Stevie cut wraca do łask! Najmodniejsze cięcie sezonu to hit sprzed 50 lat
Moda sprzed lat wraca do nas nie tylko w formie odzieży czy butów, lecz także fryzur! Idealnym przykładem na potwierdzenie tego stwierdzenia jest cięcie Stevie cut, które niezwykle popularne było 50 lat temu! Teraz powraca w nieco odświeżonej wersji i dodaje charakteru oraz obojętności nawet cienkim włosom.
Co to jest cięcie Stevie cut?
Stevie cut to rodzaj fryzury, który popularny był w latach 70. Wypromowała go wokalistka amerykańskiego zespołu Fleetwood Mac - Stevie Nicks i to właśnie jej zawdzięczamy nazwę tej fryzury, która charakteryzuje się nieporządkiem i tym, że pozwala się włosom "żyć swoim życiem".
Dodatkowo ten rodzaj cięcia ma ciężką, falującą grzywkę i teksturowane, nierówne warstwy. Piękno tego strzyżenia polega na tym, że łączy w sobie ulubione elementy dla większości kobiet - dodaje objętości nawet najbardziej cienkim włosom, a dodatkowo nadaje niepowtarzalnego charakteru każdemu, kto ją nosi.
Dzisiaj cięcie Stevie cut uwielbiają światowe gwiazdy, takie jak Dakota Johnson, Doja Cat czy Suki Waterhouse.
Czytaj też: Już nie bob. Teraz tę fryzurę pokochały gwiazdy
Cięcie Stevie cut. Komu będzie pasować?
Fryzura Stevie cut jest na tyle uniwersalna, że będzie pasować każdej kobiecie niezależnie od wieku, typu urody czy kształtu twarzy! Stevie cut sprawdzi się też na różnych długościach - zarówno tych krótszych, jak i dłuższych pasmach. Najczęściej polecane jest osobom, których włosy są cienkie i brak im objętości.
Warto dodać, że to, jak fryzura będzie ostatecznie wyglądać, zależy tak naprawdę od naszych indywidualnych preferencji. Im krótsze i mocniej kudłate warstwy, tym bardziej buntownicze i niesforne wykończenie. Dłuższe włosy można z kolei łatwiej stylizować i wiązać, a ponadto wyglądają nieco bardziej elegancko i nie mają w sobie aż tak mocnego rockowego pazura.
To samo dotyczy grzywki. Można nosić ją bardzo ciężką lub wybrać lżejszą wersję i rzucić na czoło jedyne kilka pasm.
Czytaj też: Jennifer Aniston nie przestaje zaskakiwać. Czy znów będziemy prosić o "fryzurę na Rachel"?