Ksiądz zdradza, co spotkało go podczas kolędy. „To były przysłowiowe jaja”
- Kolęda to jest rollercoaster – zaznaczył ks. Jarosław Bordiuk z Warszawy w rozmowie z portalem Aleteia. Duchowny przyznał, że chociaż sprawuje posługę już osiem lat, nadal bardzo stresuje się przed wizytami duszpasterskimi. Podkreślił, że ludzie potrafią być nieprzewidywalni. - Zastanawiam się na przykład: a może mnie nagrywają?
Ksiądz opowiedział, dlaczego stresuje się wizytą duszpasterską. "A może mnie nagrywają?"
W większości parafii w Polsce wizyty duszpasterskie powróciły już do tradycyjnej formy. To oznacza, że księża po świętach Bożego Narodzenia będą odwiedzać wiernych w ich domach i mieszkaniach. Jarosław Bordiuk, wikariusz z parafii pw. św. Marka Ewangelisty w Warszawie w rozmowie z portalem Aleteia zdradził, że nie każdy duchowny cieszy się na myśl o tym zwyczaju. Przyznał, że reakcje ludzi na widok księdza w progu są skrajne. Duchowni czasami spotkają się z euforią, innym razem muszą wysłuchiwać wyzwisk i przekleństw. - To jest rollercoaster - podkreślił ks. Jarosław Bordiuk.
Duchowny przyznał, że wizyty duszpasterskie wywołują u niego stres. Księża nigdy nie mają pewności, z jakimi intencjami ludzie wpuszczają ich do domu. - Wchodzisz w jedne drzwi, a tam są ludzie, którzy zawstydzają cię swoją pobożnością. Wchodzisz w drugie i spotykasz wdowę, która się przy tobie rozpłakuje. Wchodzisz w trzecie i słyszysz: "weź spi...alaj - zaznaczył dosadnie ks. Jarosław Bordiuk.
Księża coraz częściej obawiają się także, że nie są przez wiernych traktowani poważnie i z szacunkiem. - Zastanawiam się na przykład: a może mnie nagrywają? (...) Na YouTube jest mnóstwo filmów o kolędzie - przyznał rozmówca portalu katolickiego Aleteia gorzko. Zaznaczył, że raz miał do czynienia z bardzo nieprzyjemną, przykrą i podejrzaną sytuacją.
- Człowiek wzbudził moje zaufanie i współczucie. Wyglądał na osobę samotną, zwierzał się. Kiedy wyszedłem i zamknęły się drzwi, usłyszałem hałas, śmiechy i podniesione głosy. Kilka osób cieszyło się, że udało się mnie wkręcić. To były przysłowiowe jaja - wspomniał i podkreślił, że nie ma pewności, czy wówczas nie został nagrany.
"Lepiej jest pójść do niewierzącego"
Jednak ks. Jarosław Bordiuk nie przepada za obowiązkiem wizyty duszpasterskiej jeszcze z jednego względu. Duchowny podkreśla, że znaczna część wiernych w czasie rozmów wykazuje się powierzchownością. Ludzie traktują kolędę jak niewygodny zwyczaj, który trzeba "odbębnić". Nie angażują się w konwersacje, liczą na to, że gość szybko wyjdzie.
Takie zachowanie jest dla wikarego szczególnie przykre. Duchowny przyznał, że od powierzchownej rozmowy z wierzącymi woli czasami polemikę z osobami niewierzącymi. - Często nie ma wtedy oczekiwań i konwenansów - podkreślił.
Człowiek jedzie z tematem, mówi swoje "ale" i można porozmawiać. Lepiej jest pójść do niewierzącego, który gra w otwarte karty, niż do tego, któremu się wydaje, że jest wierzący.