Beyonce - królowa estrady to za mało
Gdy Beyonce i Jay-Z pozują w Luwrze, staje się ono najpopularniejszym muzeum na świecie; a kiedy artystka daje występ na festiwalu Coachella - przechodzi on do historii. Powiedzieć o Beyonce, że jest królową estrady, to za mało.
Beyonce niechętnie zwierza się prasie - jeśli już chce coś powiedzieć, nagrywa osobisty dokument. Tak było w przypadku "Beyonce: Life Is But a Dream" wyemitowanym w 2013 r., w którym piosenkarka podzieliła się ze światem najbardziej bolesnymi momentami w życiu, ale również tym najszczęśliwszym, jakim były narodziny pierwszej córki Blue Ivy. Dokumentacją przełomowego momentu w jej życiu było również "Homecoming" intymny zapis koncertu Beyonce na festiwalu Coachella w 2018 r. - emocjonalna podróż od koncepcji aż do występu, ukazująca kulisy pracy nad tym wydarzeniem.
Można się zastanawiać, czy to sposób na podtrzymanie doskonale naoliwionej maszyny wizerunkowej, dzięki której do prasy przecieka tylko tyle, ile powinno. Reszta pozostaje w sferze kwaśnych domysłów jak było w przypadku płyty "Lemonade".
Nazywana jest najpotężniejszą kobietą show biznesu. Na to miano pracowała od dziecka, na początku występując w programach typu talent show, śpiewając w zakładzie fryzjerskim mamy, a później pod czujnym okiem ojca występując wspólnie z Destiny's Child.
Jednak jej sława to nie wynik przypadku i szczęścia, Beyonce jest tytanem pracy. Nawet jako matka trójki dzieci nie zwalnia tempa. Ostatnio jej udziałem była rola Nali, w odświeżonej wersji "Króla lwa".
- W wieku 36 lat zostałam matką trójki dzieci. Odnowiłam przysięgę małżeńską z moim mężem. Powróciłam na scenę, dając występ na festiwalu Coachella. Wspólnie z mężem wydaliśmy album "Everything Is Love" razem z rodziną podróżujemy po świecie. Dziękuję Bogu za wszystko, co mam w życiu - zdradziła piosenkarka, która 4 września kończy 38 lat.
Beyonce jest jedną z najczęściej nominowanych i jednocześnie honorowanych artystek w historii nagród Grammy.
- Kiedy zaczynałam, 21 lat temu, powiedziano mi, że trudno mi będzie dostać się na okładki czasopism, ponieważ czarni się nie sprzedawali. Najwyraźniej udowodniono, że to mit. To dla mnie ważne, że pomagam otworzyć drzwi młodym artystom. Istnieje wiele kulturowych i społecznych barier, które chciałbym rozbić, aby wyrównać szanse, przedstawić inny punkt widzenia osobom, które mogą mieć wrażenie, że ich głosy nie mają znaczenia - podkreśliła w osobistym liście do czytelników opublikowanym na łamach amerykańskiego "Vogue".
Artystka, choć swoje emocje wyraziła na szóstym albumie studyjnym "Lemonade", w bardzo osobistym liście również mówi o zdradach i kryzysie.
- Każda podróż ma wiele odcieni. Nic nie jest czarne ani białe. Przeszłam drogę przez piekło z powrotem i jestem wdzięczna za każdą bliznę. Doświadczyłam zdrady w wielu formach, wiele razy złamano mi serce. Zawiodłam się na partnerach biznesowych, jak również tych życiowych, wszyscy zostawili mnie zagubioną, poturbowaną i kruchą. Ale dzięki temu nauczyłam się śmiać, płakać i wzrastać - zapewnia.
- Moja mama nauczyła mnie, jak ważne jest nie tylko bycie widzianą, ale także postrzeganie siebie. Jako matka dwóch córek, chcę, aby widziały siebie - w książkach, filmach i na wybiegach. To dla mnie ważne, żeby widziały w sobie dyrektorów generalnych, szefów, żeby wiedziały, że to one piszą scenariusz własnego życia, że mogą mówić, co myślą. Nie muszą być politycznie poprawne o ile są autentyczne, pełne szacunku, współczujące i empatyczne. Chcę tego samego dla mojego syna. Chcę, żeby wiedział, że potrafi być silny i odważny, ale może też być wrażliwy i uprzejmy. Chcę, aby mój syn miał wysoki emocjonalny iloraz inteligencji, że może być troskliwy, prawdomówny i uczciwy. To wszystko, czego kobieta chce od mężczyzny, a jednak nie uczymy tego naszych chłopców - dodaje.