I tak w kółko...
Nie posprzątał. Zapomniał o rachunkach. Nie zadzwonił. Te na pozór błahe sprawy zaczynają urastać do rangi megaproblemu.

Nie oszukujmy się, nikt nie jest doskonały. Ale w nim od pewnego czasu widzisz tylko złe strony. Wasz wspólny dzień wypełniają kłótnie, a właściwie już awantury. O drobiazgi. Nieistotne bzdury. Ale istotne dla ciebie. Bo właśnie tego dnia (nie najlepszego dla ciebie) on zawiódł. Zapamiętałaś to, bo bolało. Pewnie to był dzień twoich urodzin, a może rocznica waszego związku. Zapomniał. Tłumaczył się pracą, nawałem obowiązków.
Zaczęłaś patrzeć na niego inaczej. Przez pryzmat potknięć i błędów. Stawał się w twoich oczach coraz gorszy. Nie zauważałaś już tego, co robił dobrze. Tego, że się stara naprawić właśnie ten błąd.
A czy choć przez chwilę spojrzałaś na siebie? Kiedy ostatni raz przygotowałaś mu kanapki? Kiedy podziękowałaś za obiad, który zrobił, choć tak nie znosi gotować? Kiedy odpowiedziałaś na jego delikatne zaloty?
Z dnia na dzień, tygodnia na tydzień pogrubiasz swój pancerz i skorupę, która was dzieli. On z pokorą znosi twoje docinki, stara się schodzić ci z drogi, choć tak wiele go to kosztuje. Czy tak właśnie trzeba "wychowywać" faceta? A może lepiej podać rękę na zgodę. Mimochodem zaproponować spacer lub wspólną kolację. I zobaczyć w jego oczach autentyczną radość.
Wybaczyć. Przy tej kolacji. A potem "iść na wycieczkę" do sypialni. I obudzić się koło niego patrząc, jak śpi. Spokojnie jak dzieciak. I zacząć od nowa. Bez niepotrzebnych złych emocji. Przede wszystkim bez traktowania wszystkich, nawet irytujących - ale jednak błahostek - jako nierozwiązywalnych problemów, które mogą wszystko zniszczyć. Spróbuj...