniem z kalafiora, ziemniaków i cebuli - mówi Jolanta Zawadzka, studentka romanistyki. - Identyczny obiad ugotowała Jasminder, bohaterka filmu "Bend it like Beckham". Koleżanka przygotowała potrawę z ryżu podpatrzoną w "Swedes". Ktoś upiekł ciasto według przepisu podanego w innym filmie. Pycha!

Ci, którym szkoda czasu na wystawanie w kuchni, mogą wybrać się do restauracji serwującej potrawy z bolly. Posłuchać DJ-a puszczającego zmiksowane przeboje, pooddychać powietrzem przesączonym zapachem kadzidełek. A po powrocie do domu włączyć na DVD "Jestem przy tobie" z boskim Shah Rukh Khanem. Bo - co by nie mówić - jednym z magnesów bolly są zabójczo przystojni amanci...

Zofia Zawadzka