Plaga szczurów w Wielkiej Brytanii. Niektóre są wielkości kotów...
Od kilku dni Wielka Brytania musi mierzyć się z rosnącą populacją szczurów, które pojawiają się w różnych częściach kraju. Plaga gryzoni przenoszących choroby sama w sobie jest wystarczająco nieprzyjemnym problemem, ale to nie wszystko. Szczury zalewające brytyjskie miasta są ponoć niespotykanych rozmiarów.
Ciepła zima to głównie powody do radości, ale ma swoje złe strony. Jedną z nich jest występowanie zwierząt, które przybierają nieco większe formy niż zazwyczaj. Najczęściej są to insekty, takie jak osy czy szerszenie. Tym razem jednak przyszła kolej na szczury.
Kilka dni temu w miastach Wielkiej Brytanii zauważono ogromny wzrost populacji dzikich gryzoni. Obecnie ocenia się, że ich liczba przekroczyła 150 mln.
Zdaniem ekspertów szczury rozmnażają się w systemach kanalizacyjnych i okolicach zbiorników wodnych. Zwierzęta te są wstanie przetrwać w wodzie nawet do trzech dni. Wąski rury nie stanowią dla nich żadnej przeszkody. A to właśnie tam mogą znaleźć pożywienie.
Tym samym instytucje zajmujące się deratyzacją na Wyspach otrzymują mnóstwo zgłoszeń od ludzi zaniepokojonych widokiem szczura... wychodzącego z toalety
- Szczury dobrze radzą sobie w wodzie, a dzięki elastycznej budowie ciała bez trudu przedzierają się przez rury odpływowe - mówi w wywiadzie dla "Daily Star" specjalista ds. deratyzacji Ian Heland. - Są przebiegłe i stają się coraz śmielsze. W zasadzie, jeżeli tylko chcą dostać się do twojego domu, to zrobią to.
Gryzonie są w UK problemem od dawna. Ocenia się, że od początku pandemii liczba szczurów w Wielkiej Brytanii rośnie o około 25 proc. każdego roku. Wcześniej jednak nie widywano tak dużych okazów.
- Niektóre są naprawdę gigantyczne - komentuje Heland. - To zapewne efekt fali ciepła, jaką obserwujemy w Anglii od paru dni.
Służby apelują do Brytyjczyków, aby ci montowali specjalne ochraniacze w toaletach, uniemożliwiające szczurom wydostawanie się na zewnątrz.