Wytatuował sobie logotypy firm, by dostać od nich prezenty
Do czego jest w stanie posunąć się influencer, by za darmo zdobyć produkty popularnych marek? Okazuje się, że w czasach pogoni za coraz większą liczbą subskrybentów, polubień i odsłon, twórcy internetowi skłonni są nawet wytatuować sobie logotyp firmy, by cieszyć się otrzymanym w zamian podarunkiem.
Współpraca pod okiem UOKiK
Instagram, Facebook, TikTok, YouTube - to najpopularniejsze platformy internetowe, na których twórcy reklamują najróżniejsze produkty. Spora część influencerów jeszcze do niedawna w ogóle nie informowała swoich widzów o tym, że w danym poście lub materiale wideo pokazanie logotypu, nazwy czy konkretnego produktu, jest wynikiem współpracy komercyjnym z danym podmiotem, będącym reklamodawcą.
Rzeczywistość uległa zmianie w momencie, kiedy na wielu znanych influencerów zostały nałożone duże kary finansowe przez UOKiK za brak oznaczania treści komercyjnych w mediach społecznościowych oraz reklamowanie tzw. scamu - czyli produktów lub usług, które noszą znamiona oszustwa.
Zrób tatuaż, zgarnij kabanosy
Karol Zdęba prowadził na platformie YouTube swój kanał o nazwie "110%", który subskrybuje ponad 270 tysięcy ludzi. Mężczyzna umieszcza tam filmy, w których pokazuje m.in., jak spędza noc na dachu, w siłowni, czy na 48 godzin zamyka się łazience. Treści tworzone przez youtubera nie są niczym wyjątkowym, bo podobne filmy można znaleźć na setkach innych kanałów polskich twórców internetowych. Wyjątkowe jest jednak to, co kilkanaście dni temu Karol Zdęba postanowił zrobić, by otrzymać za darmo prezenty od wielu popularnych marek.
Mężczyzna wysłał wiadomości do stu różnych firm, w których zapytał, czy za wytatuowanie sobie ich logotypów, otrzyma w zamian jakieś prezenty. Zdęba tłumaczy, że inspirował się zagranicznymi filmami na YouTube, w których twórcy przyozdabiali ciało tatuażami z najróżniejszymi logotypami znanych marek, dzięki mogli liczyć na ciekawe upominki. Internautę ciekawiło, czy taki trend sprawdzi się również w Polsce, dlatego postanowił przekonać się o tym dosłownie na własnej skórze.
Zdęba napisał m.in. do producenta czekolad, kabanosów, kebabów, kawy, znanej sieci dyskontów spożywczych, luksusowej marki odzieżowej czy sieci fast food słynącej z przyrządzania posiłków z kurczaków. Jednak nie od wszystkich firm otrzymał odpowiedź zwrotną, dzięki temu już na tym etapie swojego eksperymentu wiedział, że nie będzie musiał robić aż stu tatuaży.
W filmie zamieszczonym na swoim kanale na YouTube mężczyzna pokazuje moment tatuowania logotypów marek i firm, które obiecały "zadośćuczynienie" w postaci darmowych prezentów. Wyraźnie podekscytowany youtuber w swoim filmie relacjonuje otwieranie paczek, zachwalając m.in. opakowania, w których zamknięto przewidziane dla niego podarunki.
W podziękowaniu za zrobienie sobie tatuażu logotypu sieci kebabowni ta przesłała internaucie m.in. długopis, zawieszki zapachowe oraz kalendarz na przyszły rok. Zdecydowanie hojniejsza okazała się firma zajmująca się sprzedażą odzieży. W paczce od niej Zdęba znalazł buty, klapki, skarpety, koszulkę, spodenki i bluzę. Kolejne przysyłki to m.in. kilka kilogramów kabanosów czy kilkadziesiąt pączków.
Miliony dla influencerów
Promowanie marek na Youtube czy Instagramie to bardzo dochodowy biznes. Rzecz jasna - najwięcej zgarniają twórcy z największą liczbą subskrybentów. Innymi słowy - znaczna część dochodów influencerów uzależniona jest od tego, ile osób obserwuje ich profil oraz ile osób zobaczy film lub post zamieszczony na ich profilach w mediach społecznościowych, w którym doszło reklamowania jakiegoś podmiotu.
Najwięksi "gracze" w Polsce potrafią inkasować nawet do kilkuset tysięcy złotych za zamieszczenie jednego zdjęcia na Instagramie lub filmu na YouTube z lokowanym produktem. W skali roku może to generować przychody liczone w milionach złotych.