Zrobiłeś sobie selfie z Barbie? Prawdopodobnie też dałeś się złapać
Oprac.: Aleksandra Suława
21 lipca na ekrany kin wszedł pełnometrażowy film „Barbie” w reżyserii Grety Gerwig. Intensywnie różowa, zabawna i świetnie zagrana produkcja, nie tylko przyciągnęła do kin rekordową liczbę widzów, ale również wywołała skutek w postaci „barbiemanii”. Jednym z przejawów tej ostatniej są generatory, które pozwalają nam sprawdzić, jak wyglądalibyśmy jako Barbie lub Ken. Zabawa przednia, ale jak ostrzega Ministerstwo Cyfryzacji – ryzykowna.
Wystarczy telefon i kilka minut. Otwierasz odpowiednią stronę internetową, wybierasz płeć, kolor skóry i włosów, wrzucasz zdjęcie, podajesz adres mailowy, klikasz i... po kilku chwilach już jesteś Barbie. Na skrzynkę mailową przychodzi zdjęcie lalki o twoich rysach twarzy, ubranej w elegancką garsonkę.
Podobieństwo zwykle jest tak uderzające, że aż korci, żeby efektami zabawy podzielić się ze znajomymi. Zdjęcia lądują więc w mediach społecznościowych i na komunikatorach, zachęcając do zabawy kolejnych użytkowników.
Zbarbiowani. Co się dzieje z danymi, które podajemy generatorom?
Tyle, że jak ostrzega Ministerstwo Cyfryzacji, zabawa wcale nie jest taka beztroska. Mimo, iż w regulaminie generatorów znajdują się zapisy, zakazujące korzystania ze zdjęć chronionych prawem autorskim, czy tworzenia treści hejterskich, ich działanie i tak budzi wątpliwości.
"Filtry do zdjęć to nic nowego - były już fotki z psimi uszami czy aplikacje pozwalające "postarzyć się" o kilkadziesiąt lat. Teraz możemy jednym klikiem przeobrazić się w Barbie albo Kena" - czytamy we wpisie opublikowanym przez resort na Facebooku. "Ministerstwo Cyfryzacji ostrzega jednak, że ta z pozoru niewinna zabawa, to tak naprawdę operacja masowego zbierania danych internautów. W sieci dostępne są dwie aplikacje: barbieselfie.ai i bairbie.me - obie stanowią duże zagrożenie dla naszych danych."
W dalszej części postu ministerstwo wylicza, jakie dane udostępniamy twórcom internetowej zabawy. Są to m.in. : historia płatności, historia lokalizacji GPS, dane o zaangażowaniu w mediach społecznościowych, informacje o interakcjach z innymi użytkownikami.
Resort dodaje, że aplikacja bairbie.me nie spełnia wymagać RODO. "Nie wiemy więc jakie informacje są przejmowane i do czego będą wykorzystywane"- podsumowują twórcy wpisu.
Warto dodać, że wspomniane generatory nie należą do firmy Mattel. Jak czytamy w oświadczeniu przesłanym do redakcji: "W związku z ostrzeżeniem wydanym przez Ministerstwo Cyfryzacji w dniu 31.07.2023 roku na temat stron bairbie.meoraz barbieselfie.ai firma Mattel, właściciel marki Barbie, oświadcza, że Mattel oraz marka Barbie nie są właścicielami stron bairbie.me oraz barbieselfie.ai."
Dbaj o swoje bezpieczeństwo w sieci
Warto dodać, że zabawa budziła wątpliwości jeszcze przed oświadczeniem Ministerstwa Cyfryzacji. Kilka dni temu Kamil Sadkowski, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa ESET, w komentarzu dla Wirtualnemedia.pl wskazywał nie tylko na niespełnianie przez aplikację standardów związanych z RODO, ale również ryzyko związane z cyberprzestępczością. "Potencjalnie zagrożenie to nie tylko ewentualne złe intencje autorów aplikacji, ale także niewłaściwe zabezpieczenia, umożliwiające cyberprzestępcom kradzież danych osobowych użytkowników" - komentował.
Zobacz również: Masz taki kod PIN? To zaproszenie dla złodzieja
Przypadek generatorów awatarów to okazja, by przypomnieć kilka podstawowych zasad, dotyczących bezpieczeństwa w sieci. Przed korzystaniem z każdej nowej (zwłaszcza zdobywającej viralową popularność aplikacji) warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
- Czy wiem, z jakiego źródła pochodzi aplikacja? Czy jest to zaufane źródło?
- Jakie dane udostępniam? Czy wiem co później się z nimi dzieję i mam kontrolę nad tym procesem?
- Jakich zgód udzielam, korzystając z aplikacji?
Warto też z dużą ostrożnością podchodzić do narzędzi, które wymagają udzielenia dostępu do kamery/mikrofonu lub galerii telefonu. Szczególnie wyczulonym należy być na kwestię ewentualnego udostępniania wizerunku dziecka.