Siła jest w nas
"Żeńskie tsunami" to nowe pokolenie, które odkryli socjologowie. To dziewczyny i młode kobiety, dla których równouprawnienie jest faktem. Walczą o swoje, nie uważają się za słabsze, rezygnują z "tradycyjnych" kobiecych cech. Czy nadchodzi nowa płeć?
"Możemy prowadzić taki styl życia jak mężczyzna", mówi najmłodsze pokolenie, które całkowicie odrzuciło tradycyjną kobiecość. - Mogę pić, podrywać, nie spać, pracować jak wół, być szefem. Mieć dzieci albo ich nie mieć, robić pieniądze albo żyć chwilą. Mam zamiar realizować swoje marzenia, a jak się komuś nie podoba, jego sprawa - cytuje współczesne licealistki odkrywca "żeńskiego tsunami", psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński. Przewodzi zespołowi naukowców opracowujących Diagnozę Społeczną, czyli zakrojone na ogólnopolską skalę badania socjologiczne.
- Młode kobiety uważają, że mężczyźni mają lepszy dostęp do przyjemności, tego społecznego dzbanka z miodem, i mówią: odsuń się, teraz moja kolej - wyjaśnia psycholog.
Czy dla nas, kobiet, to szok? Chyba nie. Przecież z roku na rok wydłuża się lista cech, które uznajemy za własne. Przekonali się o tym ankieterzy Instytutu Badania Opinii Pentor, kiedy spytali Polki: jaka jesteś?
Uczestniczki badań najpierw zaznaczyły w spisie zalety, które od zawsze przypisuje się naszej płci, po czym bez wahania sięgnęły po tzw. męskie atuty. Jesteśmy więc już nie tylko pełne wdzięku, empatyczne, uczuciowe i troskliwe. Również inteligentne, odważne, otwarte na świat. A także ambitne, zaradne, pracowite, odpowiedzialne, przebojowe, aktywne... uff.
Zgarnęłyśmy pełną pulę, dla mężczyzn zostawiając tylko... wady - od egoizmu po agresję.
- Jasno widać, że dyskusje o stereotypach dotyczących kobiecości mają coraz mniej sensu, bo one rozsypują się na naszych oczach - twierdzi prof. Janusz Czapiński.
- O tych męskich jeszcze można rozmawiać. Ale ten, kto chciałby udowadniać, że kobiety straciły część swojego uroku, zostanie zakrzyczany. Kto westchnie, że może nie są aż tak dynamiczne, też polegnie. Bo być kobietą jest dziś poprawne politycznie.
Damska ofensywa
Jeszcze dekadę temu podnosiły się głosy w rodzaju: kobieta szef traci na atrakcyjności, przedsiębiorczość gasi wdzięk. Lecz przemówiły fakty. I kobiety.
Spójrzcie na restauratorkę Magdę Gessler, na dziennikarkę Magdę Mołek. Profesjonalne, pozycję zawdzięczają własnej pracy. Ale czy przez to mniej kobiece? Przecież nie.
Spory ucichły, gdy narodowy spis powszechny wykazał, że w Polsce to nasza płeć jest główną siłą przemian. To my migrujemy do miast, zakładamy firmy (jeden z najwyższych wskaźników w Europie), podbijamy "słupki" konsumpcji, a przy tym dbamy o ciało bardziej niż Niemki i Angielki i jeszcze z zadowoleniem oglądamy się w lustrze (CBOS: podoba się sobie 68 procent z nas). Socjolog Tomasz Szlendak w książce "Leniwe maskotki", rekiny na smyczy nazywa rekinami właśnie kobiety. - To one czują się dobrze w dzisiejszej rzeczywistości - pisze.
- Są skuteczniejsze na konsumpcyjnych polach walki, grają główną rolę na festiwalu nowych towarów i usług. Edukują się, wybierają i płacą za siebie". A "smycze", o których wspomina socjolog?
To między innymi właśnie stereotypy: czekanie na księcia, przekonanie, że "matka powinna..." i że przyjaciółka to rywalka. Szlendak twierdzi, że smycze te tkamy dziś sobie same. I że nikt już za nie nie trzyma.
Zardzewiały stereotyp
- To musiało się stać - mówi Janusz Czapiński. - Stereotyp kobiecości ukształtowała biologia. Kiedy kobiety rodziły pięcioro, siedmioro dzieci, macierzyństwo było dosłownie treścią ich dorosłego życia. A dzieci kiedyś trzeba było mieć, były jak składka emerytalna, kapitał na przyszłość.
To cechy dobrej matki stworzyły tradycyjną kobiecość. Dziś przymus posiadania dzieci kompletnie zniknął, mamy inny standard życia, polisę i pigułkę. Stereotyp zardzewiał, bariery puściły i możemy powiedzieć jak profesor Magdalena Środa, filozof i feministka: - A cóż ma do tego biologia? Kobiety są różne, mogą robić różne rzeczy.
Trzeba było "ścisnąć" rolę matki, przebudować rolę żony, żeby zrobić miejsce dla tej inteligentnej, energicznej, aktywnej osoby, którą w sobie znalazłyśmy. Tym bardziej że właśnie na nią jest w dzisiejszym świecie zapotrzebowanie.
Chyba dlatego wiele z nas wydaje się dziś mówić: "Czułość? Troskliwość? Może później". Albo jak Magda Mołek: "Na kobiecość mogę pozwolić sobie w domu". Trzeba było schować, zarezerwować dla bliskich tę troskliwą, uczuciową część siebie, bo w zawodowym świecie nie bardzo jest dla niej miejsce.
Jak Kasia Cichopek, która co prawda uważa macierzyństwo za bramę kobiecości, lecz przejście przez nią odkłada na potem. Egoizm czy zdrowy rozsądek?
Zakasować seksem
A jednak racjonalne, silne jak tsunami dziewczyny kokietują dekoltem i wąską talią. Dlaczego męczą się na obcasach, zapuszczają włosy i paznokcie?
Maturzystki noszą mini, studentki makijaż od porannych zajęć. Kobiece mimo wszystko? - Wbrew pozorom najmłodszemu pokoleniu nie chodzi o podkreślanie kobiecości - mówi Czapiński.
- Raczej o podrasowywanie seksualnych wabików. Motywem jest chęć zakasowania atrakcyjnością seksualną. Zakasowania - własnej płci.
Te ostre słowa znajdują potwierdzenie w badaniach: według CBOS-u dbamy o siebie bardziej dla dobrego samopoczucia (79 proc.), niż żeby się podobać. Iza Rudak, analityk Instytutu Pentor: - Ponad 90 proc. kobiet twierdzi, że chce być atrakcyjna dla siebie i że wcale nie zależy im na męskiej ocenie. Przeczą temu jednak towarzyszące takim deklaracjom komentarze - jak to ujęła jedna z badanych: "Nic mi tak nie poprawia humoru jak to, że obejrzy się za mną na ulicy jakiś facet".
- Wcale nie przeczą - kontratakuje Janusz Czapiński. - Podkreślanie seksualnych atutów służy właśnie przyciąganiu spojrzeń. Nie chodzi o oczarowanie mężczyzny czy o małżeństwo, lecz o inne korzyści. Na przykład o wieczorną satysfakcję z podsumowania: ile spojrzeń udało mi się dzisiaj złowić.
Może kobiecość pełni dziś rolę użytkową? Jej "odbiorcami" nie są już przecież tylko mężowie i kochankowie, także pracodawcy, duże grono kolegów i znajomych.
- Dlaczego świadoma swoich atutów osoba nie miałaby używać seksapilu, żeby poradzić sobie na przykład na rynku pracy? - pyta prof. Magda Środa.
- Może go używać, bo po prostu go ma. Jest jej narzędziem. Stereotyp "duże piersi, pusto w głowie" to chyba ostatni absurd, z jakim muszą się zmierzyć kobiety. Ostatnio zapytano mnie w jakimś programie, co myślę o seksualności Dody. Mam wrażenie, że to niegłupia kobieta, która robi karierę, świadomie wykorzystując swoje atrybuty seksualne. Co w tym złego?
Płeć się dziś nosi
W badaniach Pentora mężczyźni boleją nad przyspieszonym znikaniem delikatności, uroku, ciepła, powściągliwości - czym nasza płeć zdaje się wcale nie przejmować.
Może ostatnim bastionem kobiecości będzie moda?
- I to jest właściwe miejsce kobiecości we współczesnym świecie. Sklepowe półki - mówi prof. Środa. Moda to przecież strefa, w której bezpiecznie można pozwolić sobie na romantyzm i zwiewność. Nawet na sugestię uległości pod postacią koronek i loków.
Z dziewczęcych trendów cieszy się Magda Mołek, kiedy ogląda kwieciste sukienki: - Czułabym się w tym cudownie, ale wiem z góry, że zwiewna aż tak będę mogła być tylko parę razy tego lata.
Janusz Czapiński uśmiecha się: - Dla mnie nadal najbardziej kobieca byłaby żona, która chciałaby mieć piątkę dzieci, bo prywatnie uważam, że to macierzyństwo jest życiowym powołaniem kobiety. Ale doskonale wiem, że jestem w tym sądzie coraz bardziej odosobniony. Rzeczywiście, spośród zaproszonych do dyskusji gwiazd tylko dla Natalii Kukulskiej kobiecość i bycie matką to jedno. Cóż zrobić. Mężczyźni nie pierwszy raz muszą pogodzić się z powiedzeniem: "Czasy trzeba przyjmować tak, jak przychodzą, a kobietę taką jaka jest".
Magdalena Jankowska