Jadwiga Barańska: "Za chuda, za brzydka" na gwiazdę?
Oprac.: Gabriela Kurcz
Choć zagrała w kilku filmach i serialach i przez wiele lat gościła na deskach polskich teatrów, dla większości widzów na zawsze pozostała niezapomnianą Barbarą z "Nocy i dni". Marzyła o aktorstwie, ale sława szybko ją zmęczyła. Była urodzoną gwiazdą, ale zamiast kariery wybrała miłość. Jadwiga Barańska zmarła 24 października 2024 roku w Los Angeles. W 90. rocznicę urodzin jej prochy zostaną pochowane także w Polsce - w ojczyźnie, z której nigdy "duchowo nie wyjechała".
Jadwiga Barańska urodziła się 21 października 1935 roku w Łodzi. Jak przyznawała po latach w wywiadach, była bardzo poważnym, dojrzałym dzieckiem.
- Ja się urodziłam stara. Byłam zawsze nad wiek dojrzała, nawet jako dziecko. Takie mam usposobienie - mówiła w rozmowie z Anną Retmaniak w Polskim Radiu w 1996 roku.
Jadwiga była jedynaczką. Ojciec osierocił ją, gdy miała zaledwie osiem lat - zabrano go na roboty do Niemiec, gdzie zachorował na tyfus. Udało mu się uciec, ale został złapany i przetransportowany do Polski. Zmarł w szpitalu. Jadwiga została sama z mamą, z którą przez całe życie łączyła ją bardzo mocna więź. To jej zawdzięczała miłość do teatru.
Po ukończeniu szkoły średniej Barańska postanowiła zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Na drodze do spełnienia tego marzenia stanął jednak... jej przyszły mąż, Jerzy Antczak, który postanowił odprawić "nieładną i nieutalentowaną chudzinę" z kwitkiem.
- Mnie mój mąż nie chciał przyjąć do szkoły. Był asystentem, a ja byłam strasznie chuda i drobniutka. Powiedział, że ktoś taki w żadnym wypadku nie może być aktorką. Pojechałam zdawać do Warszawy, tam też mnie nie przyjęli, ale nie wiadomo dlaczego wybiegł za mną Aleksander Bardini i powiedział, żebym na pewno zdawała za rok. I zdałam. To był bardzo mądry człowiek - wspominała Barańska po latach.
W 1958 roku przyszła gwiazda ukończyła studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Łodzi i rozpoczęła pracę na deskach Teatru Klasycznego. Była już wtedy żoną Antczaka.
Jadwiga Barańska: Wielka miłość i wielki sukces
Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak pobrali się w 1956 roku. To była wielka miłość od drugiego wejrzenia, która szybko wystawiona została na próbę. Gdy Barańska została w Warszawie, by pracować na deskach Teatru Klasycznego, Antczak zamieszkał w Łodzi, gdzie prowadził telewizyjny Teatr Popularny. Przez kolejne lata z trudem wiązali koniec z końcem, mieszkając na walizkach. Mimo to czuli, że dobre czasy przyjdą - prędzej czy później. I przyszły.
Na początku lat 70. Jadwiga Barańska zakochała się w powieści Marii Dąbrowskiej, czytanej w radiu przez Gustawa Holoubka i namówiła męża, by i on zapoznał się z tą lekturą. Chwilę później Antczak usiadł za biurkiem, by przerobić "Noce i dnie" na wciągający scenariusz.
Małżonkowie szybko rozpoczęli pracę nad wspólnym projektem, w którym Jadwiga wcieliła się w rolę Barbary Ostrzeńskiej. Szybko odkryli, że w pracy rozumieją się dosłownie bez słów. Barańska ceniła reżyserskie wskazówki męża, a on podziwiał jej aktorski instynkt i ogromny talent. W wywiadach wielokrotnie przyznawali, że właśnie to jest sekret ich doskonałe małżeństwa - idealnie się uzupełniają.
Jerzy Antczak nie uchronił się jednak przed zazdrością. Poszło o filmowego męża Barańskiej, czyli wcielającego się w rolę Bogumiła, Jerzego Bińczyckiego. Choć reżyser wiedział, że aktorzy muszą stworzyć więź, by ich relacja była jak najbardziej naturalna, to z trudem patrzył na intymne sceny z udziałem żony. Antczak stanął jednak finalnie na wysokości zadania i schował dumę do kieszeni, a jego "Noce i dnie" zachwyciły publiczność i odniosły ogromny sukces, również za granicą.
Recenzja w "Variety" zwróciła uwagę na fakt, że pomimo nieco literackich dialogów, całość filmu ogląda się bez znużenia. Marie Maravcová z czechosłowackiego czasopisma "Film a doba" zauważyła, że "do artystycznej wiarygodności filmu Antczaka w niemałym stopniu przyczyniła się para aktorów". "Noce i dnie" docenił także "Deutsche Morgenpost" chwaląc głównych odtwórców oraz samego Antczaka. "Los Angeles Times" zachwycał się "wspaniałym, rozbudowanym, dwuczęściowym epickim dziełem" i przepowiadał, że film "nie zostanie niezauważony w Oscarowym wyścigu oraz że znajdzie się w amerykańskiej dystrybucji".
Dzieło małżonków zostało wysłane na Festiwal Filmowy w Cannes, ale jak się później okazało, w skróconej wersji. "Noce i dnie" odpadły w eliminacjach, więc przed wysłaniem filmu na berliński festiwal Barańska osobiście skontaktowała się z organizatorami prosząc, by obejrzeli film w całości. Było warto - w Berlinie Antczak odebrał nagrodę światowej krytyki, a Barańską wyróżniono Srebrnym Niedźwiedziem.
"Noce i dnie" faktycznie nominowano do Oscarów dla najlepszego nieanglojęzycznego filmu 1976 roku. Jadwiga Barańska tak wspominała ten czas w rozmowie z Bartoszem Michalakiem:
- Pojechaliśmy do Hollywood na uroczystość. Po samym mieście woził nas rolls-royce’em Romek Polański. Był to samochód Nicholsona, który Romek przez nieuwagę rozbił na pierwszym murku. W każdym razie przejeżdżaliśmy w pewnym momencie przed Filmexem, ogromnym kinem na ponad trzy tysiące widzów. Przed wejściem czekała ogromna kolejka. Zapytałam: "Romek, na co oni tak stoją?" . "Chcą zobaczyć wasz film" - odpowiedział. "Nie wierzę!". "To choć, sprawdzimy". Miał rację. Kiedy więc zobaczyłam tych ludzi, którym chciało się tak strasznie długo czekać, żeby zobaczyć "Noce i dnie", uznałam to za sukces większy niż sama nominacja.
Niestety "Noce i dnie" nie otrzymały Oscara, przegrywając z filmem "Czarne i białe w kolorze" Jean-Jacques'a Annauda. Ponoć wpłynął na to brak promocji przez Film Polski. "Noce i dnie" nie miały nawet oficjalnego dystrybutora, a na promocję przeznaczono tylko pięć tysięcy dolarów.
Mimo braku Oscara małżonkowie czuli, że odnieśli ogromny sukces. Miał on jednak również ciemną stronę. Jerzy Antczak przyznał po latach, że po premierze "Nocy i dni" przestał otrzymywać zawodowe propozycje i był zmuszony wrócić na opuszczone wcześniej stanowisko dyrektora Teatru Telewizji. Finalnie postanowił w 1978 roku opuścić kraj, a Barańska wyjechała wraz z nim. Było jej to zresztą na rękę - kariera aktorki w Polsce nabrała wielkiego tempa, a ona chciała skupić się na wychowywaniu dorastającego syna Mikołaja, który urodził się w 1964 roku.
Jadwiga Barańska i Jerzy Antczak wylecieli do Stanów Zjednoczonych, ale amerykański sen nie był im pisany. Antczak zatrudnił się w branży reklamowej, a jego żona w jednej z amerykańskich firm. Reżyser otrzymał dwie interesujące propozycje, ale żadnego z tych projektów nie udało mu się sfinalizować. Wreszcie zaproponowano mu posadę na wydziale filmowym Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, gdzie pracuje po dziś dzień.
Barańska nie tęskniła w Stanach za aktorstwem - w jednym z wywiadów przyznała nawet, że według niej kariera sceniczna nie powinna trwać dłużej niż 20 lat. Czuła się już spełniona. Małżonkowie latami dzielili życie między Stany i Polskę, odwiedzając ojczyznę co najmniej raz w roku. Jeden z powrotów na początku lat 90. zaowocował nawet filmem Antczaka "Dama kameliowa" według scenariusza Barańskiej. Aktorka regularnie wspomagała zresztą swojego męża w scenopisarstwie - była choćby autorką scenariusza do filmu "Chopin. Pragnienie miłości" w reżyserii swojego męża z 2002 roku. Zagrała w nim rolę Tekli Justyny Chopin, matki Fryderyka Chopina.
- Barańska towarzyszyła mi w poczynaniach scenopisarskich od samego początku. Pierwszy szkic do "Noce i dnie" został przez nią zdruzgotany. Ona ma fenomenalne wyczucie dramaturgii i czasu. Ze zdania, które składa się z 15 słów, potrafi wyrzucić wszystko i zostawić to jedno słowo. Na tym polega pisanie scenariusza, wystarczy go edytować i wycisnąć z niego dramaturgię - mówił Jerzy Antczak w audycji Polskiego Radia z 1996 roku.
W 2013 roku Jadwiga Barańska obchodziła w Warszawie jubileusz 55-lecia pracy artystycznej, a jej mąż otrzymał Platynowe Lwy za całokształt twórczości na 38. Festiwalu Filmowym w Gdyni. Dwa lata później aktorka odebrała na FPFF w Gdyni Diamentowe Lwy dla Najlepszej Polskiej Aktorki 40-lecia za rolę Barbary w "Nocach i dniach".
Jadwiga Barańska: Pożegnanie na dwóch kontynentach
Jadwiga Barańska zmarła 24 października 2024 roku w Los Angeles. Pochowana została tam 13 listopada. Tydzień przed pogrzebem, w polskim kościele, artystkę pożegnali amerykańscy przyjaciele oraz konsul generalna RP, Paulina Kapuścińska, która przekazała Jerzemu Antczakowi przyznany pośmiertnie aktorce za zasługi dla polskiej kultury Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Jerzy Antczak zdradził, że w 90. rocznicę urodzin prochy jego żony zostaną sprowadzone i pochowane także w Polsce.
W środę, 20 listopada Jadwigę Barańską pożegnano w Kościele Środowisk Twórczych. Został tam odczytany list, który Jerzy Antczak przesłał do duszpasterza środowisk twórczych ks. Andrzeja Lutra:
- Dzisiaj oddajemy część prochów Jadzi amerykańskiej ziemi, która była miejscem jej zamieszkania przez wiele lat. W 2025 roku przywieziemy je do Polski, aby w 90. rocznicę urodzin przypadającą na 21 października, spoczęła w ojczyźnie, z której nigdy duchowo nie wyjechała - czytano.