Jennifer Lawrence - szczerość na przekór kompleksom
Gwiazda "Poradnika pozytywnego myślenia" i "Igrzysk śmierci" wyznaje, że przez większość życia nie dbała o swój wygląd, a nawet... była niegdyś uważana za brzydką. Dziś Jennifer Lawrence namawia kobiety do szczerości i niepoddawania się presji bycia idealną.
Od niemal dekady, a więc od momentu, kiedy zdobyła swoją pierwszą nominację do nagrody Oscara za rolę w filmie "Do szpiku kości" w 2010 roku, Jennifer Lawrence zaliczana jest do grona najpopularniejszych, a zarazem najbardziej atrakcyjnych aktorek swojego pokolenia. Nic dziwnego, że wynikająca ze stałej obecności na czerwonych dywanach wzmożona dbałość o wygląd stanowiła znaczącą część życia i kariery obecnej ambasadorki Diora.
Ale 28-letnia aktorka twierdzi, że nie zawsze tak było. Choć trudno w to uwierzyć, w przeszłości nie uchodziła za piękność.
"Kiedy dorastałam, moi bracia mówili mi wprost, że jestem brzydka. Pewnego dnia poszłam do kuchni i spytałam: "Mamo, czy jestem ładna?" A ona stwierdziła: "To nie ma znaczenia". Nie chciała odpowiedzieć!" - wyznaje szczerze w wywiadzie udzielonym "InStyle".
Lawrence wielokrotnie zabierała głos w kwestii nierealistycznych standardów urody obowiązujących w branży rozrywkowej, szczególnie jeśli chodzi o zawstydzenie kobiet z uwagi na niedoskonałości ich wyglądu. Jej odpowiedzią na obsesję na punkcie wizualnej doskonałości jest szczerość - na przekór kompleksom i wyśrubowanym normom, których rzekomo należy przestrzegać.
"Po prostu lubię, kiedy wszyscy są szczerzy. Jeśli masz niedowagę i non stop mówisz o jedzeniu pizzy i smażonego kurczaka, to nie sprawi, że ludzie poczują się dobrze. Kiedy wybieram się na oscarową galę lub mam premierę filmu - nie będę kłamać - jadam inaczej niż na co dzień, by sukienka, którą mam założyć dobrze na mnie leżała. I mówiąc to, czuję się komfortowo" - wyjaśnia.
Gwiazda twierdzi, że patrząc z perspektywy czasu, przez większość życia nie martwiła się zbytnio o swój wygląd, co uległo zmianie. "Dziś uwielbiam się stroić, nosić niewygodne buty i mieć od nich pęcherze" - śmieje się. Niezbędnym elementem codziennych przygotowań do wyjścia są zaś dla niej perfumy. "Dzięki nim czuję się kompletna" - mówi Lawrence.
I dodaje, że upiększanie urody i dbanie o wygląd nie powinno być dla kobiet powodem do wstydu. "Jeśli chcesz czuć się piękna, nieważne, czy to oznacza przedłużanie rzęs, czy podkreślanie szminką ust, czy cokolwiek innego - rób to. Nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się tylko wtedy, gdy robisz to dla kogoś innego niż dla samej siebie" - kwituje. (PAP Life)
autorka: Iwona Oszmaniec