Południe Polski pod śniegiem. „Świata nie było widać. Myślałam, że umrę”
Trwające od kilku dni obfite opady śniegu dały się we znaki mieszkańcom południa Polski. Szczególnie trudna sytuacja wystąpiła na Żywiecczyźnie, zwłaszcza w rejonie Rajczy, Milówki i miejscowości Ujsoły, gdzie wiele dróg zostało całkowicie zasypanych, a drogowcy nie nadążali z usuwaniem śniegu. „Nie będzie przesadą jeśli powiem, że byliśmy odcięci od świata” – relacjonuje jedna z mieszkanek Ujsoł.
Wygląda na to, że zima na dobre powróciła w Beskidy. W ostatnich dniach w tym regionie odnotowano intensywne opady śniegu, które spowodowały paraliż komunikacyjny w części gmin Żywiecczyzny.
Sytuacja stała się na tyle poważana, że 4 lutego, władze gminy Rajcza zgłosiły wojewodzie stan pogotowia kryzysowego. - Z powodu występowania odcinkowej nieprzejezdności dróg zadysponowałem wszystkie służby odśnieżające. Dodatkowo poprosiłem o wsparcie lokalnych przedsiębiorców posiadających odpowiednie zasoby sprzętowe. Ponadto swoją pomoc w sytuacjach awaryjnych lub zagrożenia życia, zgłosili: Komisariat Policji w Rajczy, Nadleśnictwo Ujsoły oraz wszystkie jednostki OSP z terenu naszej gminy - cytuje Zbigniewa Paciorka, wójta gminy Rajcza serwis "Żywiec. Nasze Miasto".
Wicewojewoda śląski zwołał zaś w trybie nadzwyczajnym sztab zarządzenia kryzysowego. W wyniku niekorzystnych zjawisk atmosferycznych (nie tylko opadów śniegu, ale również silnego wiatru) wiele gospodarstw na Śląsku zostało czasowo pozbawionych energii elektrycznej, na drogach dochodziło do wypadków. Jak podaje PAP, od sobotniego do niedzielnego poranka straż pożarna w województwie śląskim interweniowała 187 razy.
Zobacz również: Nocowali na Kasprowym Wierchu. Oto co zobaczyli o poranku
Na chwilę odcięci od świata
Tyle liczby i oficjalne komunikaty. A jak śnieżny weekend wygląda w oczach mieszkańców regionu? Natalia, mieszkanka Ujsoł, podzieliła się z nami krótką opowieścią.
Powiem tak: Jeśli mowa o pogodowym Armagedonie, to miał on miejsce w piątek i sobote. Zamieć śnieżna dała się we znaki mieszkańcom. Świata za oknem nie było widać!
Jak tłumaczy, w niedzielę rano sytuacja nieco się uspokoiła, jednak w piątek i sobotę nad Ujsołami szalała prawdziwa śnieżna zamieć.
- Chociaż w górach zima nie powinna nikogo dziwić, to tym razem opady śniegu dały nam się we znaki o wiele dotkliwiej. Chyba nie będzie przesadą, jeśli powiem, że na moment byliśmy odcięci od świata - opowiada dziewczyna i pokazuje zdjęcia swojego ogrodu, zrobione w niedzielny poranek.
Zobacz również: Lawiny zasypały Morskie Oko. Siedem metrów śniegu
Fitness z łopatą
Choć zimowy widoczek prezentuje się malowniczo, mieszkańcom wioski nie w głowie były zachwyty. Momentami, gdy zadymka szalała na całego, niektórzy zastanawiali się, co stałoby się w razie wypadku.
- Do Ujsoł prowadzi jedna droga, tylko nią można wjechać do wioski i tylko nią można wyjechać. Podczas śnieżycy była całkowicie nieprzejezdna, a co gdyby ktoś potrzebował wezwać karetkę lub straż pożarną? W razie wypadku znikąd pomocy. Mega niebezpieczna sytuacja - mówi. - Służby, mimo starań, nie dawały rady z odśnieżaniem.
Gdy zadymka nieco ustawała, za łopaty chwytali też mieszkańcy.
Myślałam, że umrę, kiedy patrzyłam na śnieg, który gromadził się za oknem i z którym miałam za chwilę zrobić porządek. W piątek, po ośmiu godzinach pracy czekało na mnie pięć godzin fitnessu z łopatą
Na pytanie, jak wysokie były zaspy, odpowiada, że "o wiele wyższe niż po kolana".
Teraz sytuacja już się uspokoiła, w niedzielny poranek opady ustały. Jednak Natalia, która do Ujsoł wraca na weekendy, a w tygodniu pracuje w większym mieście, martwi się, jak będzie wyglądała sytuacja na drogach. - Zastanawiam się, czy w ogóle stąd wyjadę, a jeśli tak to ile będzie trwała moja podróż - wyznaje.
Przesłała też do naszej redakcji zdjęcia z podróży na stację PKP.
Zagrożenie lawinowe w górach
Trudna sytuacja panuje nie tylko w miastach i wsiach, ale również na górskich szlakach. W ten weekend dużo mówiło się o warunkach w Tatrach, w których zamknięto wszystkie szlaki turystyczne i gdzie w ciągu ostatnich kilkunastu godzin w rejonie Morskiego Oka zeszły cztery lawiny.
Jednak warunki w Beskidach również są ekstremalnie trudne. W górach ogłoszono trzeci stopień zagrożenia lawinowego, a ratownicy apelują o niewychodzenie na szlak.
"Apelujemy o zaniechanie wędrówek górskich z powodu ekstremalne trudnych warunków atmosferycznych. Pokrywa śniegu wynosi ponad 100 cm, ciągle wzrasta a lokalnie zaspy sięgają 2 metrów. Szlaki są całkowicie zasypane a dotarcie do osób potrzebujących pomocy bardzo trudne" - napisał wczoraj GOPR Beskidy na swoim facebookowym profilu.
Tylko w miniony piątek GOPR przeprowadził cztery wielogodzinne wyprawy ratunkowe. Ratownicy interweniowali w rejonie Pilska, Wielkiej Raczy, Magurki Radziechowskiej i Stożka. Dziś media podały informację o turyście, którego GOPR musiał sprowadzać ze stoków Babiej Góry.