Wynajęli "uroczy” domek w górach na odludziu. Zaskakujące, co zastali na miejscu
Oprac.: Bartosz Stoczkowski
Bezludne, czyste plaże, hamak pod palmami, a w nim my z drinkiem w dłoni — takie obrazy widzimy w swoich marzeniach o urlopie idealnym. Tymczasem po przybyciu na miejsce zastajemy gęsty tłum i piach wymieszany z tonami śmieci. I co wtedy?
Podobne sytuacje to już klasyka i temat wielu memów z cyklu "oczekiwania kontra rzeczywistość". Komizm sytuacyjny, pokazując różnice między tym, jak myślimy, że pewne sytuacje się potoczą, a jak one naprawdę wyglądają, śmieszy jako temat wiralowych obrazków.
Gdy jednak musimy zmierzyć się z wakacyjnym rozczarowaniem, zazwyczaj nie jesteśmy już w nastroju do żartów. A może ono przybrać przeróżne formy i zaskoczyć nas zupełnie znienacka. O to, jak sobie z nim poradzić, zapytaliśmy naszych rozmówców.
Chatka niekoniecznie w Stumilowym Lesie
Niebanalnych miejsc na spędzenie urlopu często szukamy na popularnych portalach, oferujących noclegi w przeróżnych lokalizacjach. Właściciele nieruchomości do wynajęcia prześcigają się, by zapewnić swoim gościom oryginalne i komfortowe lokum na letni lub weekendowy wypoczynek. Tak też było w przypadku oferty, którą znalazł pan Krzysztof, pracownik jednej z agencji reklamowych w Krakowie.
- Mniej więcej raz w miesiącu z moją dziewczyną i jeszcze jedną parą jeździliśmy na weekendy do różnych chatek w górach, które znajdowaliśmy na jednym z portali z wynajmem krótkoterminowym. Interesowały nas przede wszystkim wiejskie domki z oryginalnym wystrojem w mało uczęszczanych przez turystów okolicach — rozpoczyna opowieść pan Krzysztof.
- Pewnego razu moja dziewczyna znalazła świetne miejsce, a tak przynajmniej nam się wydawało. Wiadomość ze zdjęciami bajkowej chatynki na skraju lasu, opatrzoną emotikonką z wielkimi proszącymi oczami, przysłała mi, gdy jeszcze byłem w pracy. Od razu więc odpisałem, że jedziemy, tym bardziej że cena nie była zbyt wygórowana. Zaprzyjaźniona para również zapaliła się do tego pomysłu — kontynuuje.
W piątkowe popołudnie pan Krzysztof, jego dziewczyna i dwójka przyjaciół wyruszyli do zarezerwowanej kilka dni wcześniej chaty za wsią. Tak przynajmniej wynikało ze zdjęć zamieszczonych przez gospodarza. Uczestnicy wycieczki zabrali ze sobą dość spore zapasy — nigdy nie wiadomo, co może się przydać, a sklep przecież daleko.
- Jechaliśmy posługując się nawigacją, nie sprawdzając wcześniej mapy i zdjęć satelitarnych "obiektu" - nie było po prostu czasu, dużo pracujemy i żyjemy raczej szybko, a poprzednie wypady zawsze były udane. Gdy głos lektora oznajmił, że "dotarliśmy do celu" nie mogliśmy uwierzyć — samochód zatrzymał się bowiem pod sklepem jednej z popularnych sieciówek spożywczych. Market stał w długim rzędzie domów wybudowanych, jak to bywa na wsi, wzdłuż asfaltowej szosy.
- Naprzeciw niego był nasz domek na kurzej nóżce. Rzeczywiście, wyglądał dokładnie tak, jak na zdjęciach. Zgodnie z fotografią na portalu, za domem znajdowała się również romantyczna ścieżka, która wśród wysokich traw prowadziła w głąb lasu, a która tak ujęła moją dziewczynę. Nie mogę więc zarzucić gospodarzowi oszustwa - pokazał dokładnie to, co chciał pokazać, a niewygodne "fakty" pominął. Jako pracownik agencji reklamowej muszę przyznać, że właściciel wykonał swoje zadanie na medal - sesja zdjęciowa domku była tak doskonała, że zwabiła nawet mnie, starego wyjadacza. Poza tym wszystko się zgadzało i w środku znaleźliśmy dokładnie to, co było opisane w ofercie - mówi nasz rozmówca.
- Weekend należał do bardzo udanych mimo pierwszego rozczarowania, które dziś nazwałbym raczej zaskoczeniem. Z powodu nieprzewidzianego sąsiedztwa sklepu wypiliśmy też więcej piwa, niż przewidywał pierwotny plan - podsumowuje z humorem pan Krzysztof.
Wszystko w cenie, nawet ekipa budowlana
Zaskoczyć potrafią także wakacje all-inclusive w kilku gwiazdkowym hotelu w kraju, który słynie z rozwiniętej turystyki zorganizowanej. Tak było właśnie w przypadku urlopu pani Moniki, agentki nieruchomości z Wrocławia, która niezbyt dobrze wspomina kilka dni spędzonych w Grecji.
- Mój mąż wykupił tygodniowy pobyt w hotelu na Krecie. Była to bardzo atrakcyjna oferta last minute. Hotel posiadał cztery gwiazdki i teoretycznie miał zapewnić nam wiele atrakcji. Co prawda rzeczywiście były tam baseny, gabinety zabiegów spa i wellness, bar na tarasie widokowym i kort tenisowy, jednak niemal wszystkie te atrakcje były w trakcie remontu, którego właściciele nie zdążyli zakończyć przed sezonem — opowiada nasza rozmówczyni.
Po powrocie do Polski małżeństwo nie zamierzało zapomnieć o sprawie nieudanego urlopu. Pani Monika wystąpiła z reklamacją do biura podróży, które organizowało pobyt.
- Znam swoje prawa i wiem, że organizator odpowiada za wykonanie usługi zgodnie z umową, a w tym wypadku, moim zdaniem kompletnie nie wywiązali się ze swoich obietnic. Wiem, że za pobyt zapłaciliśmy w "promocyjnej" cenie, jednak nie mieliśmy świadomości, co zastaniemy na miejscu. Konsumpcja posiłków w hałasie spowodowanym przez ekipę remontową nie była moim planem na wymarzone wakacje — kończy stanowczo wrocławianka.
Zobacz również:
Jak ułożyć sobie dobre relacje z dziadkami po narodzinach wnuka?
Związek kohabitacyjny: Co to jest?
Teściowe: Czy faktycznie potrafią uprzykrzyć życie?