Napięta sytuacja w Kaliningradzie. Mieszkańcy są wściekli
Wojna w Ukrainie trwa już ponad 80 dni i niesie to za sobą wiele konsekwencji również dla Rosji. Skutki działań wojennych, w tym nakładane przez Europę i Stany Zjednoczone sankcje, dają się Rosjanom we znaki. Widać to wyraźnie w Obwodzie Kaliningradzkim, gdzie dochodzi do masowych kradzieży z powodu dramatycznie rosnących cen. Tamtejsi handlarze załamują ręce.
Obwód Kaliningradzki mierzy się z kryzysem. Kradzieże, masowe zwolnienia i opóźnienia w dostawach żywności
Gdy Rosja z wielką brutalnością rozpoczęła pełnowymiarowy atak na Ukrainę, zawrzało w całym świecie. Reakcje zachodniego świata były stanowcze, co przełożyło się m.in. na nałożenie na Rosję sankcji w wielu sektorach, także w gospodarczym.
W najdalej wysuniętym na zachód regionie Rosji, który sąsiaduje z Polską od północnego zachodu dochodzi do masowych kradzieży, a wszystko to przez rosnące ceny produktów importowanych z zachodnich krajów.
"Ludzie kradną wszystko, z dnia na dzień coraz więcej" - powiedział w tamtejszych mediach Oleg Ponomarev, współwłaściciel sieci handlowych Rodzina i Spar w Kaliningradzie.
Co najczęściej więc kradną Rosjanie w Obwodzie Kaliningradzkim? Portal rbc.ru podaje, że są to:
- słodycze (19 proc. wszystkich kradzieży)
- kiełbasa (16 proc.)
- alkohol (14 proc.)
- sery (13 proc.)
- kawa i kakao zagranicznych marek (7 proc.)
"Wciąż rosnące ceny, wysoki poziom bezrobocia i żebracze zarobki to najczęstsze przyczyny, dla których ludzie dopuszczają się kradzieży. W naszym regionie wciąż narasta poczucie beznadziei i zaczęło się takie kombinowanie" - wyznał na platformie Telegram autor bloga "Bursztynowy Kaliningrad".
Nie tylko wysokie ceny są istotnym problemem Obwodu Kaliningradzkiego. Niektórych produktów zaczyna brakować, co związane jest z utrudnionym przez sankcje transportem. Wcześniej takie sytuacje nie miały zbyt często miejsca w Kaliningradzie.
Głód zajrzy Rosjanom w oczy? Władza przydziela działki pod uprawę najpotrzebniejszych warzyw
Sytuację pogarsza rosnący poziom bezrobocia, a coraz popularniejsza staje się praktyka przyznawania osobom, które straciły pracę z powodu sankcji, niewielkiego obszaru ziemi uprawnej, by mogli tam hodować warzywa i owoce na własne potrzeby.
Na taki krok zdecydowało się miasteczko Gusiew. Część publicznych terenów zamieniono na pola pod uprawę warzyw. Działki te urzędnicy przydzielają Rosjanom, którzy popadli w tarapaty finansowe.
To nie koniec problemów, bo kolejne giganty wśród firm zapowiadają masowe zwolnienia, a przypomnijmy, że w tej części Rosji żyje ok. pół miliona mieszkańców. To nie uspokoiło absolutnie nastrojów społecznych i sytuacja w Obwodzie Kaliningradzkim robi się napięta, jak nigdy dotąd.
Zdesperowani Rosjanie mieszkający w Obwodzie Kaliningradzkim domagali się od gubernatora otwarcia granic z Polską i Litwą. Dzięki umowie o małym ruchu granicznym do 2016 roku Rosjanie mogli jeździć na zakupy do miast już poza granicami Rosji.
"Jednak Gubernator, Anton Alichanow, 18 kwietnia, stwierdził, iż obwód kaliningradzki samodzielnie zaspokaja zapotrzebowanie na podstawowe produkty, w tym zboże, warzywa, mleko i mięso" - podała rosyjska Agencja Tass.
"W pełni zaspokajamy popyt na główną część towarów, choć nie sądzę, żeby jakikolwiek region mógł powiedzieć, że w pełni się zaopatruje" - powiedział Gubernator.
Nowe prognozy tamtejszego ministerstwa gospodarki zakładają, że ich PKB może spaść w tym roku nawet o 12,4 proc., a w roku 2023 może dalej spadać, jeszcze o 1,1 proc.
Obwód Kaliningradzki a protesty. Władza szybko likwiduje jakikolwiek bunt społeczeństwa
Jak wynika z sondaży sytuacja ta bardzo niepokoi Rosjan i w dzienniku "Rosijskaja Gazeta", zaznacza się, że to dla mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego większy powód do zmartwień niż sama wojna w Ukrainie, którą rozpętał ich przywódca.
Czy Rosjanie z Obwodu Kaliningradzkiego w obecnej sytuacji wyjdą na ulicę, by protestować? Jest to mało prawdopodobne ze względu na strach przed obecną władzą, choć na początku wojny w Ukrainie, takie sytuacje miały miejsce.
W Kaliningradzie odbywały się protesty mieszkańców przeciw wojnie w Ukrainie, lecz protestujący zostali bezzwłocznie spisani przez tamtejszą policję, a rosyjskie media miały wprost zakaz rozgłaszania faktu, że w ogóle doszło do takiego incydentu.
***
Zobacz także: