Norweskie więzienia: "Chcecie, żebyśmy wypuścili tykające bomby zegarowe"?

Ich budowa i późniejsze działanie pochłania krocie, ale w zamian oferują warunki zbliżone do wysokiej klasy hoteli. Na miejscu można korzystać z sauny, solarium, siłowni, grać w gry wideo i zajmować jednoosobowe sypialnie. Mowa o norweskich więzieniach. Czy ta inwestycja się jednak zwraca? Innymi słowy: czy takie warunki owocują udaną resocjalizacją?

Nie ma wątpliwości, że warunki panujące w norweskich więzieniach są zdecydowanie lepsze niż w większości krajów na świecie.
Nie ma wątpliwości, że warunki panujące w norweskich więzieniach są zdecydowanie lepsze niż w większości krajów na świecie.123RF/PICSEL

Sytuacja mieszkaniowa w Polsce jest trudna, a w niektórych lokalizacjach wręcz katastrofalna. Cisnąc się w mikrokawalerkach na obrzeżach wielkich miast, na które wydajemy połowę naszej wypłaty, tym bardziej możemy poczuć się sfrustrowani warunkami, jakie zapewniają swoim osadzonym Norwedzy.

Traktuj ludzi jakby byli ludźmi

Nie ma wątpliwości, że warunki panujące w norweskich więzieniach są zdecydowanie lepsze niż w większości krajów na świecie. Tamtejszy system penitencjarny uważany jest za jeden z najbardziej humanitarnych na świecie. W więzieniach w Norwegii więźniowie mają dostęp do prywatnych cel, które wyposażone są w łazienki, telewizory, lodówki oraz wygodne, szerokie łóżka. Mają dostęp do siłowni oraz sauny. Aby pobyt w zakładzie karnym był jeszcze bardziej znośny, mają także do dyspozycji kuchnię, w której mogą przygotowywać własne posiłki. Warunki w jednym z takich zakładów znajdujących się w pobliżu Oslo opisał Rutger Bregman.

"Każdy z osadzonych w więzieniu w Halden ma własny pokój. Z ogrzewaniem podłogowym. Płaskim telewizorem. Prywatną łazienką. Są tam kuchnie, w których więźniowie mogą gotować, z porcelanowymi talerzami i nożami ze stali nierdzewnej. Halden posiada również bibliotekę, ściankę wspinaczkową i w pełni wyposażone studio muzyczne, w którym więźniowie mogą nagrywać własne płyty. Albumy wydawane są we własnej wytwórni o nazwie — to nie żart — Criminal Records. Do tej pory trzech z więźniów brało udział w norweskim "Idolu", trwają również prace nad pierwszym więziennym musicalem" - czytamy w jego książce "Homo sapiens. Ludzie są lepsi niż myślisz".

Halden jest drugim co do wielkości więzieniem w Norwegii, w którym wyroki odsiadują dilerzy narkotyków, mordercy i gwałciciele. Inne zakłady oferują podobne warunki bytowe, a także mniejszy reżim.

Również — o ile ktoś go przejawia — w norweskich więzieniach można zaspokoić swój głód wiedzy i potrzebę intelektualnego rozwoju. Osadzeni mogą zapisywać się na różnego rodzaju kursy dokształcające, a nawet rozpocząć lub kontynuować naukę zdalną na uniwersytecie. Korzystając z innej gamy kursów, można zdobywać doświadczenie w różnego rodzaju zawodach, co pomoże im odnaleźć się na rynku pracy po opuszczeniu murów zakładu.

Czy to działa? Co mówią statystyki?

System penitencjarny w Norwegii skupia się na resocjalizacji i przygotowaniu więźniów do powrotu na wolność. Wedle przyświecającej jego tworzeniu filozofii więzienie nie musi być miejscem pełnym przemocy i braku szacunku dla ludzkiej godności. Jak się okazuje badania naukowe przeprowadzone nad skutecznością resocjalizacji w takich warunkach, wskazują, że ta teoria sprawdza się zaskakująco dobrze.

"Latem 2018 roku nad tą kwestią pracował zespół norweskich i amerykańskich ekonomistów. Sprawdzili odsetek recydywy - szanse, że ktoś ponownie popełni wykroczenie. Według wyliczeń zespołu wskaźnik powrotów na drogę przestępstwa wśród byłych więźniów zakładów karnych takich jak Halden i Bastoy jest prawie o 50 proc. niższy niż wśród skazanych na prace społeczne lub karę grzywny. Byłem zdumiony. Prawie 50 procent? To niesłychane!" - opisuje Rutger Bregman.

Z wyliczeń przytaczanych przez Bregmana wynika, że choć rok utrzymania więźnia w Halden kosztuje norweskiego podatnika dwukrotnie więcej, niż na przykład w Stanach Zjednoczonych, to dzięki wysokiemu odsetkowi zresocjalizowanych więźniów zwraca się finansowo z nawiązką. Do tego dochodzi niewymierny zysk społeczny, a także bezcenny — w postaci niezaistnienia prawdopodobnych ofiar przestępstw w przyszłości.

"Mówię ludziom, że co roku zwalniamy ich przyszłych sąsiadów. Chcecie, żebyśmy wypuścili z więzienia tykające bomby zegarowe?" - powiedział w czasie wywiadu strażnik z norweskiego więzienia w Bastoy Tom Eberhardt.

Problemy matek na rynku pracyPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas