Docenić każdą chwilę
„Co dzień cieszymy się z Kasią, że się poznaliśmy”, mówi SHOW mąż gwiazdy. Razem pracują, razem trenują... Jak nie popaść w rutynę? Poznaj ich receptę.
Trenował pan judo, taniec nowoczesny, karate, triatlon, taekwondo, jest pan mistrzem Europy i wicemistrzem świata w fitness gimnastycznym. Szybko się pan nudzi?
Marcin Łopucki: - Czy się nudzę? Raczej nie, skoro trenuję już od 30 lat (śmiech). Przez lata poznawałem swoje możliwości i decydowałem, w czym pragnę osiągnąć poziom mistrzowski.
Pomagał pan niedawno swojej żonie odzyskać formę po ciąży. Czy własną żonę jest łatwiej, czy trudniej odchudzać?
- Kasia jest nie tylko moją żoną, ale również przyjaciółką. A to sprzyja wspólnej pracy. Ona mi ufa, a ja cieszę się, że mogłem jej pomóc.
Małżeństwu trudno jest razem pracować?
- Na szczęście my jesteśmy bezkonfliktowi.
Nie wierzę! Przez lata musieliście się docierać. Nie wszystko od razu w związkach jest perfekcyjne.
- Słodkich tajemnic się nie zdradza! (śmiech).
Co na początku urzekło pana w żonie?
- Kasia jest bardzo pozytywną, promienną osobą, i to mnie codziennie urzeka. Pokochałem ją za ciepło. Jest cudowną, magiczną kobietą...
Czyli ideał?
- Nie ma bajek i ideałów. Dla mnie najważniejsze jest to, że nasze małżeństwo oparte jest na dobrych filarach: partnerstwie, miłości i przyjaźni. Mam wrażenie, że na początku wiele osób dziwiło się naszemu związkowi. Byli tacy, którzy nie dowierzali, że przetrwamy. A tu mijają lata i my sobie spokojnie i szczęśliwie żyjemy.
Macie wspólne pasje?
- Podróżujemy, omijając z daleka przeludnione kurorty. Spędzamy aktywnie czas: na rowerach lub na nartach. Często chodzimy do teatru i do kina. Oboje uwielbiamy dobrą kuchnię, doceniamy fajne restauracje, na co dzień razem gotujemy i gościmy przyjaciół. Uwielbiam piec słodkości, natomiast Kasia tworzy fenomenalne potrawy, lekkie i wykwintne. Oboje kochamy gotować i czerpiemy z tego wielką radość. Poza tym - co może niezrozumiałe dla niektórych małżeństw (śmiech) - lubimy ze sobą rozmawiać. Takie zwyczajne rzeczy!
Lubi pan stawiać przed sobą nowe wyzwania?
- Bardzo. Teraz takim wyzwaniem jest dla mnie projekt "Zyskaj formę w 10 tygodni" - europejska kampania propagująca zdrowy styl życia. Jej twórcy zaprosili mnie, bym zaadaptował tę akcję do polskich warunków. Ucieszyłem się, bo przez lata zdobywałem wiedzę, jak odżywiać się i jak ćwiczyć, by czuć się dobrze i być szczupłym, ale nie komplikować sobie zbytnio życia na co dzień. Żeby wziąć udział w tym programie, wystarczy dostęp do internetu. Trzeba zalogować się na stronie www.zyskaj-forme.pl. Tam wspólnie z Kasią gotujemy i trenujemy.
Szykuje się więc reżim?
- Zachęcające jest to, że w naszym programie jemy nie tylko dietetycznie, ale też smacznie. Raz na tydzień mamy jeden dzień, w którym możemy pozwolić sobie na małą rozpustę kulinarną.
Kto opiekuje się waszą córeczką, kiedy pracujecie?
- Dzisiejsi mężowie chętnie pomagają żonom. Wymieniamy się więc z Kasią w obowiązkach rodzicielskich i robimy to z radością. Możemy też liczyć na pomoc dziadka (ojca Kasi - przyp. red.) i naszych przyjaciół. Najważniejsze, by rozsądnie zorganizować sobie czas. Gdy powiększyła nam się rodzina, nie zauważyłem diametralnych zmian w naszym życiu, które by nas ograniczały. Z naszą córeczką Alikią możemy tak samo chodzić na spacery, do restauracji i do znajomych.
- Dziwne jest dla mnie, że w Polsce traktuje się dziecko jak totalne ograniczenie życiowe. Podczas gdy np. w Grecji, którą oboje z Kasią kochamy, istnieje model "rodziny stadnej". Jeśli Grecy wychodzą na kolację, biesiadują z całą rodziną choćby i do północy. Małe dzieci też są z nimi i smacznie śpią w wózkach lub w ramionach rodziców.
Czy Alikia lubi już wychodzić z domu i poznawać nowych ludzi?
- Jest bardzo pogodną, radosną i ciekawą świata dziewczynką. To fascynujące, że 10-miesięczne dziecko z tak wielkim zainteresowaniem chłonie świat.
Widzi pan różnicę między byciem młodym a dojrzałym tatą?
- Jasne, że tak. Siedemnaście lat temu, gdy urodziły się moje starsze dzieci, Paula i Dawid, kompletnie nie miałem doświadczenia. Wtedy była to wielka miłość do nich z jednej strony i nieporadność życiowa z drugiej. A radzenie sobie z bliźniętami jest naprawdę bardzo trudne. Teraz, jako niemal czterdziestoletni tata, czuję się komfortowo. Dokładnie wiem, jak postępować z maleństwem i z radością się w tym spełniam. Poza tym Kasia jest wspaniałą mamą.
Czy Paula i Dawid znaleźli już porozumienie z siostrzyczką?
- Jest między nimi niemal pokolenie różnicy, ale widzę, że bardzo kochają Alisię. Teraz, kiedy Liki jest coraz bardziej rezolutna, widzę, że nawiązuje się między nimi cudowna więź.
Czy Dawid i Paula trenują jakiś sport?
- Nigdy nie naciskałem na nich, by byli sportowcami. To jest chyba najgorsza rzecz, jaką mógłby robić ojciec. Każdy musi szukać własnej drogi w życiu. Można jedynie coś dzieciom podpowiadać.
Jaką Kasia jest macochą?
- Śmiejemy się zawsze, że to określenie tak złowrogo i brzydko brzmi. Przez ostatnie lata moje starsze dzieci bardzo mocno związały się z Kasią emocjonalnie. Cała trójka szanuje się wzajemnie i kocha. Jesteśmy rodziną. Kasia daje im mnóstwo przyjaźni, ciepła i miłości.
Czy żona ingeruje w pana garderobę?
- Amok modowy to temat, który mnie bardzo śmieszy. Nie przywiązuję zbytniej wagi do metek. A pogoń za snobistycznymi markami ubrań uważam za coś egoistycznego. Moim zdaniem najważniejsze jest, kim jesteśmy, czego dokonaliśmy w życiu albo dla innych, a nie - w co się ubraliśmy.
Bywacie czasem krytykowani za styl ubierania się. Podchodzicie do tego z poczuciem humoru?
- Widząc te rankingi, mogę się jedynie śmiać. Zabawny jest "ekspert", który nie potrafi rozpoznać projektu eleganckiej światowej marki. Komiczny paradoks polega na tym, że gdyby trzeba było dobrze skroić i uszyć damską spódnicę, z nas dwóch potrafiłby to tylko jeden! I byłbym to - jak na ironię - ja. Umiem to dzięki wieloletniej pracy w firmie krawieckiej moich rodziców. Gusta modowe to rzecz względna. My z żoną na szczęście mamy do tego zdrowy dystans.
Z czego jest pan najbardziej dumny jako ojciec?
- Najważniejsze dla mnie jest to, że Paula i Dawid są ludźmi uczuciowymi. Cała moja rodzina potrafi cieszyć się z różnych drobnostek. Z kolei u Alisi każdego dnia widzimy malutkie postępy, które wypełniają nasze serca radością. Cieszymy się z każdej chwili z nią. Nie chcemy czegoś przeoczyć.
Co pana dziś cieszy najbardziej?
- Zauważyłem, że ludzie w pogoni za lepszym statusem materialnym często już nie potrafią cieszyć się z dobrego ciasta, smacznie upieczonej ryby czy kawy wypitej z przyjaciółmi. Gubią gdzieś te drobiazgi, jakby najważniejsze w życiu było robienie kariery albo kupowanie kolejnych przedmiotów. A przecież w naszej pamięci zostaną na całe życie te miłe chwile.
- Wiem, że to może brzmi śmiesznie, ale każdego dnia cieszymy się z Kasią, że się w życiu spotkaliśmy. Bo dziś ludzie zamiast pracować nad związkiem, gdy coś im się nie układa, natychmiast wycofują się i decydują na rozwód. A przecież dobry związek trzeba nieustannie pielęgnować, by nie popaść w rutynę.
Dorota Nasiorowska-Wróblewska
SHOW 19/2012