Jabłczyńska: Zdrowy tryb życia jest dla mnie bardzo ważny
Zdrowy styl życia jest jedną z najważniejszych rzeczy dla Joanny Jabłczyńskiej. Chodzenie do kosmetyczki lub zakupy, to nie dla niej.
W serialu gra pani rolę bohaterki, która zawzięcie trenuje crossfit, czy w życiu prywatnym znajduje pani czas, by uprawiać sport?
- Czas muszę znajdować, bo dla mnie sport jest jak tlen. Bez sportu nie potrafię żyć. Rzeczywiście ostatnio jest niezwykle mało na to czasu, więc moim treningiem są najczęściej zawody, na które jeżdżę. Stosuję styl kamikadze, bardzo niemądry. Nie polecam, ale bez zawodów nie wyobrażałabym sobie życia. A z treningów muszę rezygnować ze względu na natłok pracy.
Czy istnieje dyscyplina sportu, której szczególnie jest pani wierna?
- Kolarstwo, absolutnie i to będzie dyscyplina sportu, którą będę kochać do końca życia.
Czy ma pani autorytet ze świata sportu?
- Nie, jeżeli chodzi o takie autorytety sportowe, to takich nie posiadam. Jest to po prostu moja pasja, bardziej samorealizacja niż obserwowanie innych.
Przy tak aktywnym stylu życia, zapewne dieta stanowi jego ważny element.
- Bardzo dbam o dietę. Ze względu na to, że dużo wymagam od swojego organizmu. Także muszę też dbać o dobre paliwo dla niego. Nie piję zupełnie alkoholu, bardzo dbam o to, by często się nawadniać i o to, co jem. Jestem weganką, a ostatnio zaczęłam jeść bezglutenowo. Naprawdę wymaga to sporo poświęceń, dlatego od jakiegoś czasu zdecydowałam się na catering i jestem bardzo z tego zadowolona.
Prawie każdy skarży się, że wadą przejścia na dietę, jest to, że przygotowywanie posiłków jest czasochłonne.
- Lubię gotować, przygotowywać dla siebie posiłki. Przez długi czas w ten sposób funkcjonowałam, ale w pewnym momencie nie było już na to czasu.
Oprócz sportu i diety, czy w jakiś szczególny sposób dba pani o swoją urodę?
- Mam mało czasu na chodzenie do kosmetyczki, czy dbanie o siebie. Zawsze stawiam siebie na ostatnim miejscu pod tym względem. Tylko na specjalne uroczystości, mówię - dobra, trzeba doprowadzić się do porządku. Jestem raczej typem dziewczyny, która na codzień stawia na bycie naturalną. Lubię chodzić bez makijażu, ze spiętymi włosami, żeby nie przeszkadzały, no i oczywiście tyle, co ode mnie wymaga kancelaria, żeby wyglądać profesjonalnie. Myślę, że zaniżam średnią, jeżeli chodzi o dbanie o siebie pod tym względem, właśnie chodzenia do kosmetyczek i poddawania się różnym zabiegom. Natomiast dbam o swoją higienę. Myję codziennie włosy, mam na tym punkcie, totalnego fioła. Zdarza się nawet, że myję je parę razy dziennie, także pod tym względem jak najbardziej, ale cała reszta to po prostu naturalność.
Czyli kosmetyczka odpada, a jeśli chodzi o zakupy?
- Nie cierpię zakupów. Muszę mieć naprawdę dobry dzień, by na nie pójść. Zazwyczaj mam rzeczy sprzed bardzo wielu lat. Nie tropię jakiś nowinek modowych. Dlatego cieszę się, że moją przyjaciółką jest Viola Piekut, która robi i szyje dla mnie ubrania na różne okazje. Ja mogę nosić te same ubrania przez wiele lat, dopóki nie zniszczą się i jest mi w nich dobrze.
Czyli łamie pani stereotyp kobiety, która jeżeli jest w złym nastroju, to idzie na zakupy, by poprawić sobie humor?
- Zdecydowanie, ale rzeczywiście czasami odstępuję od tej reguły. Zdarzają się dni, że jakaś nowa sukienka sprawia mi wyjątkową radość, że czuję się w niej bardzo kobieco, a wcześniej chodziłam zaniedbana, bo sport, bo zawody, bo nie było czasu.