Spory sąsiedzkie nie muszą kończyć się w sądzie. Ale mogą
Oprac.: Bartosz Stoczkowski
Pyzaci bohaterowie czechosłowackiej animacji "Sąsiedzi" chwacko przystępowali do realizacji swoich szalonych racjonalizatorskich pomysłów. Niestety w rzeczywistości pożycie sąsiedzkie nie zawsze bywa tak zgodne i pokojowe jak to Pata i Mata.
"Spory sąsiedzkie niezmiennie pozostają w czołówce statystyk interwencji policyjnych. W mojej ocenie jako społeczeństwo nadal mamy problem z dojściem między sobą do porozumienia w najbardziej błahych sprawach" - mówił w rozmowie z Gazetą Wyborczą adwokat Marcin Chowaniec.
W polskiej rzeczywistości, gdzie często ciasnota przestrzeni mieszkaniowej spotyka się z pragnieniem posiadania choćby niewielkiego skrawka zieleni, kwestie granic, upraw, a nawet estetyki ogrodzenia mogą stać się powodem poważnych zatargów.
Tak było, chociażby, w Mińsku Mazowieckim. Konflikt między sąsiadami w gminie Stanisławów zakończył się interwencją tam policji i postawieniem zarzutów jednemu z mieszkańców. Przyczyną sporu było umyślne zniszczenie roślinności na prywatnej posesji. Sprawca, chcąc zemścić się za wcześniejsze nieporozumienia, zniszczył kilka tuj, polewając je wrzątkiem.
W wyniku działań policji z Komisariatu w Dobrzanach szybko ustalono, że za zniszczeniem stoją sąsiedzkie porachunki. Podejrzany sąsiad, po wezwaniu na przesłuchanie, przyznał się do winy. Postanowił dobrowolnie poddać się karze i zobowiązał do naprawienia szkody, jaką wyrządził.
Policja apeluje zwyczajowo o rozwiązywanie wszelkich sporów w pokojowy sposób. Przypomina również, że za umyślne zniszczenie czy uszkodzenie mienia grozi odpowiedzialność karna, nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Problem niedopałków w ogródku
Innym, acz bardzo częstym problemem wśród mieszkańców wielopiętrowych budynków jest kwestia wyrzucania śmieci, zwłaszcza niedopałków papierosów, przez mieszkańców z wyższych pięter na tereny przynależne do mieszkań na parterze, takie jak ogródki czy tarasy. Rozwiązanie tego problemu nie jest proste, głównie z powodu trudności z udowodnieniem, kto jest sprawcą.
"System tzw. inicjatywy dowodowej spoczywa na sąsiedzie, który dochodzi swoich praw, a zatem w przypadku sporu sądowego musi udowodnić, że niedopałki są rzucane przez sąsiada z piętra wyżej, ale problem powstaje w sytuacji, gdy tych pięter jest wiele" - tłumaczyła w rozmowie z Onetem adwokatka Agnieszka Juchno-Marcjan.
Z takim właśnie problemem borykała się w czasie pandemii Ola, mieszkająca na parterze bloku na lubelskim LSM-ie.
- W tym czasie oczywiście głównie siedziałam w domu, a wiosną i latem ogródek był jedną z niewielu moich rozrywek. Każdego ranka wybierałam z niego kilka niedopałków papierosów. Byłam pewna, że rzuca je jeden sąsiad lub sąsiadka, gdyż były tylko jednej marki. Zrobiłam więc tabliczkę z prośbą o zaprzestanie tej praktyki. Bardzo starałam się, żeby nie poniosła mnie frustracja i żeby tekst nie był pasywno-agresywny. Tabliczkę zaś ustawiłam tak, by była czytelna dla kogoś, kto wychyla się ze swojego balkonu i spogląda w dół. I oto niespodzianka — rzeczywiście odezwa odniosła skutek! Anonimowy palacz przestał bombardować moje kwiatki niedopałkami" - mówi Ola.
Warto z pewnością na początku zatargu z sąsiadem postawić na dialog i nie czekać, aż konflikt eskaluje do poziomu podlewania sobie wzajemnie grządek wrzącą wodą. Starajmy się brać przykład z Pata i Mata z "Sąsiadów" - oczywiście bardziej z ich trwałej przyjaźni, niż katastrofalnych skutków realizacji wspólnych projektów.