Chłopak do bicia

Słynny bokser był tak nieśmiały, że bał się wziąć za rękę swoją przyszłą żonę! Pierwsi publikujemy zdjęcia małego Andrzeja i opowieść o jego dorastaniu.

Wychowały go kobiety / fot.Jarosław Antoniak
Wychowały go kobiety / fot.Jarosław AntoniakMWMedia

Jego żona twierdzi, że Andrzeja ukształtowały same kobiety: ukochana babcia właśnie oraz jej córki. Męskich wzorców nie miał. Dziadek, warszawski zegarmistrz, umarł, kiedy chłopiec miał zaledwie sześć lat. Swojego ojca Andrzej niewiele pamięta - to jedna z rodzinnych tajemnic, o których nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Babcia była jedyną osobą w życiu przyszłego mistrza, która dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Gotowała dla niego pyszne lane kluski na rosole i we wszystkim wyręczała, co małemu chłopcu oczywiście bardzo się podobało.

Jego żona Mariola Gołota opowiada: "Babcia krążyła wokół niego jak wokół słoneczka. Nigdy go nie karciła. Raczej rozpieszczała, niż wychowywała. Pewnie chciała mu wynagrodzić nieobecność rodziców".

Kiedy Andrzejek miał 13 lat, wrócił do domu z podwórka pobity przez starszego chłopaka. Wtedy wujek zabrał go na halę sportową Legii i zapisał do sekcji bokserskiej. "Po miesiącu ten chłopak znowu wyskoczył ze mną do bójki i... złamałem mu nos" - opowiada Gołota. Szybko okazało się, że ma wielki talent i pięść stworzoną do walki.

Nie jest tajemnicą, że nie unikał bójek i awantur. Miał 15 lat, gdy razem z kolegami podpalili na boisku czerwoną flagę pierwszomajową - wszyscy uciekli, on jako jedyny wpadł w ręce dyrektora. Za karę został przeniesiony do innej szkoły. Przed zejściem na złą drogę uratował go sport. "Boks to nie tylko pięści, ale też bieganie i generalnie dużo ruchu. To mnie wciągnęło! Nie miałem już czasu na wygłupy" - opowiada.

Jako 17-latek ważył 96 kg i był wyższy od kolegów o głowę. Wszyscy czuli przed nim respekt. Tym większy, że jako zawodnik Legii szybko zaczął odnosić sukcesy, czterokrotnie zdobył tytuł mistrza Polski seniorów w wadze ciężkiej. Wtedy dostał też od klubu kawalerkę w Warszawie i choć nie był jeszcze pełnoletni, zaczął dorosłe życie. Największy sukces odniósł w 1988 roku - z Igrzysk Olimpijskich w Seulu przywiózł brązowy medal. Rok później wyjechał z bokserami do Chicago. Tam poznał Mariolę, piękną studentkę prawa.

"Wydał mi się najpiękniejszym facetem na świecie" - wspomina Mariola Gołota. "Pomyślałem o niej: ale fajna dziewczyna" - opowiada Andrzej. Gdy w sylwestra 1989 roku odwiedziła go w Warszawie, czekał na nią pierścionek zaręczynowy. "Już wtedy nie potrafiliśmy bez siebie żyć" - opowiada Mariola.

Andrzej nie miał w swojej kawalerce telefonu. Gdy więc chcieli porozmawiać, wysyłała mu z Chicago telegram z informacją, kiedy zadzwoni. On o ósmej rano biegł na pocztę, stawał w kolejce i czekał na telefon od niej. "Takie to były czasy" - śmieje się Mariola. Za to kiedy przylatywała samolotem do Warszawy, Andrzej podjeżdżał po nią na lotnisko nowiutkim audi. Wszyscy się za nimi oglądali.

Zabierał ją potem na spacer - po Starym Mieście, Łazienkach, nad Wisłę. Nie potrafił jednak wziąć jej za rękę, był na to zbyt nieśmiały.

Spodobał się swojej przyszłej żonie, bo był prostolinijny i - czuła to - w głębi serca dobry. Nigdy nie kłamał, nie obgadywał za plecami. Zawsze mówił, co myśli. "To taki trochę wielki miś z sercem dzieciaka" - mówi dziś Mariola. Nie bała się go, choć miał opinię rozrabiaki.

W 1990 roku zamieszkali razem w Chicago. "Kiedy urodziła się Ola, Andrzej nie wiedział, jak powinna wyglądać rodzina, bo był wychowywany przez babcię. Nikt nie wierzył, że przetrwamy" -

opowiada Mariola. Ona - ambitna prawniczka, on - bokser bez wykształcenia. A jednak są razem już od 20 lat. "Mówią, że nie miał szczęścia na ringu. Że jest pechowcem. A ilu sportowców po 20 latach ma pieniądze, kochającą żonę i dwójkę dzieci?" - pyta retorycznie Mariola. A Andrzej z uśmiechem kiwa głową...

Iwona Zgliczyńska

Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 3 stycznia.

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas