Znani z tego, że są znani
Odsiadka Paris Hilton, nowe buty Piotra Rubika, kraksa Dody... media codziennie zasypują nas newsami z życia gwiazd, gwiazdeczek i innych szybko spadających "ciał niebieskich". Dlaczego interesujemy się dokonaniami celebrity? Dlaczego o nich czytamy, a nawet je naśladujemy?
Odpowiedź jest prosta: siła celebrity nie polega wcale na posiadaniu wielkiego talentu, lecz na umiejętnym poruszaniu się w świecie mediów. Cóż łatwiejszego - myślimy. W istocie bycie gwiazdą to ciężka praca. Rólka w serialu, udział w kontrowersyjnym talk show, wywiad, dramatyczne rozstanie z partnerem tuż przed wydaniem nowej płyty... wszystkie te zabiegi wymagają wiele sprytu i przynajmniej podskórnej znajomości praw rządzących mediami. Tak naprawdę jest to więc twarda walka o przetrwanie, zwłaszcza, że konkurencji przybywa. Niezawodnym patentem na nieustanne bycie na topie jest bombardowanie fanów elektryzującymi wiadomościami na swój temat.
mamy swoje gwiazdki
Zasadę tę zastosował bez wątpienia, jeden z największych polskich celebrity: Michał Wiśniewski. Traumatyczne dzieciństwo, fatalne relacje z matką, pompatyczne, bajkowe wesele, potem rozwód pełen szarpaniny i walki o dzieci, nowa zona i bolesna utrata potomka - przez wiele lat Michał przyzwyczaił nas do utrzymanych w sensacyjnym tonie doniesień prasowych na swój temat. Redakcje piszące o tej postaci nie uznawały tabu, ale też dotykanie sfery intymnej napędzało Wiśniewskiemu zainteresowanie fanów.
Według profesora Wiesława Godzica, medioznawczy, autora książki "Znani z tego, że są znani" gwiazdy mają wrodzoną potrzebę ekshibicjonizmu psychicznego. Są tak bardzo zaabsorbowane sobą, że odczuwają potrzebę opowiadania całemu światu o prawdziwych i wykalkulowanych traumach. Jednym słowem- czują parcie na szkło. Gorzej, gdy to zjawisko wymyka się spod kontroli, a media nie tylko śledzą każdy krok "stara", ale również aranżują sytuacje, które później trafiają na pierwsze strony gazet. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom - w tej grze nie ma przegranego. Jeśli więc celebrity dzień po odbiorze prawa jazdy ma stłuczkę z "przypadkowo" za nią jadącym fotoreporterem, niekoniecznie jest poszkodowana przez media. Wywiady, obszerne informacje na własnej stronie internetowej, a może nawet piosenka? To wszystko ma przekonać tzw. zwykłych ludzi, żeby kibicowali nękanej przez "dziennikarskie sępy" piosenkarce. W ten sposób wilk jest syty (bo ma o czym pisać i kogo fotografować) i owca cała.
Oczywiście, media odnotowują każde, nawet najbardziej kuriozalne wydarzenie z życia sław, gdyż jest na to popyt. Dodajmy; popyt, który nie maleje.
nie ważne jak, ważne, żeby mówili
Według medioznawców bowiem, osóbki nieustannie robiące wokół siebie szum będą gościć w naszych domach i umysłach coraz częściej, a co za tym idzie- będą nam wykradać coraz więcej czasu. Czy jesteśmy tego świadomi? Choć deklarujemy, że nowe wybryki gwiazd wcale nas nie interesują, że wolimy poświęcać nasz czas na bardziej wyszukane rozrywki - jest przeciwnie:
- Surfuje w internecie ok. 3 godziny dziennie.- mówi Paulina Paszkowska, studentka 3 roku rehabilitacji.- Oprócz podtrzymywania kontaktu ze znajomymi powinnam wykorzystywać sieć np. po to by doskonalić mój angielski, lecz za każdym razem, gdy wchodzę na stronę jakiegoś portalu i wpadają mi w oko zajawki tekstów o kolejnych dziwactwach Paris Hilton czy Dody nie mogę się powstrzymać, by nie doczytać do końca! Podobnie jak moi znajomi lubię się z nich pośmiać i skomentować ich zachowanie. Ostatnio jednak przyłapałam się na tym, że podczas odwiedzin u mojej kilkunastoletniej kuzynki przeczytałam kilka artykułów z pism młodzieżowych na temat gwiazd. Były oparte na domysłach i po prostu żenujące. Trochę szkoda mi czasu, który poświęcam na śledzenie wydarzeń z życia sław, ale z drugiej strony - to tylko rozrywka, dzięki której mam ze znajomymi o czym pogadać i pożartować.
Na Zachodzie jednak sławni ludzie włączają się również w akcje społeczne i, nawet jeśli to cyniczna strategia mająca na celu przysporzenie popularności, przynajmniej garstka ludzi odnosi w wyniku tych działań wymierne korzyści.
Co do jednego polscy medioznawcy są zgodni - rodzime gwiazdy nie zaoferują swoim fanom nic poza rozrywką i kolejnymi skandalami. Włączenie się w akcje charytatywne, czy polityczne, tak jak robi to lider U2 Bono wymaga bowiem zbyt wiele wysiłku i jest o wiele trudniejsze niż choćby wypad na zakupy do Mediolanu, głośny rozwód, czy wyjście do koncertowej publiczności na rauszu...
Joanna Bielas