Być jak Kate Blanchett
Odkrycie roku! Podbiła serca trzech milionów Polaków! Jesienią zobaczymy Joannę w nowych odcinkach "Majki". W rozmowie z SHOW zdradza, kogo i za co podziwia.

Rozmawiamy dwa dni przed wakacyjną przerwą na planie "Majki". Zasłużyłaś na wspaniały urlop! Joanna Osyda: - Chciałabym gdzieś uciec, wyjechać, ale nie wiem, czy mi się uda. Rok temu latem pracowałam na planie "Majki", miałam tylko kilka dni na złapanie oddechu. Teraz też do końca nie wiem, jak będzie z wakacjami. Czasem na planie serialu zdarzają się awarie. Zwykła przerwa w dostawie prądu potrafi nieźle namieszać i wtedy zdjęcia się przesuwają. Nauczyłam się więc niczego nie planować.
Ja się cieszę, że czasem zdarzają się awarie prądu. Dzięki temu masz teraz dwie godziny wolne i tylko dlatego udało nam się porozmawiać. Wiesz, że jesteś wyzwaniem dla dziennikarzy? - Pierwsze słyszę. Dlaczego?
Niezmiernie trudno umówić się z tobą na nawet najkrótszy wywiad. - To dlatego, że praca na planie zajmuje mi kilkanaście godzin dziennie, a jak mam wolną chwilę, wsiadam w pociąg i jadę do Łodzi, do szkoły.
Profesorowie kręcili nosem, że grasz w serialu? - Przeciwnie. Profesorowie przez cały rok poświęcali mi czas, choć są osobami bardzo zajętymi. Jestem im za to wdzięczna. Gdyby nie decyzje Ewy Mirowskiej i Wojciecha Malajkata, opiekunów roku, nie mogłabym grać w "Majce".
Zazdrościsz znajomym, którzy właśnie teraz pakują plecaki i wyruszają w wymarzone podróże? A ty nadal w pracy, na planie. - Nie można mieć wszystkiego. Teraz jestem skoncentrowana na tym, by nikogo nie zawieść i od roku jakoś sobie radzę. Niczego jeszcze nie zawaliłam. Nie wyrzucili mnie ani z pracy, ani ze szkoły. Nie jest źle.
Zaliczyłaś w terminie sesję egzaminacyjną? - Zaliczyłam. Nie korzystałam z indywidualnych terminów. Zdawałam egzaminy razem z kolegami z roku, bo nie chciałam być jakoś specjalnie traktowana. Muszę jeszcze tylko oddać indeks do dziekanatu.
Zdarzały ci się chwile słabości na planie? - Nie było na to czasu. Podczas zdjęć wszystko jest zawsze precyzyjnie zaplanowane. Poza tym to jest praca zespołowa. Nie pozwalałam więc sobie na humory i słabości.
Ale to musiało być wykańczające. Dwanaście godzin dziennie przed kamerą, 60 minut przerwy na obiad, wieczorem nauka tekstu do nowych scen. Rano taksówka i znów zdjęcia... - I tak dalej, i tak dalej. Czasem tekst zmieniał się już na planie i też trzeba było ogarnąć sytuację. Ale w stosunku do siebie jestem bardzo krytyczna. Nie potrafię wystawiać sobie laurek tylko za to, że wykonuję pracę, której się ode mnie oczekuje.
Piszą o tobie: "Zdolniejsza od Julii Kamińskiej", "Milsza od Kasi Maciąg". Czerwienisz się? - Trudno mi się do tych opinii ustosunkować. Oczywiście, miło słyszeć komplementy, ale takie porównania nie mają większego sensu.
A słyszałaś, że niektórzy mówią o tobie nawet "polska Audrey Hepburn"? - Oooo, do niej to mi bardzo daleko.
Których aktorów najbardziej podziwiasz? - Marion Cotillard oraz Cate Blanchett. Ich możliwości aktorskie są nieskończone. Obie potrafią zmieniać się nie do poznania i zagrać wszystko.

Pamiętasz moment, kiedy przeczytałaś w scenariuszu, że Majka ma zajść w ciążę podczas badania cytologicznego? - Pomyślałam, że to jest sytuacja absurdalna, absolutna fikcja. Nie czuję się jednak odpowiedzialna za scenariusz. Cała historia mojej bohaterki ma wiele innych, bardzo ciekawych wątków... Uruchomiłam więc taki rejon w mojej wyobraźni, który pozwolił tę sytuację uprawdopodobnić. Musiałam sobie wyobrazić, jak bym się w takiej sytuacji zachowywała, jak bym się czuła. I po prostu zagrać to.
Jak sobie radziłaś z dzieckiem na planie? - Chyba mogę powiedzieć, że świetnie (śmiech). Kiedy na planie pojawia się dziecko, natychmiast zmienia się atmosfera. Wszyscy muszą wyciszyć się, opanować emocje. Tak naprawdę z dzieckiem na planie pracuje się o wiele lepiej. Poza tym Basia - bo tak ma na imię nasza mała aktorka - w każdej chwili może wykonać coś niespodziewanego. A ja uwielbiam wszelką improwizację. Czuję, że znalazłyśmy naprawdę świetne porozumienie. Mam nadzieję, że widać to na ekranie.
Miałaś wcześniej do czynienia z dziećmi? - Nie. Ale uwielbiam je.
Porozmawiajmy o mężczyznach. Polubiłaś Tomka Ciachorowskiego, swojego serialowego partnera? Dobrze się wam pracuje? - Nie znaliśmy się wcześniej. Spotkaliśmy się dopiero na ostatnim, decydującym castingu. Tomek to bardzo konkretny, przyjemny człowiek. Świetnie się nam razem pracuje.
A wspólna praca z twoim chłopakiem, Wacławem Mikłaszewskim, na planie "Majki" pomaga czy przeszkadza w miłości? - Nie mamy wspólnych scen w serialu (śmiech).
Kiedyś powiedziałaś, że znalazłaś ideał. - Te słowa są tytułem jednego z wywiadów. To nie była moja wypowiedź, przypisano mi ją.
Dlaczego nie chcesz mówić o miłości? - Bo mnie osobiście kompletnie nie interesuje, kto z kim jest i dlaczego.
Jak sobie radzisz z popularnością? - Pamiętam, jak na ulicach zawisły olbrzymie billboardy z moją twarzą. Na Dworcu Centralnym w Warszawie stałam tuż pod jednym z nich. Dookoła widziałam pytające spojrzenia: "Ona czy nie ona?". Pewnego razu jakiś chłopak podszedł i spytał wprost, czy ja to ja. Odpowiedziałam, że nie. Wtedy on do kolegi: "Widzisz, wygrałem" (śmiech). Serialowa popularność sprawia, że na ulicy zagadują mnie również dzieci. Zwykle jest to nawet przyjemne, chyba że trafi się wycieczka szkolna.
Gdzie można cie spotkać w Krakowie? - Najpewniej na którejś ze ścieżek rowerowych (śmiech). Znalazłam już kilka takich miejsc, w których czuję się dobrze. Ale gdzie, nie zdradzę. Chcę tam nadal być anonimowa.
W październiku ostatecznie kończą się zdjęcia do serialu. Co będzie z tobą po "Majce"? - Wracam do szkoły, na czwarty rok. Będzie normalnie, jest mi to teraz potrzebne.
A gdyby ci zaproponowano, jak Julii Kamińskiej, udział w "Tańcu z gwiazdami"? - No nie wiem. Na razie nie dostałam takiej propozycji. Musiałabym się zastanowić.
Marzysz o Hollywood? - (śmiech). Na razie planuję wrócić na studia. A potem po prostu grać, dobrze pracować. Miejsce nie ma znaczenia. Mam tylko jedno marzenie: nie chcę się zatrzymywać.
Iwona Zgliczyńska
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! W sprzedaży od 5 lipca.