Krakowska organizacja żeruje na staruszkach?

Klementyna Suchanow w swojej książce "To jest wojna" opowiada o źródłach ciemnego, fundamentalistycznego nurtu i śledzi, kto za nim stoi. Udowadnia, że nic nie dzieje się przypadkiem. Przeczytaj fragment książki poświęcony Stowarzyszeniu im. Piotra Skargi.

Darmowy różaniec lub medalik? Starsi ludzie czują się zobowiązani do zapłaty
Darmowy różaniec lub medalik? Starsi ludzie czują się zobowiązani do zapłaty123RF/PICSEL

Kiedy pytam w Polsce, skąd mogą pochodzić pieniądze krakowskiego Stowarzyszenia im. Piotra Skargi, moi rozmówcy zaprzeczają, że wiedzą cokolwiek na ten temat. Ale zawsze podkreślają świetny know-how Stowarzyszenia jeśli chodzi o zbieranie środków na działalność.

Najważniejsze jest tworzenie bazy danych osób, którym wysyła się publikacje, kalendarze bądź "cudowne medaliki". Przy okazji prosi się o datek. To istotny element, bo od datków nie trzeba płacić podatku. Taka oferta trafia przeważnie w ręce niezamożnych osób. Potwierdzają to listy, które publikuje u siebie polskie TFP (Stowarzyszenie Obrony Tradycji, Rodziny i Własności - przyp. red.) w piśmie "Przymierze z Maryją".

Pisze Joanna: "Chciałam was przeprosić, gdyż wysyłam tak małą kwotę, ale było mi to ciężko zdobyć. Mieszkam na wsi z sześciorgiem rodzeństwa, rodzicami i dziadkami".

Pani Weronika: "Sprawił mi Pan wielką przyjemność posyłając mi »Przymierze z Maryją« i tak miły list, za który dziękuję. Bóg zapłać. Jestem emerytką, mam 70 lat, pierwszą grupę i niską emeryturę. Nie stać mnie na wiele, ale przy pomocy mojej siostry Bronisławy wysyłam 50 zł".

Pani Regina z Brańska: "Pragnę z całego serca podziękować za dar w postaci wizerunku Matki Bożej Fatimskiej, jak również Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Wysyłam 40 zł, taką sumę obecnie mogę ofiarować, mam bardzo chorego męża, dużo wydajemy na lekarzy i lekarstwo. Ale w miarę możliwości będę wspierała to dzieło. Nieraz zastanawiam się, dlaczego choroba i te duże wydatki. Zamiast nich mogłabym przeznaczyć te pieniądze na inne cele, ale widocznie taka jest wola Boża, ażeby dzielić się jeszcze tym, co zostaje".

Jak widać, darczyńcami są zwykle osoby starsze, w przeważającej większości kobiety. To bardzo znaczące, że organizacja, która stroni od kobiet, chętnie przyjmuje od nich pieniądze. Podpisujący listy prezes Sławomir Olejniczak, filozof po Papieskiej Akademii Teologicznej, przybiera wyjątkowo emocjonalny ton, by trafić do adresatek. Zresztą nie jest w tym oryginalny, na listy TFP pisane w podobnym tonie skarżyli się wierni w prasie francuskiej już w 1996 roku.

A w Polsce? Oto jedna z historii z 2018 roku: "Szanowna Pani Marzeno, martwię się o Panią. Od pewnego czasu nie otrzymuję od Pani żadnych wiadomości i niepokoję się. Czy wszystko u Pani w porządku? Mam nadzieję, że nie ma Pani jakichś poważnych kłopotów zdrowotnych czy osobistych... Jeśli tak jest - proszę koniecznie o nich napisać. Być może będę mógł Pani służyć jakąś radą albo przynajmniej modlitwą?"

Pani Marzena wpłaciła 30 złotych. "I to był mój podstawowy błąd - przyznała. Od tamtej pory regularnie, średnio raz na miesiąc, otrzymuję kolejne listy". Pani Marzena nie wie, skąd Instytut im. ks. Piotra Skargi miał jej dane. Opowiada dalej swoją historię: "Do listu dołączony był różaniec. Jestem osobą, która nie bierze nic za darmo, dlatego postanowiłam za niego zapłacić - mówi pani Marzena, która od czasu do czasu przekazuje datki na różne fundacje". Za kolejnym razem sprawdziła, co to za instytut, bo natarczywie dopraszano się wpłaty.

Gdy pani Marzena milczała, dostała grający na emocjach list podpisany przez Olejniczaka (prezesa Stowarzyszenia - przyp. red.). "Pani pomoc finansowa jest potrzebna, byśmy mogli pokryć koszty druku kolejnych numerów i dotrzeć do bliźnich, których nie stać na wspieranie »Przymierza...« (...) Oni z utęsknieniem czekają na to pismo, zaglądają do skrzynek pocztowych i ogromnie się cieszą, gdy co dwa miesiące je tam znajdują".

Pani Marzena mówi: "Do pewnego momentu średnio mnie to ruszało, ale po jakimś czasie zaczęło mnie to mocno denerwować". Napisała z córką list, prosząc o usunięcie swoich danych z bazy organizacji. Zrobiła to dwa razy. Dostała odpowiedź, że jej danych w bazie już nie ma. Jednak listy i przesyłki wciąż przychodziły.

* Więcej o książce Klementyny Suchanow "To jest wojna" przeczytasz TUTAJ.

Wiele osób zamiast kupować leki, przesyła swoje skromne środki Stowarzyszeniu
Wiele osób zamiast kupować leki, przesyła swoje skromne środki Stowarzyszeniu123RF/PICSEL

Owa technika została przeanalizowana w cytowanym wcześniej francuskim raporcie na temat finansowania sekt. "Operacja polega na zebraniu bazy z adresami, kierowaniu korespondencji do osób, które wpłaciły już coś w przeszłości i w związku z tym są najbardziej skłonne do ponownych wpłat, pomnożeniu stowarzyszeń, które używają tej samej bazy danych, aby zwiększyć zysk, wreszcie, na selekcji kandydatów, którzy mogą zostać stałymi darczyńcami dla każdego z tych stowarzyszeń. Ten łańcuch ma na celu geometryczne pomnożenie ilości darowizn". Sekciarskie organizacje - jak piszą autorzy raportu, celują w "gospodynie domowe, osoby samotne i młodych na bezrobociu".

O podobnych praktykach Stowarzyszenia im. ks. Piotra Skargi pisano już wielokrotnie. Na przykład w 2005 roku w "Gościu Niedzielnym": "Moja babcia od dłuższego czasu dostaje książki z jakiegoś wydawnictwa ks. Piotra Skargi, chociaż nigdy nic nie zamawiała. Książki te przychodzą na adres mojego zmarłego dziadka, który na pewno nie dał rady tego zamówić. Wydawnictwo chce, aby za nie zapłacić. Słyszałam, że to jacyś naciągacze (ksiądz ostrzegał przed nimi na Mszy św.)".

Kanclerz kurii metropolitalnej w Krakowie ksiądz Jerzy Dziewoński przyznał, że docierają do niej liczne zapytania od "ludzi zaniepokojonych wysokimi sumami, których wpłacanie Stowarzyszenie sugeruje odbiorcom swych materiałów promocyjnych".

W końcu krakowska kuria wydała oficjalne oświadczenie. Jest w nim mowa o skargach wiernych na "natarczywy ton korespondencji, w której Stowarzyszenie w sposób uciążliwy narzuca kontynuowanie kontaktów i zamawianie dalszych materiałów". Podobne kłopoty z Kościołem miało francuskie TFP. Kiedy zarzucono mu nielegalny handel dewocjonaliami, ubolewało, że dochodzi do "sporów". Przecież Kościół powinien się cieszyć, że medaliki "upowszechniają się w całej Francji". Podkreśliło też, że jest laicką organizacją katolicką, w związku z czym ostrzeżenie jest "nieusprawiedliwione".

Należy to czytać tak: Kościół nic nie może nam zrobić. Kiedy telewizja TF1 i dziennik "Le Parisien" oskarżyły TFP o oszukiwanie wiernych, organizacja broniła się, argumentując, że wizerunek na medaliku nie jest niczyją własnością. I wygrało sprawę w sądzie. Jednak państwowy La Banque Postale, z którego usług TFP korzystało od trzydziestu lat, zamknął im nagle rachunek.

Okładka książki "To jest wojna"
Okładka książki "To jest wojna"materiały prasowe

Podobna historia wydarzyła się w Polsce w 2018 roku. Instytut im. Piotra Skargi wydał broszurki zatytułowane "W Jego krwi nasze odkupienie". Zareagowali Misjonarze Krwi Chrystusa i Adoratorki Krwi Chrystusa: "nie mieliśmy nigdy i nie mamy nic wspólnego z Instytutem ks. Piotra Skargi (...). Nie działają oni w naszym imieniu ani nie konsultowali się z nami co do wydania i treści broszurki". W liście zwrócono też uwagę na niejasność, na co idą zbierane datki, i ostrzegano wiernych, przypominając komunikat krakowskiej kurii.

Sposób, w jaki Stowarzyszenie pozyskuje środki, oddają dobrze tytuły prasowe: Imperium za wdowi grosz, Między Bogiem a księgowym. W tym drugim artykule pojawia się na przykład taka informacja i scenka: "W całym kraju do punktów Dominikańskiego Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych zgłaszają się starsi ludzie listownie namawiani do wpłacania datków. Niektórzy czują się teraz oszukani, bo pieniądze, zamiast na walkę o chrześcijańskie wartości, poszły na przykład na wykupienie antyeuropejskich ogłoszeń.

- Płaciłam, bo myślałam, że to na Kościół - żali się ze łzami w oczach staruszka, którą do dominikańskiego centrum przyprowadziła wnuczka, gdy okazało się, że babcia, zamiast kupić leki, przesyła swoje skromne środki Stowarzyszeniu.

Dalej dziennikarze rozmawiają z ojcem Tadeuszem Ferencem, dominikaninem z Wrocławia: "Listy od Stowarzyszenia napisane są sugestywnym, nacechowanym emocjonalnie, wręcz manipulacyjnym językiem. Uderzają w pobudki patriotyczno-religijne, odwołują się też do niemal intymnej więzi z Matką Boską. Starsi ludzie, dla których religia i ojczyzna to wartości najwyższe, po ich przeczytaniu są ogromnie poruszeni. Datki wysyłane na rzecz Stowarzyszenia pozwalają wyciszyć te emocje. Wszystkim mówimy, że to marketingowe oszustwo".

* Więcej o książce Klementyny Suchanow "To jest wojna" przeczytasz TUTAJ.

Stowarzyszenie nie lubi ujawniać swoich finansów. Dlaczego ich tak pilnie strzeże?
Stowarzyszenie nie lubi ujawniać swoich finansów. Dlaczego ich tak pilnie strzeże?123RF/PICSEL

Pytanie wielce zasadne w dobie RODO: skąd Instytut im. ks. Piotra Skargi ma dane tych wszystkich osób? W przywoływanym powyżej tekście pojawia się informacja, która być może coś wyjaśnia. "Część z członków stowarzyszenia przeszła przez »Nasz Dziennik«", a "przy oddziale tej gazety istniała księgarnia, która prowadziła również sprzedaż wysyłkową, dysponowała więc bazą danych adresowych swych klientów. Jej szefem był Arkadiusz Stelmach". Stelmach jest członkiem zarządu stowarzyszenia. "Fundacja czasem chwali się, że ma 120 tysięcy korespondentów" - informuje "The Polska Times".

Jak korzystali z bazy danych? "Mechanizm jest prosty - pisał "Gość Niedzielny" - Za pośrednictwem Poczty Polskiej rozsyłają tzw. druki bezadresowe, które listonosze po prostu wrzucają do skrzynek. Najnowszy taki druk ma na pierwszej stronie wizerunek Maryi, »cudownego medalika« i duży napis: »Ona Ci pomoże«".

Jak informuje dalej "Gazeta Krakowska": "Generalny inspektor ochrony danych osobowych zwrócił uwagę, że na przykład zamówienie książki było uzależnione od zgody adresata na udostępnianie danych osobowych »ich podmiotom prowadzącym podobną działalność«". Uznano, że to niezgodne z ustawą. Jako że, jak głoszą, prowadzą działalność non profit, to, co dostają, nazywa się "dobrowolnymi datkami", których nie trzeba opodatkowywać. Ale prawdopodobnie w 2005 roku stowarzyszenie "zwróciło się do sądu o zarejestrowanie działalności gospodarczej".

Stowarzyszenie nie lubi ujawniać swoich finansów. Oburzają się, gdy dziennikarze pytają o pieniądze. Wiadomo jednak, że w 2007 roku - jak podaje "Gazeta Krakowska"600 - za kamienicę na krakowskim Kazimierzu przy ulicy Augustiańskiej, niedaleko Wawelu, fundacja zapłaciła 4,75 miliona złotych. Tam mieści się dzisiaj siedziba Stowarzyszenia i Fundacji Piotra Skargi. Datki przynoszą dochody, które pozwalają m.in. utrzymać nieruchomości i prowadzić działalność Stowarzyszenia i Fundacji. A jak mówią osoby bliskie Piotra Skargi, "oni nie żyją oszczędnie".

Z punktu widzenia rynkowego ich publikacje nie mają szans na zwrot kosztów. "Polonia Christiana" (jak podawała "Gazeta Krakowska", w 2009 roku wychodziła w 20 tysiącach egzemplarzy) ukazuje się na dobrym papierze i, jak mówią współpracownicy, dobrze płaci za teksty. A egzemplarz kosztuje tylko 12 złotych.

O ile można dotrzeć do sprawozdań finansowych Stowarzyszenia im. ks. Piotra Skargi, to do sprawozdań z działalności Fundacji im. ks. Piotra Skargi, która jest oficjalną założycielką Ordo Iuris, nie da się dotrzeć wcale. Nie ma ich w KRS, a Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odpisuje po długim czasie, że "nie jest instytucją właściwą do realizacji wniosku o udostępnienie sprawozdań z działalności Fundacji. Zgodnie z art. 12 ust. 3 Ustawy o fundacjach sprawozdania są udostępniane do wiadomości publicznej przez fundacje".

Zgłaszam się więc pod jedyny numer telefonu dostępny na stronie Stowarzyszenia i dopytuję, czy mogę przyjść do krakowskiej siedziby by przejrzeć sprawozdania. Chłopak odbierający telefon, po chwili konsultacji, informuje mnie, że "jeśli ministerstwo nie udostępni, to oni też nie udostępnią" dokumentów. Nie udało się też dziennikarzom przede mną. "Ministerstwo Kultury, które sprawuje nadzór nad Fundacją, twierdzi, że jej przedstawiciele złożyli sprawozdania z działalności za 2002 i 2003 rok - pisała "Gazeta Wyborcza".

- Joanna Konieczna z wydziału prasowego ministerstwa wyjaśnia, że są jawne. Zaglądnięcie do nich nie jest jednak takie proste. - Z przepisów wynika, że to fundacja, a nie właściwy minister, udostępnia takie informacje na swój temat. Dlatego też w celu zapoznania się z treścią sprawozdań należy zwrócić się do fundacji, która ma obowiązek ich udostępnienia w swojej siedzibie - stwierdza. Działacze Stowarzyszenia i Fundacji kategorycznie odmówili nam wglądu do dokumentów. - Wystąpcie sobie o nie do ministerstwa - ucina Kucharski". Cóż zawiera ten tak pilnie strzeżony sekret?

* Więcej o książce Klementyny Suchanow "To jest wojna" przeczytasz TUTAJ.

***

#POMAGAMINTERIA

Inżynierowie wywodzący się z Politechniki Śląskiej prowadzą

zrzutkę na bramy odkażające dla szpitali. Chcą postawić ich co najmniej

dziesięć, uruchomili już działający prototyp. Możesz im pomóc i wesprzeć

szpitale w walce z epidemią koronawirusa.

W ramach akcji naszego

portalu #POMAGAMINTERIA łączymy

tych, którzy potrzebują pomocy z tymi, którzy mogą jej udzielić. Znasz

inicjatywę, która potrzebuje wsparcia? Masz możliwość pomagać, a nie wiesz

komu? Wejdź na pomagam.interia.pl

i wprawiaj z nami dobro w ruch!

Zobacz także:

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas