Beata Kozidrak: Siła jest w każdej z nas

Spotykamy się w nowym warszawskim domu Beaty Kozidrak. Przyjeżdżamy niemal jednocześnie. Patrzę na kobietę z małym chłopcem. Wygląda jak mama, a nie babcia Sebastiana, którego mi przedstawia. W domu widać rękę i serce Beaty. Jest ciepło i przytulnie. Od progu pachnie zupą jarzynową. I choć artystka zmieniła w swoim życiu wszystko, niezmiennie rodzina jest dla niej najważniejsza.

Beata Kozidrak
Beata KozidrakMWMedia

Siadamy w pięknym, przytulnym salonie z kominkiem. Z wielkich tarasowych okien rozciąga się widok na ogród, ukryty jeszcze pod śniegiem. Latem musi tu być prawdziwy raj. W oczach Beaty widać spokój i radość. Jest szczęśliwa. Po domu biega sześcioletni Sebastian - grzeczny, uważny, mądry chłopak. Wie, że teraz nie może przeszkadzać babci, więc sam zajmuje się organizowaniem sobie czasu. Beata uwielbia wnuka, jest jej oczkiem w głowie. Chłopczyk ma jeszcze młodszą siostrę, Zosię. Ich mama, Kasia Pietras, to starsza córka Beaty.

Rozmawiamy przy doskonałej aromatycznej herbacie. Beata jest otwarta, szczera, ale zastrzega, że nie chce zdradzać zbyt wiele. Odkąd przeprowadziła się do Warszawy i paparazzi śledzą niemal każdy jej krok, przekonała się, że każde wypowiedziane zdanie może być użyte przeciwko niej. A chciałaby strzec swojego prywatnego życia. By było po prostu prywatne.

Coco Chanel mówiła: "Gdy kobieta ścina włosy, to znak, że zamierza zmienić swoje życie".

Beata Kozidrak: - I miała rację (śmiech). Wychodzi na to, że trzeba słuchać mądrych, silnych kobiet.

Nowy etap życia

Potrzebowałaś zmiany?

- Co jakiś czas jej potrzebuję. Zawsze nowa płyta przynosi nowy wizerunek. Jak byśmy prześledziły mój wygląd od pierwszej płyty, poprzez "Szklankę wody" aż po dziś, wciąż się zmieniam. No wiesz, jestem nie tylko artystką, ale przede wszystkim kobietą i lubię się zmieniać.

Tak sobie myślę, że gdy chcemy dobrze wyglądać, to często... dla kogoś.

- Pewnie coś w tym jest. Ale ja swojej zmiany, mówię o skróceniu włosów, nie zrobiłam dla mężczyzny. Mogę dla mężczyzny zrobić wiele rzeczy, ale włosy zmieniam dla siebie (śmiech). To był pomysł mojego fryzjera stylisty. "Może spróbujesz?" - zapytał pewnego dnia. Przyszedł do mnie z kilkoma perukami i poprosił, żebym przymierzyła. "Chyba żartujesz! A czym będę rzucać na scenie?" - roześmiałam się głośno. Ale też nie wierzyłam, że będę dobrze wyglądała w długości za ramiona. Jednak stylista się uparł, więc przymierzyłam. Spodobało mi się i... zdecydowałam się na cięcie. Wszyscy znajomi przyznali, że w nowej fryzurze wyglądam świetnie.

Nawet jeśli fryzurę zmieniasz dla siebie, to ciekawi cię chyba odbicie w męskich oczach?

- Każda kobieta chce widzieć podziw w oczach mężczyzn. Zawsze czułam się bardzo kobieco i czułam, że się podobam mężczyznom.

Masz wizerunek silnej i niezależnej, a podobno mężczyźni takich kobiet się boją?

- Nie zauważyłam (śmiech). Ja lubię ludzi, mężczyzn też (śmiech). Nie ma we mnie pychy, wyniosłości, dystansu. Lubię też mądre rozmowy, na ważne tematy. Nie zniosłabym rozmówek o nowych torebkach, sukience, którą trzeba mieć, czy modnej knajpie, w której podają najlepsze homary. Nudzi mnie taka pogoń za próżnością. Dla mnie nigdy nie było ważne, żeby mieć nowe porsche czy willę w najlepszej dzielnicy. Zawsze najważniejsza była rodzina i muzyka - dokładnie w takiej kolejności.

Co robisz, że tak wyglądasz? Kiedy wyszłaś z auta ze swoim sześcioletnim wnukiem, nie poznałam cię. Myślałam: mama z dzieckiem.

- (Śmiech). Ostatnio trochę schudłam, to pewnie sprawiło, że wyglądam bardziej dziewczęco. Ale najlepszy kosmetyk to miłość. Nie zastąpi go żaden chirurg plastyczny. Pewnie wiele kobiet mi nie uwierzy, ale moim zdaniem zmiana zawsze niesie coś dobrego. Często boimy się zmian, wybieramy stare, niewygodne życie, bo nie mamy pewności, że nowe będzie lepsze. A potem okazuje się, że jednak jest. Nie mówię nawet o wielkich zmianach w życiu, jak w moim przypadku. To może być zmiana fryzury, sposobu ubierania się czy choćby jakaś nowa pasja. Każda zmiana może przynieść dla nas coś dobrego.

Skąd się bierze taką siłę i odwagę do zmian? W każdym momencie można zmienić swoje życie?

- Nie wiem. Pewnie wiele osób powie: "Jej jest łatwo. Ma pieniądze, sławę, dobrą pracę"... Ale to tylko jedna strona medalu. Moje rozstanie nie było łatwe. Jestem na świeczniku. Nawet rozwieść się nie mogę po cichu, tylko w świetle jupiterów i na oczach całej Polski. Przecież kiedy się rozstawaliśmy, wypisywano o mnie i o Andrzeju mnóstwo bzdur. Myślisz, że to miłe czytać o sobie takie rzeczy? Każdy mężczyzna, z którym się spotkałam, był zaraz potencjalnym kochankiem, a brukowa prasa prześwietlała go kilka pokoleń wstecz. Na szczęście nabrałam do tego dystansu i przestałam się przejmować.

Nowa płyta

Nagrałaś nową płytę. Sama zajęłaś się negocjacjami, ustaleniami z wytwórniami... Bałaś się, czy sobie sama poradzisz?

- Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że sama prowadzę firmę, będę negocjować umowy - tymczasem okazało się, że daję radę (śmiech). To oczywiście dla mnie nowa sytuacja, ale dziś wiem, że kobieta może wszystko. Musi tylko uwierzyć w siebie. I jestem z siebie bardzo dumna. Na tym polegała moja odwaga, że postanowiłam wziąć wszystko we własne ręce. Pewnie, zadawałam sobie mnóstwo pytań. Pomyślałam w końcu: "Albo mi to wyjdzie, albo nie". Był lęk, czy nowe piosenki staną się przebojami. Nad lękiem szczęśliwie przeważyła wiara w to, że płyta jest dobra. Włożyłam w nią, jak zawsze, całe serce. Ta płyta jest esencją tego, co było teraz we mnie.

Płytę zatytułowałaś "B3".

- Tytuł jest rzeczywiście dwuznaczny. Bo może oznaczać: "Beata 3. Solowa płyta", ale też "Be Free", co można tłumaczyć jako "Bądź wolna". Chodzi o wolność w myśleniu, w wyborach, mądrą wolność w związku.

Beata Kozidrak
Beata KozidrakJarosław AntoniakMWMedia

Twoje piosenki są zawsze bardzo osobiste. Ale B3 to chyba najbardziej osobista płyta w karierze...

- Nie umiem inaczej. Zawsze piszę prawdę i zawsze staram się pisać mądrze. Pewnie dlatego kobiety w moich piosenkach odnajdują swoje historie. Przychodzą potem do mnie po koncercie albo spotykają mnie na ulicy i mówią: "Skąd pani wiedziała?". Tak było choćby po "Krótkiej historii". Niedawno młoda dziewczyna napisała do mnie list, w którym dziękowała za siłę, którą dały jej moje piosenki po rozstaniu z chłopakiem. Świat jej się zawalił, a w moich piosenkach znalazła pocieszenie i nadzieję.

Ostatnia płyta to rodzaj pamiętnika?

- Na pewno jest w tych piosenkach coś z mojego życia. "Zamek z piasku" trochę o nim opowiada. Ale wiele to historie kobiet, które spotkałam na swojej drodze.

Na tej płycie są nie tylko smutne ballady, ale też piosenki radosne.

- Jedna jest o tym, że można mieć młodszego kochanka (śmiech). Dlaczego ma to być układ zarezerwowany tylko dla mężczyzn? Namawiam kobiety, żeby nie bały się iść za swoimi marzeniami, za miłością, za porywem serca. Żeby niczego w życiu nie żałowały. Bo nie ma nic gorszego, tak myślę, gdy masz 70 lat i podsumowujesz ze smutkiem: "Jakie było moje życie? Dlaczego odrzuciłam tę miłość? Dlaczego nie pojechałam za miłością na koniec świata?". I zostajesz z takim poczuciem żalu, że odrzuciłaś szczęście. Bo przecież nie zawsze się układa tak, jak moim rodzicom, którzy przeżyli ze sobą całe życie i do końca widziałam miłość w ich oczach. Dali mi prawdziwą, najpiękniejszą lekcję miłości.

W piosence "Bingo" śpiewasz: "Jestem wciąż niegrzeczną dziewczynką"...

- (Śmiech). Wychodzę z założenia, że życie jest tylko jedno. Trzeba poczuć radość życia, zacząć nim się cieszyć. I można to zrobić w każdym wieku. Dlatego jestem trochę "niegrzeczną dziewczynką".

A kiedy byłaś w życiu najbardziej niegrzeczna?

- No właśnie teraz (śmiech). Ale nie zdradzę ci szczegółów.

Właśnie ruszasz w trasę koncertową, podczas której królować będzie nowa płyta. Ale bez jakiej piosenki nie może się obejść żaden koncert?

- Myślę, że "Józek" jest takim utworem, którego ludzie się zawsze domagają. Jednak tym razem Józek zmieni swoją... rzeźbę (śmiech), ale o tym przekonają się Państwo na moich koncertach.

Czy przez lata zmieniła się twoja publiczność? Kto na nie przychodzi?

- Na moich koncertach jest coraz więcej młodych ludzi. To cudowne patrzeć ze sceny na ludzi w tak różnym wieku. Moje piosenki dla każdego z nich mają inne znaczenie.

Nowy dom

Podobno do Warszawy przyjechałaś z powodu... nowej miłości.

- To kolejna nieprawda, którą wymyśliły brukowe media. Przeprowadziłam się do Warszawy, bo chciałam zmienić swoje życie totalnie, łącznie z domem. Kocham Lublin, to moje rodzinne miasto. Mam tam rodzinę: mamę, siostrę, brata, moja młodsza córka mieszka w Lublinie. Często tam przyjeżdżam. Ale potrzebowałam nowych miejsc, nowych ludzi, nowych wyzwań. Poza tym wiedziałam, że jeśli mam zacząć nowe życie zawodowe, nagrać nową płytę i zrobić to po swojemu, tutaj znajdę najlepszych współpracowników.

Jak znalazłaś ten dom?

- Moja córka Kasia go znalazła. Ja już byłam zdesperowana i zrezygnowana. Szukałam w dobrych dzielnicach Warszawy, ale żaden dom nie spowodował, że serce zabiło mi mocniej. Miałam nawet taki moment, kiedy pomyślałam, że z tej przeprowadzki nic nie będzie. Że nie znajdę tu dla siebie miejsca. I wtedy Kasia powiedziała: "Chyba mam". Weszłam i... zakochałam się. Oczywiście, musiałam go urządzić po swojemu. Ja zresztą lubię urządzać domy, projektować ubrania, biżuterię.

A nie bałaś się tej przeprowadzki do Warszawy? No wiesz, w Lublinie wszystko było znane, swoje... Tu musisz uczyć się życia na nowo.

- I robię to z ogromną radością. Tu można fajnie spędzać czas. Wciąż są jakieś dobre koncerty, spektakle, lubię nawet pójść z przyjaciółmi do klubu.

Masz już swoje ulubione miejsca?

- Niestety, wciąż mam za mało czasu na odkrywanie nowych, ciekawych miejsc. Choć niedawno odkryłam uroczą restaurację niedaleko domu, z pysznym jedzeniem i miłą obsługą. Lubię spotykać się w niej z przyjaciółmi.

I nie tęsknisz za Lublinem?

- Przez rok tęskniłam. Ale czas leczy wszystko. Nagle inne miejsca stają się milsze, inni ludzie ważniejsi. Naprawdę czuję się tu dobrze. I w Warszawie, i w moim nowym domu.

Ale w Lublinie żyłaś jak w zaciszu. Tu w świetle reflektorów, wciąż pod okiem paparazzich.

- Kiedyś jeden z nich schował się nawet w gałęziach tego iglaka przed domem i czekał, aż wyjdę. Innym razem dopadli mnie w galerii handlowej, gdzie z córką i wnukiem robiłam zakupy. To nieprzyjemne uczucie, ale nie dam się zastraszyć. Ratuje mnie poczucie humoru. Ekspedientki czasem mówią do mnie: "Pani zawsze tak pięknie wygląda". Wtedy im odpowiadam ze śmiechem, że nie mogę wyjść rano po chleb w szlafroku i kapciach, bo zaraz znajdę się na pierwszej stronie tabloidu.

A co czułaś, gdy tabloidy opublikowały zdjęcia, jak niesiesz papier toaletowy?

- Może to ciągle jest szokujące, ale ja jestem normalnym człowiekiem, który kupuje papier toaletowy.

Jaki moment dnia lubisz najbardziej?

- Lubię takie dni, kiedy mogę się nie spieszyć. Kiedy mogę zwolnić tempo, zająć się rodziną. Mam cudowny kominek, bo jest otwarty. Wieczorem ogień płonie, po domu roznosi się przyjemny, kojący zapach palonych drew, ciepło, dobrze, bezpiecznie. Lubię czasem pomyśleć, że nie muszę nic robić. Rzadko mam takie chwile.

Dzieci

A twoje córki?

- Teraz Kasia mieszka niedaleko mnie, Agatka w Lublinie, ale wszystkie trzy razem się trzymamy i wspieramy. Wciąż dzwonimy do siebie. Rozmawiamy o wszystkim.

Agata jest projektantką...

- Ma nawet swoją markę modową Modlishka. Od dziecka lubiła projektować ubrania. Ma swój styl, więc rzadko szyje dla mnie, ale lubi mi doradzać. Ostatnio zaś zaprojektowała T-shirty, które można kupić na mojej stronie internetowej www.beatakozidrak. pl.

Kasia śpiewa. Myślisz, że kiedyś nagracie coś razem?

- Kasia gra zupełnie inną muzykę. Właśnie nagrywają z Kamilem nową płytę. Nie jest to łatwe, gdy ma się dwoje dzieci. Wiem, bo sama tak zaczynałam karierę.

Radzisz córkom w życiowych sprawach? Mówisz: "Uczcie się na moich błędach" czy uważasz, że dzieci muszą same popełnić błędy, żeby się czegoś nauczyć?

- Głośno mówię o tym, co w moim życiu było nie tak. Uważam, że prawda działa oczyszczająco. "Uczcie się na moich błędach"... Powtarzam to jak zaklęcie... Bardzo bym chciała, by to mogło tak działać. Myślę jednak, że każdy ma swoją drogę i zakręty na niej. Każdy z tych zakrętów jest ważny. Bez tego nie da się przejść przez życie. Swoje życie.

Są jeszcze wnuki. Odbiegasz od stereotypu babci. Czujesz się choć trochę babcią z takim wyglądem i energią?

- Babcią jestem za każdym razem, kiedy opiekuję się dzieciakami. Wtedy jestem tylko babcią. Ich nie interesuje, że jestem sławna, nie interesuje ich nawet to, że śpiewam! (Śmiech). Dla nich ważne jest, że można się do mnie przytulić i zawsze w lodówce jest coś pysznego. A mnie kontakt z nimi daje po prostu wielką radość i spełnienie.

A jak rockandrollowa babcia spędza z wnukami czas?

- Najnormalniej w świecie. Jak każda babcia. Mam to ogromne szczęście i błogosławieństwo, że spełniam się na scenie. Tam jestem królową. Dlatego widzę wartość w rzeczach zwyczajnych. Kocham przygotowywać obiady, sprzątać. Proza życia jest piękna i szlachetna, bo jest po prostu pożyteczna.

Zmieniłaś swoje życie i wyglądasz na szczęśliwą kobietę. Powiedz, co w życiu jest najważniejsze. Ty to wiesz!

- Wiem, co jest dla mnie dobre. Każdy musi odnaleźć swoją receptę na szczęście. Najważniejsze są rodzina oraz pasja. Trzeba pielęgnować i jedno, i drugie. Myślę, że w życiu powinniśmy być również ważni sami dla siebie, aby móc to szczęście przekazywać dalej.

I nic już ciebie w życiu nie boli?

- Boli. Jestem wrażliwym człowiekiem. Czułym na ludzką krzywdę. Najbardziej boli mnie, gdy kobietom jest źle. Większość z nas jest zbyt krucha i delikatna, by walczyć o siebie. Jednak siła jest w każdej z nas. Moja płyta jest o tym. W życiu dzieją się różne rzeczy, ale najważniejsze, to dbać o swoją wewnętrzną siłę, by móc przejść przez to, co daje nam życie. A właściwie nie tylko przejść, lecz z tego skorzystać.

O co warto w życiu zawalczyć?

- O rodzinę, o siebie, o miłość.

Co byś dzisiaj powiedziała dwudziestoletniej Beacie Kozidrak?

- Go girl! (Śmiech).

Przed jakim błędem uchroniła?

- Żadnym. Te wszystkie błędy są potrzebne, by stawać się mądrym człowiekiem. Może dziś tylko doradziłabym jej inaczej w kwestii niektórych strojów i fryzur (śmiech).

Rozmawiała: Beata Biały

Olivia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas