Niezwykły wilk z Pomorza. Kamyk porusza serca ludzi z całej Polski
Oprac.: Karolina Iwaniuk
Historia wilka z Pomorza zaczęła się w 2020 roku, kiedy to na drodze pomiędzy Dobropolem a Rekowem samochód uderzył w jednego z młodych wilków. Zwierzę udało się uratować i kiedy można było się spodziewać, że to koniec historii, to opowieść o wilku wraca po trzech latach, gdyż… uciekł on ze swojej woliery. Co dzieje się teraz z wilkiem i dlaczego stał się tak popularny?
Spis treści:
Wilk, który wygrał życie, czyli Kamyk z Rowu
Droga między Dobropolem a Rekowem to teren zielonych lasów Drawskiego Parku Krajobrazowego, gdzie bogactwo natury zachwyca na każdym kroku. Można spotkać tu dzikie zwierzęta, w tym i wilki.
Zobacz również:
Wilk leżał w agonalnym stanie w rowie przez cztery dni i dopiero zlitował się nad nim kierowca tira, który zadzwonił do Fundacji "Psia Kość", a stamtąd do Fundacji na rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja".
Zobacz także: Wilk. Polski symbol, który cudem uszedł z życiem
Do wilka wówczas przyjechał Michał Kudawski, który w rozmowie z "Kurierem Szczecińskim" wyznał, że to nie pierwszy raz, gdy z tej drogi ściągali wilka. Do tej pory wszystkie jednak były martwe.
Ten był w stanie agonalnym, ale nadzieja wciąż się tliła. Wilk bez problemu dał się zabrać do klatki, co było dość niespotykanym wydarzeniem. Nawet konający wilk będzie zazwyczaj walczył ostatkiem sił.
On jednak nie walczył. Ratowano go wszelkimi sposobami, wzmacniano kroplówkami, a ten nawet nie protestował, by podawać mu je przez wenflon.
Pan Michał Kudawski tak zaangażował się w ratowanie wilka, że starał się nawet go... zachęcać do jedzenia mięsa.
"Na początku był tak przerażony, że nawet nie jadł. Przykryłem go kocem. Mówiłem do niego. Uspokajałem. Dopiero wtedy uniósł głowę spod koca, spojrzał na mnie i sięgnął po świeże mięso. Potem ziewnął i osunął się w sen. Nie zapomnę tego pełnego trwogi, a jednak urzekającego spojrzenia zwierzęcia proszącego o ratunek" - opowiada w poruszający sposób Michał Kudawski w rozmowie z "Kurierem Szczecińskim".
Wilk przeszedł niezwykle skomplikowaną operację, pierwszą taką w Polsce przeprowadzoną na wilku. Była to symfizjodeza stawu biodrowego i plastyka torebki stawowej.
Operował dr Leonard Gugała w asyście dr Katarzyny Pęzińskiej-Kijak. To oni uratowali mu życie.
Kiedy było już pewne, że wilk przeżyje, otrzymał imię - Kamyk. Kamyk z Rowu. Imię nadano od Kamienia Pomorskiego.
Kamyk nie mógł nawet po udanej operacji trafić na wolność. Nie poradziłby sobie w tamtym okresie. Jego domem najpierw stał się Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Wielgowie, a następnie trafił do woliery w Zagrodzie Żubrów w Wolińskim Parku Narodowym. Z czasem też okazało się, że łapa nie goi się tak jak powinna i finalnie trzeba było ją amputować.
To uratowało wilkowi życie, ale finalnie przekreśliło jego szanse na odzyskanie wolności. Trójłapy wilk nie poradzi sobie sam na wolności.
Można byłoby się spodziewać, że to koniec historii, ale jednak nie. Wilk Kamyk postanowił przypomnieć o sobie trzy lata po wygraniu drugiego życia.
Kamyk wybrał wolność. Wielka wola życia wilka
Kamyk zamieszkał na terenie Wolińskiego Parku Narodowego w swojej własnej wolierze, gdzie miał pełnić rolę edukacyjną dla zwiedzających. Pracownikom Parków Narodowych w Polsce zależy na edukacji dzieci i dorosłych i rozprawianiu się z mitami na temat zwierząt.
O wilkach w Polsce krąży wiele mitów i mają złą opinię. Pracują na nią nawet... bajki. Kto polubiłby złego wilka z "Czerwonego Kapturka"? Nie pomagają także fałszywe doniesienia o zagryzanych we wsiach hodowlanych zwierzętach we wsiach, których sprawcami okazują się najczęściej wiejskie psy puszczane przez nieodpowiedzialnych właścicieli luzem po wsi i lesie, a nie wilki.
Kamyk miał być dobrym duchem tego miejsca i był - przez trzy lata.
Jednak przez ten czas, kiedy Kamyk nabrał wystarczająco dużo sił, wielokrotnie starał się wydostać ze swojej woliery.
Siatki, ogrodzenie, wielokrotnie wzmacniano i modyfikowano, by uniemożliwić zwierzęciu wydostanie się z woliery. Okazało się finalnie, że próby te spełzły na niczym, bo wilk z trzema łapami zrobił metrowy podkop pod ogrodzeniem i... uciekł.
Wilk okazał się być niezwykle sprytnym uciekinierem, bo według opowieści pracowników Wolińskiego Parku Narodowego, nigdy w ich obecności nie kopał dziury.
Trwa obława. Wilk jest nieuchwytny
Od czasu ucieczki Kamyka mijają już miesiące, a on widywany jest przez mieszkańców okolicznych miasteczek i wsi.
Jak przekonuje Wioletta Nawrocka, dyrektorka Wolińskiego Parku Narodowego w rozmowie z GS24.pl, Kamyk nie jest groźny, jeżeli tylko nikt go nie zaczepia.
Wieść o ucieczce Kamyka szybko się rozniosła i turyści sami wysyłają zdjęcia do pomorskich władz, gdy spotkają na swojej drodze wilka. Obecnie widywany jest w okolicy Międzyzdrojów.
"Turyści przysyłają nam zdjęcia, gdy spotkają wilka. Proszą o interwencję. Nic dziwnego, bo wilk w mieście czy na plaży to nie jest codzienny widok. Można się przestraszyć. Ale informują nas parę godzin po "spotkaniu". To zbyt późno. Patrole już go nie "odłowią", bo Kamyk ucieknie" - mówi Beata Kiryluk, zastępca burmistrza Międzyzdrojów w rozmowie z GS24.pl
Zobacz też: Wilki w Polsce. Jak reagować na spotkanie?
Jednak podczas rozmowy pada prośba, że gdy dojdzie do spotkania z Kamykiem, natychmiast dzwonić do odpowiednich służb.
Spotkanie z Kamykiem najlepiej zgłaszać pod te numery telefonów:
- Telefon alarmowy Straży WPN - 537 777 132
- Straż Miejska 91 32 75 640
Choć wilkowi na razie udało się przeżyć na wolności, to nie wiadomo jak długo potrwa jego szczęście. Kamyk musi wrócić do swojej woliery dla własnego bezpieczeństwa.