O czym marzyliśmy w czasach PRL-u
Większość towarów trudno było wtedy zdobyć – wymagało to wytrwałości, sprytu, a często znajomości i szczęścia. Mimo cenzury pokazywały to też nasze ulubione seriale.
Powiedzmy tak, za osiem lat, adres w bloku i mały fiat - śpiewała w 1980 r. Izabela Trojanowska. Trafiła w sedno: mieszkanie - nie luksusowe, lecz jakiekolwiek - oraz samochód były wówczas na szczycie listy marzeń Polaków. Przypominamy najważniejsze z nich.
Samochód dla Karwowskiego
Rodzina serialowego czterdziestolatka poruszała się po mieście maluchem, nikt jednak nie zadawał na planie pytania, w jaki sposób weszła w jego posiadanie. Zapewne pan inżynier Karwowski jako dobry pracownik dostał od przełożonych talon na samochód, który umożliwił mu zakup poza kolejką i po normalnej cenie. Nie była ona niska, w chwili realizacji serialu stanowiła równowartość 20 średnich krajowych pensji.
Ci, którzy nie mieli możliwości otrzymania talonu, oszczędzali pieniądze na tzw. książeczce samochodowej i czekali na losowanie. Szczęśliwcy, którzy zostali wylosowani, musieli pilnie uzupełnić wkład na samochód (zapożyczając się u rodziny i znajomych). W taki sposób weszła w posiadanie Syrenki rodzina Talarów z serialu "Dom".
Wymarzone własne M w bloku
W ostatnim odcinku serialu "Daleko od szosy" Ania i Leszek Góreccy tłoczą się z małym dzieckiem w wynajmowanym pokoju. Latem było tam gorąco, zimą wilgotno, synek ciągle chorował. Zdesperowany Leszek chciał nawet zgłosić się do pracy w kopalni Bełchatów, by dostać służbowe M. Trudno zresztą znaleźć jakikolwiek współczesny serial z lat 60. i 70. gdzie jednym z wątków nie byłoby poszukiwanie przez młode małżeństwa własnego mieszkania. Towarzyszyły temu rozmowy ze skorumpowanymi prezesami spółdzielni mieszkaniowych.
W serialach Stanisława Barei dwukrotnie pojawiał się motyw zamurowanego mieszkania w bloku ("Alternatywy 4", "Zmiennicy"), o którym oficjalnie nikt nie wiedział. Reżyser oparł te wątki na prawdziwym przypadku. Bałagan bywał tak wielki, że przy okazji przydziałów mieszkań spółdzielczych dochodziło do pomyłek.
W "Alternatywy 4" niewyraźna czcionka zadecydowała, że nie wiadomo było, kto ostatecznie dostał mieszkanie: Zdzisław Kołek czy Zygmunt Kotek. Podobno zdarzało się jednak, że zakwaterowanie dwóch rodzin w jednym mieszkaniu bywało faktem, a nie tylko komediowym pomysłem.
Telewizory kolorowe: Rubin i Jowisz
Zmianę kineskopu z czarno-białego na kolorowy z zachwytem powitały dzieci i młodzież. Wpatrywały się w ekran jak zaczarowane. Problemem był jednak wyjątkowo duży ciężar Rubina (57 kilo) i jego nietrwałość. Kolory się psuły, część odbiorników wybuchała. Seriale z lat 70. tego jednak nie pokazywały, może reżyserzy bali się cenzury?
Natomiast w latach 90. ten kultowy sprzęt znalazł się w pierwszym odcinku "Świata według Kiepskich". Po polskiego Jowisza, który zastąpił Rubina, w sklepach RTV w latach 80. ustawiały się olbrzymie kolejki.
Szynka za... dolary i paczki z Zachodu
W komedii "Miś" handel mięsem z nielegalnego uboju odbywa się w... kiosku "Ruchu", a podczas przedstawienia teatralnego jeden z widzów pokazuje synowi baleron używany na scenie jako eksponat, by dziecko wiedziało, jak wygląda ten rodzaj wędliny. Jednak od zawsze było wiadomo, że "Polak potrafi", zatem stoły były dobrze zaopatrzone, szczególnie podczas świąt.
Czasami pomagały w tym paczki od rodziny z zagranicy, a czasem zakupy w "Pewexach", gdzie oprócz zachodnich specjałów można było dostać za dolary lub bony także słynną szynkę Krakus i inne polskie produkty przeznaczone na eksport.
Waluta USA stała się w PRL symbolem wyrafinowanego luksusu, dlatego jedna z bohaterek serialu "Zmiennicy" usiłowała nakłonić rozkapryszonego syna do konsumpcji miodu, obiecując, że za każdą zjedzoną łyżkę dostanie dolara....
Perspektywa otrzymania paczki żywnościowej z Zachodu potrafiła pogodzić nawet skłócone rodziny Kotków i Kołków w "Alternatywy 4". Panowie zakopali topór wojenny, koncentrując się na odzyskaniu paczki od demonicznego dozorcy Anioła, który skorzystał z niewyraźnie napisanego nazwiska adresata i zatrzymał przesyłkę.
Pomarańcze i karpie wystane w kolejkach
Ogonki sklepowe towarzyszyły nam przez cały okres PRL. Bohaterowie "Alternatywy 4" wynajmowali na godziny usługi rencisty, który miał wiele wolnego czasu, a do tego, poruszając się na wózku inwalidzkim, mógł oczekiwać na dostawę towarów w... kolejce dla uprzywilejowanych. Konstruktor Krzysztof (Jerzy Bończak) usiłował skonstruować robota kolejkowego, który wyręczałby wszystkich w zakupach. Ale maszyna nie wytrzymała naporu tłumu w sklepie po dostawie towaru.
Przed świętami pomarańcze i grejpfruty docierały do kraju tylko jednym (!) statkiem, dlatego ustawiały się po nie gigantyczne kolejki. Swoje trzeba było też odstać, by zdobyć karpia. Mimo tych absurdów i uciążliwości Polacy radzili sobie. Bohaterowie serialu "Wojna domowa" kupowali karpia wcześniej i trzymali do świąt w wannie u sąsiadów.
Wstydliwy problem: papier toaletowy
Gdy pojawiał się w sklepach, natychmiast kupowano tyle rolek, ile tylko się dało. Częstym widokiem na ulicach miast byli szczęśliwcy mający zawieszoną na szyi, bardzo oryginalną girlandę - z rolek nanizanych na sznurek.
Kłopoty mieli nawet wyżsi urzędnicy, korzystali więc z pomocy podwładnych. Redaktor Lusia (Stanisława Celińska) z serialu "Zmiennicy" mogła liczyć na uznanie szefa (Gustaw Lutkiewicz), gdy wyłożyła przed nim... kilkadziesiąt rolek papieru toaletowego. Jego zdobycie było dla dyrektora większym sukcesem niż wydanie poczytnej powieści.
Obiektem pożądania były też meblościanki
Wszyscy na nie narzekali, ale chętnie kupowali, choć też wymagało to wielu zabiegów, załatwiania przez znajomych, wystawania w kolejkach. Największą popularnością cieszyły się segmenty wykończone na wysoki połysk. Takie regały na całą ścianę, z miejscem na telewizor, są elementem scenografii wielu polskich seriali z lat 70. i 80.
Sławomir Koper