Żartowniś, który niespodziewanie został burmistrzem Reykjaviku

Żył z rozśmieszania ludzi. W dobie kryzysu finansowego dla żartu założył partię polityczną. Poparły go tysiące osób. Jak zdobył władzę i czy nadal udziela się w polityce? Sprawdźmy, co powiedział w wywiadzie byłemu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu.

Jon Gnarr to chyba najbardziej oryginalny polityk świata
Jon Gnarr to chyba najbardziej oryginalny polityk świataReuters/Brendan McDermidAgencja FORUM

Nietypowe dzieciństwo  

Jon Gnarr był trudnym dzieckiem. W dzieciństwie omyłkowo zdiagnozowano u niego niepełnosprawność intelektualną. Chłopiec miał problemy z uczeniem się i dysleksję, co już jako dorosły opisał z książce "Indianin". Ciągle zmieniał szkoły i, ku rozpaczy nauczycieli, rzadko do nich chodził. Ostatecznie nie zdał egzaminu końcowego, czym zamknął sobie drogę na studia. Jako nastolatek śpiewał w kapeli punkowej, z drugim zespołem grał alternatywnego rocka.    

Szalona kampania

Jon był najdziwniejszym politykiem na świecie, gdyż z zawodu był komikiem. W roku 2010 wystartował w wyborach na burmistrza Reykjaviku i... wygrał. Teraz przestrzega: "Nie miejcie zbyt szalonych marzeń, bo one mogą się spełnić i co wtedy zrobicie?". "The Best Party" założył dla żartu. Zawodowo zajmował się uszczęśliwianiem ludzi, występując na scenie, teraz chciał im dać to, czego sami sobie życzą.

Rolnikom obiecywał dzień wolny w mieście, wyborcom - parlament wolny od narkotyków do 2020 roku, studentom - bezpłatną komunikację. Planował sprowadzenie misia polarnego do lokalnego zoo, wybudowanie Disneylandu, gdzie chciał zaprosił wszystkich obywateli na koszt miasta. Uważał, że baseny powinny oferować darmowe ręczniki, a samotne matki dostawać kwiaty na Dzień Matki.

Otwarcie mówił, że nie spełni żadnych oczekiwań swoich wyborców. Podczas kampanii zaśpiewał ze współpracownikami swój program wyborczy na melodię  "The Best" Tiny Turner, od której dostał oficjalne pozwolenie na wykorzystanie piosenki.  

Jak się to wszystko zaczęło?  

Gnarr udzielił wywiadu byłemu prezydentowi Polski Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, w którym opisał swoja niezwykłą przygodę, jaką było zajęcie się polityką. Tłumaczył, że miał pisać sztukę teatralną o kryzysie i pomyślał, że może warto do polityki wnieść trochę teatru. Chciał stworzyć surrealistyczny spektakl, więc powołał niepoważną partię, która obiecywała niepoważne rzeczy.  Dlaczego ludzie na niego głosowali? Byli tak rozczarowali kryzysem finansowym, że zagłosowaliby na kogokolwiek, byle nie był związany ze starymi władzami, które winili za zaistniałą sytuację. Chcieli uwierzyć komuś nowemu, a Gnarr wyglądał na przyzwoitego, do tego zabawnego, człowieka. 

Jak się zmieniło jego życie po wygranej? Całkowicie. Jon w ogóle nie był przygotowany do tak trudnego zadania. Cała kampania oparta była na żarcie, a teraz  musiał się zmierzyć z rzeczywistością. Co gorsza, do współpracy zaprosił ludzi, których znalazł na Facebooku i za ich pozwoleniem użył ich nazwisk w kampanii. Nikt z nich nie miał wcześniej doświadczenia w polityce czy sprawowaniu władzy. Byli to ludzie sztuki, artyści, komicy i pisarze. Wspomina, że nie miał pojęcia, jak zabrać się za kierowanie państwem. Kiedy został po raz pierwszy zaproszony, by zobaczyć swoje nowe miejsce pracy, myślał, że będzie to pokój z biurkiem. Okazało się, że ma koordynować prace ratusza, w którym jest zatrudnionych 100 osób. 

Jak sobie poradził? W zasadzie sprawdził się na nowym stanowisku, ale bardzo się tym zmęczył. Po 4 latach zdał sobie sprawę, że polityka jest bardziej oparta na układach, niż na ideach. Choć było to dla niego niezwykłe doświadczenie, jako dla pisarza i artysty, ciągle tęsknił za swoim starym życiem. Wspomina, że pierwszy rok był horrorem, w drugim dało się żyć, dwa pozostałe były już zabawą. Udało mu się postawić Reykjavik na nogi po finansowym upadku.

Jako burmistrz był otwarty na ludzi i używał mediów społeczościowych do porozumiewał się z nimi. Ludzie myślą, że wszyscy politycy kłamią. Śmieje się, że on nie kłamał, ale czasem unikał powiedzenia całej prawdy. Nie startował w następnej kampanii. Tęsknił za kreatywnym życiem sprzed polityki. Jak mówi: "Jestem zabawny to nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia na poważne tematy." Nadal utrzymuje kontakty z politykami, ale raczej nie ma w planach powrotu do tamtej działalności. O swojej niezwykłej przygodzie napisał książkę "Gnarr czyli jak zostałem burmistrzem dużego miasta w Islandii i zmieniłem świat".

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas