Nowy lokator Smoczej Jamy pod Wawelem. Wodził za nos strażników zamku

Smocza Jama pod Wawelem — kresowa jaskinia, w której miał mieć swoje leże legendarny, ziejący ogniem jaszczur. Wielu podaje w wątpliwość fakt, że smok rzeczywiście ową jaskinię zamieszkiwał, okazało się jednak, że znalazła ona innego lokatora, który przez długi czas wodził za nos turystów, pracowników KTOZ i strażników zamku.

Wawel
Wawel123RF/PICSEL

Dziki lokator Smoczej Jamy

“Ów jegomość już od piątku w jamie był widziany, lecz gdy tylko ktoś do niego schodził, przepadał jak w wodę kamień" - relacjonuje na Facebooku Filip, jeden z pracowników Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które w piątek otrzymało zgłoszenie, że w jaskini pod Wawelem zamieszkał dziki lokator.

Wszystkich wystrychnął na dudka

Typowy, szary dachowiec widywany był w Smoczej Jamie już wcześniej, ale sprytnie się ukrywał, wodząc za nos zarówno turystów, jak i pracowników zamku. Po otrzymaniu zgłoszenia, pracownik KTOZ niczym rycerz na białym rumaku (czy może raczej w białym samochodzie) ruszył pod wawelskie wzgórze na pomoc czworonogowi. Choć kot rzeczywiście kręcił się w pobliżu jamy, na widok człowieka uciekł i schował się w jakimś zakamarku, wystrychnąwszy tym na dudka specjalistę z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Przed dwa dni wejście do Smoczej Jamy stało otworem
Przed dwa dni wejście do Smoczej Jamy stało otworemAlbin MarciniakEast News

W obliczu nieuchwytności dzikiego lokatora wawelskiej pieczary, pracownicy zamku przez dwa dni pozostawiali otwartą bramę do jaskini, licząc, że kot z własnej woli ją opuści. Nadzieje okazały się płonne — Smocza Jama najwyraźniej przypadła do gustu jej nowemu mieszkańcowi.

Bezkrwawe łowy

W poniedziałek po raz kolejny dwaj pracownicy KTOZ: Filip i Paweł udali się pod Wzgórze Wawelskie. Pomimo długotrwałych poszukiwań, nie udało się zlokalizować kociej kryjówki. Łapaczy opuszczała już nadzieja, wtem usłyszeli ciche miauczenie, jednak gdy skierowali światła swych latarek w kierunku, z którego dochodził dźwięk — kot czmychnął. Eksperci uznali, że najskuteczniejszą metodą schwytania przestraszonego zwierzaka będzie klatka-pułapka.

Pracownicy zamontowali stosowne sidła i odjechali. Nad dalszym przebiegiem łowów czuwała straż zamku, pilnie śledząc monitoring. Jak donosi Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami na swoim profilu w serwisie Facebook: “Po niecałej godzinie wiadomość z zamku nadeszła: przestraszony zwierzak skusił się na pozostawione jedzonko niczym smok Wawelski na owieczkę".

Zobacz również: Kot biega jak szalony? To może być FRAP

Wawel Smoczek

Cała sprawa zakończyła się uroczystym nadaniem imienia bezpańskiemu kociakowi, który bezpieczny i najedzony trafił do placówki KTOZ. Zaszczyt “ochrzczenia" czworonoga przypadł pracownikowi zamku, który czuwał, by schwytany do klatki kot natychmiast trafił w bezpieczne miejsce. Były dziki lokator krakowskiej pieczary wabi się Wawel Smoczek.

„Zdrowie na widelcu”: Rodzaje soli. Jaka jest najzdrowsza?Polsat Cafe
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas