Tu był Raj

Więc chcesz wiedzieć czego się naprawdę boję? Podzielić się z tobą moim strachem, moimi lękami? Leżąc w ciemnościach wydaje mi się, że wszystko to co mnie przeraża czyha gdzieś tuż za granicą widzialności. Tak jakby wszystkie koszmary czaiły się w ciemności. Jakby to miało znaczenie dla zła, czy jest jasno, czy ciemno. Chciałeś wiedzieć o mnie wszystko. Chciałeś być częścią mojego życia. Gdzie więc jesteś teraz, kiedy me najgorsze sny materializują się w mroku?

Więc chcesz wiedzieć czego się naprawdę boję. Dobrze. Jest ciemno. Widzę to wszystko wyraźnie. Widzę jak koszmary wyłaniają się z cienia, jak otaczają mnie i nękają swym okrucieństwem. Widzę to wszystko wyraźnie więc mogę ci opowiedzieć.

Boję się, że człowiek odkryje tajemnicę stworzenia. Widzę sztucznych ludzi schodzących z taśmy produkcyjnej. Ich cena jest niższa niż opłata za wielowymiarową telewizję karmiącą mnie kłamstwami. Widzę, jak ci sztuczni ludzie- nieludzie wkraczają w nasze uporządkowane życie. Jak dziewczyna bez świadomości sprzątająca u bogatego biznesmena oddaje mu się bez przekonania. Wszystko jej jedno, i tak nie ma wolnej woli, jej wzrok jest pusty, pocałunki zaprogramowane, a przyjemność którą udaje po prostu nie istnieje.

Widzę ludzi ubranych w panterkę, biegających po opuszczonej, odciętej dzielnicy. To tylko boisko, boisko na którym ludzie grają z maszynami. Ludzie mają broń, pistolety, karabiny, granaty, maszyny nie mają nic poza wywindowaną do granic możliwości sztuczną inteligencją i zaprogramowaną chęcią przeżycia. Nie mają broni, a ich program zakazuje robienia ludziom krzywdy. Tak naprawdę to polowanie, nie gra. Maszyny wyposażone zostały nawet w czerwoną ciecz imitującą krew. ?Dla podwyższenia realności"- jak głoszą slogany reklamowe. Zapracowany urzędnik wpada tu w weekend z paczką swoich przyjaciół. Przez cały ranek strzelają, tarzają się w błocie, kryją w cieniach. Kiedy polowanie dobiega końca mężczyzna ma przy pasie trzy głowy odcięte maczetą. Uśmiecha się szeroko, wygrał i to jemu dzisiaj będą stawiać kolejki.

Widzę sieć. Wielką, uniwersalną sieć komputerową, do której człowiek wchodzi przez bezpośrednie połączenie z rdzeniem kręgowym. Sieć, która działa z prędkością światła, sieć bez przeciążeń i bez ograniczeń. Sieć nieskończenie wielką, powiększającą się samoistnie poprzez kopiowanie informacji- proces zapoczątkowany kiedyś przez pewnego młodego hakera, a teraz rozważany przez filozofów, jako eksperymentalne udowodnienie istnienia nieskończoności. Sieć zbudowana jest z informacji. Milionów miliardów terabajtów informacji. Człowiek pochłania tę sieć całym swym jestestwem, kiedy jest w niej wydaje mu się, że znajduje się w innym świecie. Sieć nie jest żywą istota jak podejrzewają niektórzy metainformatycy, nie reaguje, kierują nią proste prawa zaprogramowane dawno temu przez jej twórcę- genialnego naukowca nagrodzonego wszystkim co możliwe, poza szczęściem. Sieć kontrolują ludzie, maszyny wydają się im zbyt zawodne do tej roli. Jednakże nigdy nie nauczyliśmy się rozkazywać człowiekowi tak, by każdy rozkaz bez wahania był wykonywany. Dlatego operatorzy sieci są stale kontrolowani, nie posiadają życia prywatnego, ich rodziny są inwigilowane, często życie tych rodzin to karta przetargowa przy zatrudnianiu. Organy wymierzania sprawiedliwości przymykają na to oko, ponieważ nikt już nie wyobraża sobie świata bez sieci.

Widzę ludzkie ciała połączone z maszynami. Miliardy mikroskopijnych robotów krążących w krwiobiegu, sensory pozwalające odczuwać szerszą gamę zapachów i smaków, wzmacniające bodźce dotykowe. Sztuczne organy zastępujące części ciała, pozwalające człowiekowi dokonywać niewiarygodnych rzeczy, pozwalające przekraczać granice wytrzymałości. Tak jak pewnemu mężczyźnie w średnim wieku który przez całe życie marzył o tym, by biec tak szybko jak wiatr. Na trzydzieste urodziny przyjaciele ofiarowali mu nogi umożliwiające spełnienie tego marzenia. Ale tylko wydawało mu się iż dogonił wiatr.

Widzę przestrzeń gwiezdną poznaczoną orbitującymi wolno stacjami kosmicznymi. Widzę tysiące śmiesznie małych w porównaniu z ogromem wszechświata, stateczków zbudowanych przez ludzi których marzeniem było dotknąć gwiazd. Widzę jak udoskonalony narkotykami i nanomaszynami człowiek kieruje potężną maszyną zwaną kosmiczną barką, oczy ma zamknięte, z ust cieknie mu strużka śliny. Siedzi w półprzeźroczystej kabinie zbudowanej z organicznej tkanki i tworzyw sztucznych. Jego ciało praktycznie nie istnieje, żyje tylko dzięki kroplówce. Jego umysł zsynchronizowany jest z maszynerią statku. Czasami, kiedy statek dryfuje przez przestrzeń a wszystkie urządzania przechodzą w stan spoczynku, budzi się jego świadomość. Wsłuchuje się w tych chwilach w wiatr kosmosu.

Widzę człowieka w szpitalu polowym pełnym dziwnych urządzeń. To żołnierz- jeden z niewielu ludzkich żołnierzy jacy pozostali jeszcze na polu walki. Powinien wrzeszczeć z bólu, gdyż przed kilkunastoma minutami nastąpił na minę. Oderwało mu nogi i dłoń. Ale on nie odczuwa bólu, nanoroboty, uruchamiane podświadomie, odcięły połączenia nerwowe. Mężczyzna ten za kilkanaście dni wróci do walki, sztuczne kończyny będą się sprawowały lepiej niż naturalne i będzie zadawał sobie pytanie dlaczego wcześniej nie zdecydował się na wymianę.

Widzę wojny, na których walczą maszyny. To wojny bogatych państw, nie pozbawione jednak nędzy i cierpienia. Śmierć maszyny jest tańsza niż śmierć żołnierza, ale cywile zawsze ginęli gratis.

Widzę wystające ponad chmury żelbetonowe wieżowce o szklanych ścianach. To siedziby wielkich megakorporacji, tak potężnych, że mających wpływ na politykę narodów. Na szczycie wieżowca widzę przykryty szklaną kopułą park. To prywatny apartament szefa firmy- starego, pomarszczonego człowieka zarabiającego dziennie wystarczająco dużo, by utrzymać nieduże miasto. Człowiek ten siedzi w głębokim, wygodnym fotelu, zachwycając się spożywanym daniem. To ludzkie mięso- wysoko ceniony delikates, bardzo drogi i tylko dla osób o wysublimowanym smaku. Firma starego człowieka ma specjalny oddział zajmujący się trudną sztuką niepełnego klonowania ludzi w celach spożywczych.

Widzę kobietę zamkniętą w ciele kilkunastoletniej dziewczyny. Ciało to jest w całości sztuczne. To luksusowa prostytutka, która zaprogramowała siebie na dawanie jak największej przyjemności swym klientom. W krótkim czasie potrafi przystosować się do ich oczekiwań, może kontrolować kolor oczu, długość i kolor włosów, ton głosu, w pewnym stopniu nawet rysy twarzy. Jej dotyk może być zimny bądź ciepły, jej język i łechtaczka wysyłają minimalne impulsy elektryczne zwiększające rozkosz jej partnerów, za specjalną opłatą i po udostępnieniu odpowiednich danych upodabnia się do dowolnie wybranej osoby, nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym.

Widzę kobietę, która marzy o dziecku. Przegląda interaktywny katalog z wizerunkami maluchów i symulacją ich wyglądu za kilka i kilkanaście lat. Nie potrafi się zdecydować, pomiędzy jasnowłosą dziewczynką o cudownych, szafirowych oczach, a szczupłym chłopcem o delikatnych rysach twarzy.

Widzę zakochanego w swej nauczycielce ucznia, który wracając do domu kupuje multimedialny program osobowościowy. W domu programuje zachowania i wygląd, po czym długo wpatruje się w uśmiechający się do niego hologram swej ukochanej. Mówi do niej ciepłym, kojącym głosem, a ona odpowiada mu w miarę możliwości programu.

Widzę wielkie holoprojektory wyświetlające program kilkuset stacji. Wiszą nad centrum megametropolii, atakując przechodniów milionami informacji. Ponad nimi z cichym szumem dryfują szybowce reklamowe uzbrojone w monitory i głośniki. Na jednym z monitorów leci program przedstawiający na żywo losy sieroty wojennej. Telewidzowie co tydzień decydują, jakie nieszczęście będzie spadało na czternastoletnią dziewczynę. W pierwszym tygodniu została zgwałcona przez pijanych żołnierzy, w drugim zamordowano jej matkę, teraz może stracić dłoń, lub być świadkiem śmierci dwuletniego sklonowanego, z czego ona nie zdawałaby sobie sprawy, dziecka. Dziewczyna i jej matka zgodziły się na występ w programie, ponieważ stacja telewizyjna zaproponowała w zamian miliardy dolarów pomocy humanitarnej dla ich kraju. Zyski z programu już po tygodniu przekroczyły obiecaną sumę.

Widzę chłopaka, który pokłócił się ze swoim przyjacielem. Biją się. Przyjaciel obiecał chłopakowi, że wyśle go do szpitala. Dlatego łamie mu ręce i miażdży dłonie, dlatego przypala go długo papierosami i nacina jego twarz nożem, dlatego wyłamuje mu po kolei palce. Chłopak wychodzi po dwóch dniach żądny zemsty. Jego skarga doprowadza do zawieszenia przyjaciela na trzy dni.

Widzę podłączonych do komputerów sprawców poważnych przestępstw- wielokrotnych morderców i gwałcicieli. Ich mózgi, przez dziesięciolecia traktowane są specjalnymi programami zmiany osobowości. Całe tygodnie nie ruszając się z miejsca widzą tylko zdjęcia szczęśliwych rodzin, pracujących mężów, gotujących i sprzątających żon, bawiących się dzieci. Ich myśli są kontrolowane, a za każdą nieodpowiednią dostają tydzień cierpienia.

Widzę kościoły pełne wiernych, to niedzielne nabożeństwo jednej z religii opartej na chrześcijaństwie. Podczas mszy ksiądz pije ludzką krew i spożywa ludzkie mięso- jak każe ewangelia. Wierni chcąc przystąpić do spowiedzi muszą podpisać zgodę na badanie na wykrywaczu kłamstw.

Widzę rządową fabrykę pełnych klonów- posiadających świadomość i wolną wolę, ale będących własnością agencji. Seria numer 56 ma już dwanaście lat i liczy sobie pięć obiektów- dwóch chłopców i trzy dziewczynki. Dzieci codziennie poddawane są praniu mózgu i specjalnym szkoleniom. Nie mają imion tylko numery seryjne wytatuowane na nadgarstkach. Ich życie jest całkowicie kontrolowane i nawet kiedy są same nie mogą ze sobą rozmawiać. Odzywają się tylko do swoich nauczycieli i opiekunów. Chłopcy w przyszłości będą zabójcami załatwiającymi najbrudniejsze sprawy ekip rządzących, dwie dziewczynki przeznaczone są na wolny rynek, przetarg zostanie ogłoszony, gdy skończą piętnaście lat- to jedyna droga dla osoby prywatnej na zdobycie pełnego klona. Trzecia dziewczynka, to specjalne zamówienie dla agencji bezpieczeństwa. Już za rok stanie się narzędziem wydobywania informacji, pozyskiwania środków nacisku i zaspokajania zachcianek wyższych urzędników agencji.

Widzę kilkunastu studentów i studentek podłączonych do jednego terminala, uprawiających w sieci wirtualny seks. Ich ciała, generowane w sieci przez komputer są idealnie piękne. Bodźce rozkoszy to informacje trafiające prosto do odpowiedniego obszaru mózgu. Jeden z chłopaków zainstalował ostatnio program umożliwiający zwielokrotnienie odczuwanej rozkoszy. Znają się od trzech miesięcy, dopiero co zaczęli razem studiować. Większość nawet się nie lubi.

Nie ma tam miejsca na nic więcej. Jest tylko ciemność otaczająca i pochłaniająca te obrazy. Nie ma tam miejsca...

Nie ma tam miejsca dla dwóch zakochanych w sobie nastolatek chodzących po mieście trzymając się za ręce. Nie ma miejsca na ich śmiech i przekomarzanie się, na ich niewinność i piękno. Nie ma miejsca na ich strach przed pierwszym zbliżeniem, na delikatne pocałunki i dotyk drżących rąk. Nie ma miejsca na pierwsze niepewne wyznania miłości.

Nie ma tam miejsca dla młodego chłopaka przesiadującego samotnie na ławce w parku. Nie ma miejsca na jego rozmyślania i nieśmiałe próby pisarskie. Nie ma miejsca dla jego rysunków pięknych dziewczyn o dużych, zielonych oczach. Nie ma miejsca na jego pierwsze sukcesy w światku artystycznym, nie ma miejsca na pierwszą wielką miłość.

Nie ma tam miejsca dla wesołego staruszka codziennie przynoszącego swojej żonie kwiaty- nawet w czterdzieści lat po ślubie. Nie ma miejsca na wymyślane przez niego bajki które opowiada wnukom podczas częstych spotkań.

Nie ma tam miejsca dla młodego prawnika zajadle broniącego najuboższych. Nie ma miejsca dla jego moralności i chęci czynienia dobra. Nie ma nawet miejsca dla sprawiedliwości w którą wierzył przez całe życie.

Nie ma miejsca dla tragicznie doświadczonego małżeństwa pragnącego zaadoptować upośledzonego chłopca.

Nie ma miejsca dla młodego księdza gorąco wierzącego w misję dawania nadziei.

Jest tylko ciemność i strach. Nie ma miejsca na nic więcej. Boję się zamknąć oczy, by, kiedy je otworzę, nie okazało się, że wizje stały się prawdą.

Chciałeś wiedzieć czego się boję. Oto czego się boję. Oto koszmary które prześladują mnie w mroku, oto strach który wyłania się z ciemności.

I co zrobisz teraz, kiedy już wiesz? Przecież nie powstrzymasz ludzkości...

Słyszysz?

Mówię do ciebie Boże.

Tekst jest pracą konkursową na temat "Tego się naprawdę boję...".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas