Katarzyna Bosacka: zawsze jest dobry moment, żeby się odchudzić

Od Nowego Roku, od poniedziałku - wiele jest dat, które mają nas zmotywować do zrzucenia wagi. Jak mówi w wywiadzie dla PAP Life Katarzyna Bosacka, która po raz kolejny będzie odchudzać się na ekranie, w walce z kilogramami nie warto się poddawać - dla zdrowia!

Katarzyna Bosacka
Katarzyna BosackaArtur Zawadzki/REPORTEREast News

Paulina Persa, PAP Life: "Z Bosacką na diecie" to pani kolejny program o tym, jak schudnąć.

Katarzyna Bosacka: Rzeczywiście, już kilka razy odchudzałam się na ekranie, ale to mnie bardzo mobilizuje. Każdy ma swoją drogę do wymarzonej wagi. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie chodzi o to, żebyśmy wszyscy rozpatrywali odchudzanie w kategoriach dobrego wyglądu - jestem już grubo po czterdziestce, dlatego bardziej myślę o tym w kategoriach zdrowotnych. Też inaczej człowiek chudnie mając 20 lat, a inaczej mając 50, bo w pewnym wieku i nadwozie, i podwozie zaczyna się lekko sypać... Pojawiają się różnego rodzaju problemy - w moim przypadku są to kwestie hormonalne, dlatego też uparcie staram się walczyć.

- Nieważne, ile razy zaczynaliśmy, ile razy próbowaliśmy - ważne, żeby walczyć. Bo jeśli odpuścimy, jeśli uznamy, że teraz już do końca życia będziemy grubi, bo niedoczynność tarczycy albo, bo ja po prostu tak mam i lubię jeść - jeśli nie będziemy z tym nic robić, to może się to skończyć katastrofą. Ja to widzę po sobie, że każdy rok zbliża mnie do tego - tzn. może nie tyję jakoś gwałtownie, ale jest mi ciężej, jest mi trudniej schudnąć, mimo że np. od 7 lat nie jem słodyczy, w ogóle nie używam cukru.

Jak udało się pani odstawić cukier?

- To było po odchudzaniu w programie "Kasia Bosacka cudnie chudnie". Pewnie, że zdarza mi się czasem na coś skusić, np. w tłusty czwartek zjem jednego pączka, w święta też trochę odpuszczam, ale bardziej próbuję niż jem. Mi już nawet półwytrawne wino nie smakuje, mleko bez laktozy też jest dla mnie za słodkie. Po tylu latach w zasadzie przestało mi to już przeszkadzać. A proszę sobie pomyśleć, co by było, gdybym jeszcze konsumowała słodycze - przy mojej sytuacji zdrowotnej, którą mam, to już w ogóle byłaby katastrofa!

Wracając do programu - nie boi się pani, że ktoś pani zarzuci czy wytknie, że znowu się pani odchudza, że te pani diety są nieskuteczne?

- Nie, bo cel - czyli zdrowie - jest szczytny. Nie przestawajmy, walczmy. A jak ktoś chce robić program o odchudzaniu to ja zawsze jestem w pierwszym rzędzie, zawsze chcę i zawsze będę mobilizować do tego innych. W końcu tu chodzi o zdrowie, a nie o wyląd. Nie możemy poddawać się w tej walce, dlatego że już 2/3 Polaków waży za dużo, ma nadwagę albo otyłość. Wskaźnikami naprawdę zbliżmy do wskaźników amerykańskich. Jemy źle, mamy wysoko przetworzoną żywność, do tego smog i ogromnie dużo plastiku w naszym życiu. To wszystko tworzy duży problem.

Program startuje na wiosnę. To dobry czas, żeby wziąć się za siebie?

- Zawsze jest dobry moment! Jeśli tylko zdecydujemy się zawalczyć o swoje zdrowie to nie ma znaczenia, czy zrobimy to zimą, czy wiosną - chociaż wiosną pewnie jest łatwiej, bo jest więcej warzyw i owoców, też zbliża się sezon letni, więc czujemy mobilizację, ale też presję. Może nie do końca chodzi o to, żeby rezygnować ze wszystkich przyjemności, bo jeśli ci, którzy będą się ze mną odchudzać lubią np. frytki, to niech je zjedzą, ale raz na dwa miesiące, a nie codziennie. Po prostu zacznijmy jeść racjonalnie.

Od poniedziałku, po urodzinach koleżanki, bo wiadomo, że tam będzie mnóstwo dobrego jedzenia, od Nowego Roku - czy te szczególne daty mają znaczenie, są bardziej motywujące?

- Poniedziałek jest takim magicznym momentem, bo wtedy zaczynamy tydzień i możemy się do tego w weekend przygotować. Jednak tak naprawdę wszystko jest w naszej głowie. Ja np. staram się regularnie, mniej więcej dwa razy w roku, zamiast na wczasy all inclusive, to jechać na wczasy odchudzające, podczas których skupiam się na sobie, na ćwiczeniach, na diecie. Wówczas w te dwa tygodnie - przy mojej niedoczynności tarczycy, ale też chodzeniu po 15 km dziennie - potrafię schudnąć 5 kg. Ale potem są święta, potem idziemy do nowej knajpy, bo trzeba ją sprawdzić, potem gotujemy w domu, bo zapraszamy przyjaciół i trochę ta waga wraca. Jednak niezmiennie powtarzam, że lepiej kupić sobie karnet na siłownię albo pojechać na wczasy odchudzające niż na wczasy all inclusive, bo to prędzej czy później odbije się na naszym zdrowiu, a to właśnie na nim powinno nam najbardziej zależeć.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas