Reklama

Wybór należy do ciebie

Jesteś atrakcyjną, fajną "babką". Chodzisz do kosmetyczki i fryzjera, dwa razy w tygodniu na siłownię, biegasz po sklepach szukając najmodniejszych ciuchów, kupujesz seksowną bieliznę, starasz się być na bieżąco z książką, kinem, teatrem - po prostu dbasz o ciało i umysł. Pewnego dnia spotykasz tego "jedynego" i...

Jesteś atrakcyjną, fajną "babką". Chodzisz do kosmetyczki i fryzjera, dwa razy w tygodniu na siłownię, biegasz po sklepach szukając najmodniejszych ciuchów, kupujesz seksowną bieliznę, starasz się być na bieżąco z książką, kinem, teatrem - po prostu dbasz o ciało i umysł. Pewnego dnia spotykasz tego "jedynego" i...

...oczywiście przez jakiś czas jest podobnie. Chodzicie na imprezki, macie mnóstwo znajomych, wasz dom stoi otworem dla wszystkich. Oplatasz tego "jedynego" wokół palca i jesteś pewna, że cię kocha i nie opuści aż do śmierci.

I tak mijają miesiąca i lata, a tobie przybywa lat i kilogramów, ubywa przyjaciół. Do kosmetyczki chodzisz - jak dobrze pójdzie - raz na 2 lata, fryzjera odwiedzasz przed ważnymi świętami - odrosty już ci nie przeszkadzają. Na siłownię nie masz już czasu i chęci chodzić. Zamiast seksownej bielizny nosisz wyszczuplające majtki, żeby tylko wbić się w spodnie z zeszłego sezonu. Kino odwiedzacie sporadycznie, jeśli książka to tylko kucharska. Ale twój "jedyny" nadal powtarza, że jesteś najpiękniejsza, najzgrabniejsza i nadal bardzo cię kocha.

Reklama

Jednak coraz częściej pod nosem mruczy, że ta spódnica trochę cię pogrubia, że może zmieniłabyś np. kolor włosów, albo proponuje wspólne bieganie wieczorami "tak dla zdrowia".

W napadzie złości biegniesz do sklepu i kupujesz furę niepotrzebnych rzeczy i czekoladki. Myślisz: "wezmę się za siebie". Zwykle postanawiasz tak pod koniec roku i planujesz, że od 1 stycznia przechodzisz na dietę, że zapiszesz się na aerobik, odnowisz stare znajomości, zorientujesz się co ciekawego można przeczytać, zobaczyć w muzeum itd. Ale 1 stycznia podejmujesz "ostateczną" decyzję, że od 2 stycznia zaczniesz dbać o siebie. I tak z dnia na dzień przekładasz postanowienie. I nie zmienia się nic. Do momentu, aż ukochany nie zacznie bardziej stanowczo i otwarcie mówić: "kobieto, weź się za siebie".

Ta historia kończy się tak (wybierz któryś z wariantów):

1. Decydujesz, że jednak musisz zrobić coś ze swoim życiem. Nie jest ci łatwo, do tego potrzeba silnej woli, ale z powrotem stajesz się duszą towarzystwa, po pracy biegniesz do fryzjera, potem na kolację do knajpki z "jedynym" - poznajecie się na nowo i jest cudownie.

2. Za jakiś czas nie mieścisz się w rozmiar 46, choć przed kilkoma laty nosiłaś 38. "O tej fajnej babce" wszyscy już tylko wspominają, bo ty nie masz chęci na imprezkę - wolisz siedzieć przed telewizorem. Nie chce ci się iść do kina, bo na DVD też można fajny film zobaczyć. Koleżanki, z którymi chodziłaś na plotki też mają swoich "jedynych" i poza nimi świata nie widzą. A twój ukochany leży obok ciebie na wersalce ze średniej wielkości brzuszkiem, wcina chipsy, popija piwko. I tak żyjecie długo, szczęśliwie i jest wam wszystko jedno ;)

3. Twój "jedyny" pewnego dnia informuje cię, że poznał kogoś innego, że zakochał się na śmierć i życie i chciałby zostać twoim przyjacielem. Na co ty wyrzucasz jego rzeczy przez okno, każesz mu się więcej nie pokazywać na oczy. Przepłakujesz kilka najbliższych dni i powoli wracasz do siebie.

Który z nich stanie się rzeczywisty - tylko zależy od ciebie...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy