Co się z tobą dzieje, tato...

Nie takiego prezentu na urodziny spodziewała się od bliskiego człowieka. Ojciec aktorki ma problemy z powodu nadużywania alkoholu.

Marta Żmuda Trzebiatowska
Marta Żmuda TrzebiatowskaAKPA

Kiedy z samego rana, dwa tygodnie temu, zadzwonił telefon z rodzinnego Przechlewa, Marta Żmuda Trzebiatowska (30) niczego nie przeczuwała. Ale nie były to dobre wiadomości. W czwartek o 8:12 człuchowska policja otrzymała anonimową informację, że Andrzej Żmuda Trzebiatowski, wójt Przechlewa, a prywatnie ojciec aktorki, wypełnia swoje urzędowe obowiązki w stanie nietrzeźwym. Urzędnik miał w wydychanym powietrzu 0,26 promila alkoholu.

To nie koniec problemów rodziny Żmudów Trzebiatowskich. W ostatnią środę ojciec Marty został skazany za spowodowanie wypadku po pijanemu. 20 lipca ubiegłego roku uderzył w inne auto i uciekł z miejsca zdarzenia. Miał 1,8 promila alkoholu we krwi. Wójt jednak nie będzie musiał rezygnować ze stanowiska, bo nie został skazany na karę pozbawienia wolności. Na razie po rozprawie wziął tygodniowy urlop. Nie pojawia się w urzędzie.

- Marcie zrobiło się zwyczajnie przykro - zdradza "Dobremu Tygodniowi" znajoma aktorki. - Ojciec zawiódł ją po raz kolejny. Jest z nim bardzo związana i bardzo się martwi. Nawet nie o jego dobre imię, ale o zdrowie. Poza tym uważa, że to jak postępuje, jest sprzeczne z zasadami, jakie wpajał jej od dzieciństwa.

Marta dorastała w małym miasteczku na Kaszubach, w którym do dziś żyje jej rodzina. Ojciec był nauczycielem ZPT, mama uczyła geografii. - Moi rodzice byli młodzi, mieli czas, chęci i zapał, żeby mnie wychowywać. Od początku czułam presję, że oczekiwania wobec mnie są ogromne - mówiła w wywiadach.

Jako pierwsze dziecko w rodzinie zawsze była oczkiem w głowie swojego taty. Pan Andrzej robił wszystko, aby jego córka w przyszłości była kimś. Marzył, by jego Martusia, jak pieszczotliwie ją nazywał, została prawnikiem. Ale ona wybrała aktorstwo. Zresztą już jako dziecko uwielbiała występować przed publicznością złożoną z członków rodziny. Brała również udział w konkursach recytatorskich.

Tata rzadko ją chwalił, był surowy. Wiele wymagał. Tak jak od swoich uczniów, tak i od dzieci, Marty i Mariusza. - Byłam łobuzem z potłuczonymi kolanami. Do tego z lekką nadwagą po obiadkach u babci. Od taty, który chciał, bym była doskonała, ciągle słyszałam, że źle chodzę, źle się uśmiecham. Myślałam, że jestem pokracznym dziwolągiem. Kiedy w liceum chłopak zaczął mi prawić komplementy, byłam zaskoczona - wspomina dziś relacje z ojcem Marta.

Pan Andrzej robił wszystko, by rodzinie żyło się jak najlepiej. Pensja nauczycielska nie jest wysoka, więc od września do czerwca pracowali z żoną w szkole, a podczas wakacji wyjeżdżali jako wychowawcy na obozy. W tym czasie ich dzieci przez dwa miesiące mieszkały u dziadków na wsi. Żeby dorobić, ojciec Marty wyjechał na początku lat 90. do Niemiec. Znalazł pracę w piekarni. Było ciężko, wstawał wcześnie rano i cały dzień pracował w trudnych warunkach. Ale po kilku latach jego wyjazdów, rodzina Żmudów Trzebiatowskich dorobiła się.

Pan Andrzej wrócił do domu i zajął się polityką. Jest wójtem już trzecią kadencję. "Bogactwem gminy są nie tylko przyroda, historia i zabytki, ale przede wszystkim jej mieszkańcy, których aktywność sprawia, że Przechlewo należy do najprężniej rozwijających się gmin na Pomorzu" - pisze na stronie Urzędu Gminy. Wielu mieszkańców go szanuje, uważają, że to porządny człowiek, który dba o nich, organizuje koncerty i imprezy sportowe. - A że lubi wypić? Kto nie lubi? - piszą na lokalnych forach internetowych.

Prawdą jest jednak, że w Przechlewie jest głośno o wyczynach wójta po alkoholu i agresywnych zachowaniach po miejskich imprezach. Tajemnicą poliszynela jest jego słabość do zakrapianych spotkań towarzyskich. - Przechlewo jest podzielone, wójt ma swoich oponentów ale i wielu sprzymierzeńców. W samej Radzie Gminy zasiadają jego szwagier i brat. Ludzie widzą, co się dzieje, zgłaszają incydenty na policję, ale mają poczucie, że i tak nikt z tym nic nie zrobi - mówi nam dziennikarz jednego z lokalnych mediów.

- Marta jest wdzięczna swojemu tacie, za to że zapewnił jej dobry start w dorosłe życie. Dzięki niemu mogła wyrwać się z Przechlewa do stolicy, zrobić karierę. Czuje, że przyszedł czas na spłatę długu. Że jej tata się zagubił i teraz ona powinna pomóc jemu. Zamierza porozmawiać z nim o leczeniu - mówi nam znajoma aktorki. Najbliższa okazja na poważną rodzinną naradę nadejdzie już niebawem. W lipcu aktorka obchodzi swoje 31. urodziny, chce spędzić je z najbliższymi. Przy stole podczas uroczystości będzie mogła szczerze porozmawiać z tatą. Powiedzieć, jak bardzo się o niego martwi.

Marta z tatą
Marta z tatąAndras SzilagyiMWMedia
Dobry Tydzień
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas