Cate Blanchett: Od elfa do wrednej macochy
W Hollywood utalentowanych i pięknych aktorek nie brakuje. A Cate Blanchett od lat utrzymuje się na szczycie. Teraz zobaczymy ją w spektakularnej produkcji Disneya"Kopciuszek".
Jeszcze pamiętamy ją z hitu Woody’ego Allena "Blue Jasmine". Grała tam kobietę, której życie legło w gruzach, gdy odkryła oszustwa męża. Ta kreacja, przyniosła jej Oscara. Z kolei dla wielbicieli Tolkiena kojarzy się z królową elfów w ekranizacjach Petera Jacksona.
Wielka ucieczka
Nie zapowiadała się na gwiazdę. Próbowała studiować ekonomię. Nie szło jej najlepiej, więc wyjechała w podróż po świecie. Zrobiła sobie przystanek w Egipcie, gdzie pierwszy raz trafiła na plan filmowy! "Dostałam wielkie pompony, którymi miałam wywijać na cześć głównego aktora. To było żenujące zajęcie, ale pozwoliło mi opłacić czynsz" - śmieje się dziś aktorka. Jednak coś musiało zagrać jej w duszy, bo po powrocie do Australii rozpoczęła studia w Narodowym Instytucie Teatralnym. I choć na kawę w kawiarni składała cały tydzień, ani w głowie nie było jej porzucanie uczelni. Zresztą zaraz po dyplomie trafiła pod skrzydła uznanego reżysera Davida Mameta. A potem było już tylko lepiej. Role teatralne, filmowe płynęły strumieniem.
Czas buntu
Właśnie możemy ją oglądać w kinach w roli macochy w megaprodukcji Disneya "Kopciuszek". To jeden z tych filmów, na który rodzice wybiorą się równie chętnie jak dzieci. Cate Blanchett sama straciła ojca, gdy miała 10 lat. W wywiadach mówiła, że wymazała wszelkie wspomnienia z tamtego czasu. Tata pochodził z Teksasu, do Australii przypłynął jako marines na amerykańskim statku. Poznał w Melbourne June, młodą nauczcielkę, z którą miał trójkę dzieci (Cate jest środkowa). Gdy ojciec zmarł nagle na atak serca, matka sama zmagała się z wychowaniem dzieci i utrzymaniem domu. Blanchett przyznaje, że przechodziła bunt: ogoliła głowę, nosiła dziwne, męskie ciuchy, a w końcu rzuciła ekonomię na uniwerytecie, by poszwendać się po świecie.
Mąż idealny
Przed laty grała w komedii pod tym tytułem, ale wydaje się, że i w życiu trafiła na ideał. Choć może nie na pierwszy rzut oka. Blanchett od 18 lat jest żoną scenarzysty Andrew Uptona. Mają trzech synów. Nigdy nie dali żadnych powodów do plotek. Blanchett podkreśla, że Andrew jest wyjątkowym ojcem. Za jego wielką zaletę uważa też poczucie humoru i błyskotliwą inteligencję: "Z nim nie sposób się nudzić. Podoba mi się, że przy całej swojej mądrości nie jest zgorzkniały. Zawsze potrafi mnie rozbawić do łez". Ale początki ich znajomości nie były obiecujące.
Gdy się poznali w 1996 roku na planie telewizyjnego show, oboje nie zapałali do siebie sympatią. Ona uznała go za aroganckiego. A on stwierdził, że Cate jest wyniosła. Ponieważ jednak mieli wielu wspólnych znajomych, byli często skazani na swoje towarzystwo. "Zawsze gdy widziałam, że na imprezie jest Andrew, starałam się trzymać od niego z daleka - śmieje się Blanchett. - Dopiero po roku zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i coraz bardziej go lubiłam. Przełom nastąpił po długim wieczorze u przyjaciół. Najpierw graliśmy w pokera, a potem Andrew zaczął mi się zwierzać z tego, że pociąga go jedna z moich koleżanek. I nieoczekiwanie zaczął mnie całować. Po trzech tygodniach mi się oświadczył". Małżeństwo przetrwało nawet najtrudniejszą próbę - wspólną pracę w Sydney Theatre Company.
Nożyczki
Mąż ideał? No prawie. Sam Upton śmieje się, że gdy razem z Blanchett pojawiają się na czerwonym dywanie, fotografowie najchętniej by go wycięli z kadru. Zjawiskowa Cate, muza Armaniego, trzyma jednak uparcie pod ramię rozczochranego faceta, z nosem jak kartofel i zmęczonym spojrzeniem niebieskich oczu. Garnitur jakoś na nim nie leży, Upton nawet nie próbuje przyjąć godnej pozy. "Potem oglądam te zdjęcia w gazetach. Cate stoi sama, a po mnie został tylko ślad po nożyczkach" - opowiadał ze śmiechem o tym, jak to jest być mężem hollywoodzkiej sławy.
Irena Korczak