Pamiętaj: Mróz zabija zwierzęta

Siarczyste mrozy dają się we znaki nie tylko ludziom. Niskie temperatury skazują na cierpienie, a nawet śmierć, również zwierzęta. W szczególności narażone są bezdomne koty i psy, ale nie tylko. Każdej zimy słyszymy o zwierzętach, które, choć mają właścicieli, zamarzły na śmierć w wyniku zaniedbania. Nie inaczej jest w tym roku...

Każdej zimy zwierzęta zamarzają niemal na oczach właścicieli
Każdej zimy zwierzęta zamarzają niemal na oczach właścicieli123RF/PICSEL

Organizacje, które na co dzień pomagają zwierzakom, od kilku tygodni apelują do Polaków, by szczególnie zadbali o nie w mroźne dni. Gdy widzimy zwierzę błąkające się na mrozie, powinniśmy powiadomić odpowiednie służby lub instytucję: może to być schronisko, miejscowe towarzystwo opieki nad zwierzętami, Urząd Gminy, policja lub straż miejska. Jeden telefon może uratować czworonogowi życie.

Apel dotyczy również bezdomnych kotów, które mają teraz problem ze znalezieniem ciepłego schronienia oraz odpowiedniej ilości pożywienia. A wystarczy jedynie zostawić uchylone okienko do piwnicy i podrzucić im odrobinę karmy.

W niebezpieczeństwie są również psy trzymane poza domem - często na zbyt krótkich łańcuchach i bez możliwości schronienia się przed mrozem. Absolutne minimum to dobrze ocieplona buda, która ochroni zwierzaka również przed wiatrem. Dobrą praktyką jest zabieranie go na noc do domu lub innego ciepłego pomieszczenia. W przeciwnym wypadku skazujemy czworonoga na dotkliwe zimno i śmierć w męczarniach.

Konał w męczarniach w rozpadającej się szopie

Mimo że zasady te nie są skomplikowane, a ich wdrożenie nie jest kosztowne, co chwilę słyszymy o psach, które zamarzły. Pod koniec stycznia do tragicznego wydarzenia doszło we wsi Jugowa na Dolnym Śląsku, gdzie właściciel trzymał psy w nieogrzewanej i rozpadającej się szopie. O zdarzeniu poinformował w mediach społecznościowych Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Mimo podjęcia interwencji tuż po otrzymaniu zgłoszenia, jednego z psów nie udało się uratować - zamarzł na śmierć.

"Psiak spędzał zimę na wilgotnych szmatach. Niestety, to była dla niego ostatnia zima. Skonał w męczarniach" - poinformowali aktywiści na Facebooku.

Jeszcze kilka godzin i jego los podzieliłyby pozostałe zwierzęta (suczka z trzema szczeniakami oraz kociak), które szczęśliwe udało się uratować. Zostały one odebrane właścicielom i ze względu na tragiczny stan przetransportowane do lecznicy weterynaryjnej.

"Już na pierwszy rzut oka są chore. Szczeniakom cieknie z nosów, są niewyobrażalnie wzdęte, mają krwawą biegunkę. U kociaka świerzb niemalże wychodzi z uszu. Do tego męczy go koci katar" - relacjonowali na Facebooku pracownicy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.

Najbardziej szokujące w stałym zdarzeniu są słowa jednego z członków pięcioosobowej rodziny, który miał powiedzieć: "Padł to padł, na ch... drążyć temat?"

Właścicielom grozi nawet pięć lat więzienia za znęcanie się nad zwierzętami.

W siarczysty mróz zostawili kota na balkonie

Inna interwencja miała miejsce w niedzielę 7 lutego w Szczytnie, gdzie policjanci ruszyli na ratunek kotu, którego właściciele zamknęli na balkonie przy -15 stopniach Celsjusza. Sprawę zgłosili wieczorem zaniepokojeni losem zwierzęcia sąsiedzi.

- Sąsiedzi mówili dyżurnemu, że kot od południa siedzi na balkonie, z godziny na godzinę mocniej miauczał. Sąsiedzi próbowali dostać się do mieszkania, ale właścicieli nie było w domu - przekazała oficer prasowa policji w Szczytnie Izabela Cyganiuk.

Na miejscu policjanci rzeczywiście usłyszeli miauczenia kota zamkniętego na balkonie na pierwszym piętrze. Ponieważ w mieszkaniu nikogo nie było, a termometr wskazywał -15 stopni Celsjusza, policjanci wezwali na pomoc strażaków.

- Strażacy złapali kota do klatki. Był bardzo wyziębiony, głodny - poinformowała Cyganiuk.

Kot nie wróci już do właścicieli, którzy prawdopodobnie będą odpowiadać za znęcanie się nad zwierzętami.

Dzięki reakcji sąsiadów udało sie uratować zamknietego na balkonie kota
Dzięki reakcji sąsiadów udało sie uratować zamknietego na balkonie kotaPolicjamateriały prasowe

Pani sołtys wzięła sprawy w swoje ręce

Przypadków, jak te opisane powyżej, jest o wiele więcej. A że prognozy pogody nie napawają optymizmem możemy się spodziewać, że to jeszcze nie koniec gehenny zwierząt. W takiej sytuacji cieszy dobry przykład, jaki dała ostatnio sołtys Siemian Karina Cyganowska, która wystosowała do mieszkańców swojej wsi pismo, w którym nawołuje, by w mroźne dni wpuszczać psy na noc do domów lub garaży.

Zdjęcie pisma Karina Cyganowska opublikowała na swoim profilu na Facebooku, gdzie spotkało się z bardzo pozytywnymi reakcjami internautów.

"Brawo, oby więcej było włodarzy z tak empatycznym podejściem do zwierząt."

"Proste, duży mróz zabieramy zwierzęta do domu, garażu, nawet przedpokój, pokoi lub zwalniamy z łańcucha."

"Karina, wielki ukłon w Twoją stronę. Oby takich empatycznych sołtysów i mieszkańców wsi było 100%."

"Aza i Saba pozdrawiają... z kanapy. Ja ze swojej strony życzę wszystkim właścicielom psiaków i kociaków empatii... niech chociaż trochę wczują się w sytuację swoich zwierząt..."

Zobacz również:

Anna Maria Wesołowska: Ogromnym problemem wśród młodzieży jest cyberprzemocNewseria Lifestyle/informacja prasowa
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas