Odkryto przyczynę nagłej śmierci łóżeczkowej?

Niedobór serotoniny może wiązać się z przypadkami tak zwanej nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS) - twierdzą naukowcy z Bostonu. Ich zdaniem, obniżony poziom tego neuroprzekaźnika w mózgu może przyczyniać się do nagłego zgonu pozornie zupełnie zdrowych dzieci w pierwszym roku życia.

Przyczyna tych zgonów nie była dotąd znana...

Takie zalecenia zostały oficjalnie ogłoszone 15 lat temu i ilość przypadków SIDS spadła mniej więcej o połowę. Nadal jednak przypadki nagłej śmierci zdarzają się nawet u niemowląt, leżących na plecach.

Teraz są szanse na wcześniejsze odkrycie, które dzieci mogą być bardziej zagrożone.

Badania naukowców z Children's Hospital Boston pokazały w obrębie rdzenia przedłużonego u dzieci, które zmarły w ten sposób, o 26 procent niższy poziom serotoniny niż u tych, które zmarły z innych powodów.

Przy okazji zauważono, że zawartość hydroksylazy tryptofanowej - enzymu niezbędnego do syntezy serotoniny - była o 22 procent niższa. Właśnie ten rejon mózgu odpowiada za funkcje odruchowe - w tym oddychanie i tętno.

Na łamach "The Journal of the American Medical Association" autorzy pracy sugerują więc, że niedobór serotoniny może sprawiać, że dziecko nie może sobie samo poradzić z niedoborem tlenu, nie budzi się, nie jest też w stanie zmienić ułożenia głowy.

Oczywiście na razie nie sposób też wykluczyć, że niski poziom neuroprzekaźnika może być skutkiem, a nie przyczyną SIDS.

To trzeba jeszcze zbadać. Naukowcy liczą, że uda się stworzyć testy, które pozwolą określić poziom serotoniny na przykład na podstawie badań krwi i wskażą, które dzieci wymagają szczególnej opieki.

RMF
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas