Reklama

Odrzucone nie płaczą

W okresie świątecznym przeczytałam mnóstwo listów od dziewcząt i kobiet odrzuconych, które w różny sposób starały się zwrócić na siebie uwagę czy wręcz uwieść wybranka, a którym się to nie udało.

W okresie świątecznym przeczytałam mnóstwo listów od dziewcząt i kobiet odrzuconych, które w różny sposób starały się zwrócić na siebie uwagę czy wręcz uwieść wybranka, a którym się to nie udało.

Piszę o tym, bo w niemal każdym liście jest prośba o upowszechnienie opisanej sytuacji. Niemniej wszystkie panie proszą o niepodawanie prawdziwych imion ani nazwisk.

Beacie spodobał się kolega z grupy: "Znam go od trzech lat, ale dopiero teraz, kiedy życzliwie odprowadził mnie po jakichś późnych zajęciach, zwróciłam na niego uwagę (...) Podprowadził mnie pod dom, wyciągnął rękę na pożegnanie i poszedł. Mnie zalała fala ciepła, bo uświadomiłam sobie, że od początku studiów jakoś nie miałam czasu na facetów. Na drugi dzień podeszłam do niego i zapytałam wprost, czy nie chciałby się ze mną spotykać? A on spokojnie, że taka propozycja obraża go jako przyszłego prawnika! Jakby mnie ktoś strzelił w twarz! Odwróciłam się i odeszłam (...) Od tamtego czasu już pięciu kolesiów odpowiedziało pozytywnie na moje propozycje".

Reklama

Kinga zakochała się w mężu koleżanki. Bardzo porządnym mężu, dodajmy... "Kiedyś, po wielu nieprzespanych nocach, zadzwoniłam do niego, opowiedziałam mu o moich cierpieniach i odłożyłam słuchawkę" - napisała. I dalej: "On spokojnie mnie wysłuchał, powiedział, że zachowywałam się tak, że on się wszystkiego domyślał i zaproponował spotkanie (...) Postawił mi piwo i spokojnym głosem wyłożył swoją - jak to nazwał - filozofię życiową, w której - jak się mogłam przecież domyślać - główne miejsce zajmowała moja koleżanka, a jego żona. I jeszcze, że nie wie, co mi radzić, ale że nie jest takim ideałem, więc znajdę sobie lepszego. (...) Znalazłam po dwóch tygodniach, a mężowi koleżanki - której zresztą nic nie powiedziałam - jestem wdzięczna za tamto spotkanie".

Iza nie owija w bawełnę: chciała uwieść szefa! Niestety, kiedy próbowała czegoś więcej niż tylko ciepłe, ale służbowe kontakty, omal nie straciła pracy: "Nie wiedziałam, że aż tak bardzo dba o swój wizerunek. Zapytałam tylko, czy nie wpadłby do mnie na kawę, a on zaraz, że chyba jestem niespełna rozumu (...) Szybko zrozumiałam, co jest grane, ale wciąż nie skapitulowałam, bo chyba mu się podobam (...)".

I wreszcie fragment listu Ali: "Dziwię się tym facetom, którzy zwrócili w jakiś sposób moją uwagę, a którzy nie chcieli się nawet ze mną spotkać. Wiem, że wielu z nich szarpie się, pije, ma jakieś przygody, które kończą się nieraz dramatycznie. Gadamy o nich czasem z dziewczynami, wiele z nich myśli podobnie. I nie płaczemy...".

Grażyna

grazynamika@interia.pl

Porozmawiaj o tym na Forum

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy